Obowiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki. Louis nie łudził, że rządzenie krajem będzie trywialnym zadaniem pozostawiającym dużo przestrzeni na zabawę, ale nie przypuszczał, że będzie to aż tak bardzo wymagające. Wyciągano go z łóżka wczesnym rankiem, a potem ciągnięto na przeróżne spotkania, nauki, audiencje. Wszędzie musiał zachowywać się należycie, nie zapominając o panującej dworskiej etykiecie. Wieczorem zaś, zamiast mieć chwilę na odpoczynek, siadał w swoim gabinecie i zostawał zasypywany górami dokumentów z którymi musiał się dokładnie zapoznać. Nuuuuda.
Z Jackiem widywał się przelotnie albo dopiero późnym wieczorem, gdy była już pora spania. Zazwyczaj był wtedy zbyt padnięty, więc nie były to szczególnie pasjonujące spotkania. Zwłaszcza teraz, gdy trwały przygotowania do przyjęcia na zamek namiestników z sąsiednich hrabstw Chastreix. Korzystając z okazji zbliżających się dwudziestych trzecich urodzin króla, postanowiono zwołać najważniejsze osobistości kraju, by mogły przekonać się do nowego władcy. Bal urodziny miał być początkiem intensywnego tygodnia, podczas którego zaplanowano wspólne obrady, w których miał wziąć udział król, członkowie rady królewskiej oraz namiestnicy. Louis był przygotowany na ogromną dawkę stresu w tym czasie. Nie czuł się przygotowany do prezentacji przed głowami hrabstw. Niewiele wiedział o ich kraju, a jeszcze mniej o rządzeniu nim.
W dniu przybycia gości Louis od samego ranka chodził niespokojny. Nie potrafił nigdzie usiedzieć w miejscu a równie podenerwowany dwór nie pomagał mu się uspokoić. Pragnął chociaż na krótką chwilę się od tego wyrwać. Odetchnąć. Potrzebował tego tak bardzo, że w samym środku przygotowania swojego stroju, wyprosił służbę ze swoich komnat. Następnie niekompletnie ubrany, gdyż miał na sobie jedynie spodnie, buty oraz nie zapiętą koszulę z rozwiązanymi mankietami, ruszył wzdłuż korytarza, a następnie wyszedł na tyły zamku. Przeszedł przez dziedziniec, ostatecznie odnajdując plac do ćwiczeń. Na zewnątrz było chłodno, lecz nie zwracał uwagi na zziębnięte ciało, pozostając skupionym na poszukiwaniu Jacka wśród zaskoczonych żołnierzy. Nigdzie go nie dostrzegał. Za to rozpoznał Morrisa, do którego podszedł.
– Louis, co ty... Znaczy, Wasza Wysokość, co król tu robi? – zapytał z głupią miną brunet, zerkając nerwowo po swoich kompanach.
– Gdzie Jack?
– Nie wiem. Ostatnio widziałem go w stajni, ale nie mam pewności czy dalej tam... – Nie dokończył. Louis go wyminął, po czym żwawym krokiem poszedł do stajni. Wszedł do środka zziębnięty. Pomieszczenie zdawało się być puste, nie licząc koni, które grzecznie stały w swoich boksach. Lou westchnął ze zrezygnowaniem. Dopiero wtedy poczuł jak dreszcz przechodzi mu po kręgosłupie. Była druga połowa listopada, było naprawdę mroźnie, a Louis nie był przyzwyczajony do takiej pogody. W stronach w których dorastał nie było tak niskich temperatur. Brak płaszcza zaczął mu dawać się we znaki. Nie chciał jednak wracać do zamku. Przeszedł się więc wzdłuż boksów, podchodząc zaraz do jednego z koni. Ten prychnął na powitanie, wysuwając swój pysk poza boks. Młody król się do niego uśmiechnął, po czym poklepał po dużym łbie. Przez krótką chwilę poświęcił swoją uwagę zwierzęciu, do czasu aż kątem oka przyuważył parę buciorów wystającym zza rzędu boksów. Zmarszczył brwi, postanawiając sprawdzić czy poza butami leży tam reszta osobnika. I nie pomylił się. Jego oczom ukazał się Jack, który w najlepsze ucinał sobie drzemkę na stosie siana.
– Co robicie, żołnierzu?! – zawołał, opierając dłonie na swoich biodrach.
Jack w odpowiedzi nie zerwał się na równe nogi. Nie wydał też okrzyku zaskoczenia. Na dobrą sprawę mężczyzna wcale nie spał, pozostając czujnym. Choć, prawdę powiedziawszy, nie przewidywał, że ktoś zakłóci jego spokój. Słysząc jednak melodyjny, dobrze znajomy głos, gwałtownie otworzył oczy. Jego wzrok zatrzymał się na Louisie, a na jego widok uśmiechnął się delikatnie. Nie spodziewał się go zobaczyć w stajni, niemniej była to miła niespodzianka.
CZYTASZ
Echo Przeszłości
Lãng mạnTom III Louis siedział na niewielkim łóżku, w ciasnej i ciemnej kajucie. Ze zwieszoną głową wsłuchiwał się w skrzypienie starych desek oraz uderzenia fal. Próbował pojąć... Jakoś zrozumieć to, co wydarzyło się te parę godzin temu. A wydarzyło się t...