Ruda żaba

221 35 3
                                    

 – Miałem niemiłą przygodę w lesie – odparł krótko, z całych sił starając się unikać jej wzrokiem. – Przemoknięty, trafiłem tutaj. Pokryję wszelkie koszty i jeszcze zapłacę na górkę.

– Ach! Zapłacisz? A może w naturze? – starucha podeszła bliżej i szeroko się uśmiechnęła. A później, mógłby przysiąc, oblizała się.

– W naturze? – spytał osłupiały mężczyzna. Trzeba przyznać, że tak zdziwionym rzadko zdarzało mu się bywać.

– W naturze – potwierdziła i jakby na próbę położyła dłoń na jego kroczu.

Mało brakowało, a wybuchłaby śmiechem, widząc jego minę. A szkoda, bo to popsułoby zamierzony efekt. Ilona wróciła właśnie z przedstawienia na pobliskim jarmarku. W spektaklu, który reżyserowała grała również straszną czarownicę i trzeba przyznać, że charakteryzator wspaniale wywiązał się z powierzonego mu zadania. Nie chciała się już przebierać, była zmęczona i postanowiła, że całość zmyje we własnym domu. A po powrocie zastała we własnym łóżku faceta jak z najskrytszych marzeń. Szkoda tylko, że wzrok miał taki odpychający i zimny. Cóż... Zamiast go uwolnić, zabawi się.

– Wieki tego nie robiłam – zaskrzeczała, zalotnie mrugając rzęsami. – Wiesz, że bezzębne najlepiej ciągną?

Jakoś się nie przestraszył. Za to patrzył teraz na nią coraz bardziej podejrzliwie. Musiał przyznać, że w pierwszym momencie o mało co nie spanikował. Lecz teraz... Była zbyt brudna, zbyt ohydna. I co więcej, zauważył iskierki rozbawienia w zielonych oczach. Miały inny odcień niż jego własne, nie tak intensywny, raczej załamany odrobiną brązu.

– Dobrze – wygodnie ułożył się na wznak. – Rób.

– Co mam robić? – spytała zdumiona czarownica. Nagle jej głos zabrzmiał zupełnie zwyczajnie.

– Tego loda.

– Szkoda – westchnęła. – Myślałam, że bardziej cię wystraszę. Niestety zamiast loda zadzwonię po policję.

– Powiedziałem, że zapłacę – warknął poirytowany.

– A kto cię tam wie – mruknęła. Leżał tak przed nią prawie całkiem nagi, nieznacznie przykryty tylko kawałkiem koca. Był tak przystojny, że na sam jego widok poczuła dreszcz przenikający całe ciało. I tak arogancki, zadufany w sobie, że miał to wypisane na twarzy. – Obszukałam twoje ciuchy. Nie masz dokumentów.

– Wiem. Mówiłem, że miałem niemiłą przygodę w lesie.

– Zakładam, że obrobiła cię dziwka, z której usług chciałeś skorzystać w leśnej głuszy?

– Nie korzystam z takich usług! – wysyczał, najwyraźniej rozzłoszczony. – Masz mnie natychmiast uwolnić i wypuścić. Co to za głupie kawały?

Stanęła w nogach łóżka i wyciągnąwszy przed siebie prawą dłoń, energicznie wyprostowała środkowy palec, w dobrze znanym geście.

– Idę się umyć i przebrać. Bez numerów, bo mam w spiżarce siekierę, a w gospodarczym łopatę. Zabiję cię i zakopię w ogródku, a ty wiesz jakie warzywa rosną na takim nawozie?!

Osłupiał. Dosłownie. Leżał nieruchomo i wybałuszał oczy, gapiąc się na nią bez słowa. Ilona wzruszyła ramionami i skierowała się do łazienki. Kwadrans później wyszła stamtąd, umyta, odświeżona, ubrana jedynie w szlafrok, z burzą na wpół mokrych włosów.

– Grzeczny chłopiec – pochwaliła, gdy weszła do sypialni. Dawid teraz siedział, ze wzrokiem ponuro utkwionym w okno. Był silny, ale i tak nie zdołał się uwolnić. Musiał poczekać na tę pogiętą babę. Która okazała się szalenie intrygującą kobietą. Miała małą twarz, o szpiczastej brodzie, wyrazistym nosie i pełnych, nawet zbyt pełnych ustach. Do tego te zielone oczy i cała masa kręconych, rudych pukli. Nie, nie była piękna. Nie była nawet ładna. Ale kiedy się uśmiechnęła, nie potrafił oderwać od niej oczu.

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz