Rozdział 1

318 37 9
                                    


Kilka tygodni wcześniej

Lipiec

Natalia

Zamknęłam książkę i rozejrzałam się po wnętrzu samolotu. Co za nudy. Czekało nas prawie pięć godzin lotu, w tym jedna przesiadka. Laura zajęła miejsce przy oknie, więc mogła podziwiać widoki. A ja? Miałam do wyboru czytanie kiepskiego kryminału albo przysłuchiwanie się naszym ojcom, którzy rozmawiali o prowadzeniu biznesu. Pięć godzin lotu i takie tragiczne perspektywy. Boże, tak musi wyglądać piekło.

Wprawdzie plotkowałyśmy trochę z Laurą, ale ile można gadać, tym bardziej na tematy, których lepiej nie poruszać, kiedy w pobliżu są rodzice. A tak się złożyło, że nasi ojcowie usiedli zaraz przed nami. Chciałam się zdrzemnąć, ale rozmawiali zbyt głośno. Mimowolnie ich słuchałam. Ojciec Laury miał przyjemny, niski tembr głosu, ale to, o czym gadał, było do bólu nudne. Dokumentacje projektowe, ergonomia pomieszczeń... Do tego inwestycje, akcje i obligacje. Nie ma co, mój tata idealnie dobrał sobie wspólnika, bo jego również pasjonowały te tematy. Jasne, to dzięki temu mieliśmy pieniądze, ale szczegóły funkcjonowania biura architektonicznego i ekonomia były dla mnie tam samo nudne jak ósmy sezon Gry o tron. Ku przerażeniu taty byłam humanistką z krwi i kości i nie chciałam iść w jego ślady, chociaż on wciąż się łudził, że kiedyś przejmę jego firmę. Na szczęście Tomasz Kłosiński nie był jednym z tych rodziców, którzy projektują życie swoim dzieciom i planują im karierę w najdrobniejszym szczególe. Marzyłam o dziennikarstwie albo polonistyce. Kochałam książki, pisałam do szuflady i praca z tekstem to było coś, co kręciło mnie o wiele bardziej niż cyferki i wykresy.

– Nie boisz się w to wejść? Lokalizacja nie jest atrakcyjna.

– Nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć. – Ojciec Laury poklepał mojego tatę po plecach i głośno się roześmiał.

Siedział przede mną, więc miałam przed oczami jego włosy w odcieniu ciemnego blondu, wijące się tuż nad kołnierzykiem eleganckiej koszuli. Robert, bo tak miał na imię Gajewski, chociaż ja oczywiście zwracałam się do niego per pan, był zaskakująco młody. Kiedy Laura opowiadała mi o nim, przedstawiając go jako bezkompromisowego, surowego kapitalistę, miałam przed oczami kogoś pokroju mojego ojca – mężczyznę, który choć wciąż dobrze się trzyma, uprawia sporty i dba o dietę, zaczyna wyglądać na swój wiek. Tymczasem Gajewski sprawiał wrażenie kogoś, kto zaledwie kilka lat temu skończył uniwerek, a teraz robi zawrotną karierę. Laura wspominała, że jej rodzice wpadli, kiedy oboje byli na studiach, a skoro ona kilka miesięcy temu świętowała pełnoletność, to jej tata dobiegał czterdziestki. Cóż, trzydziestolatek, czterdziestolatek czy pięćdziesięciolatek – jeśli nosi garnitur, gada o inwestowaniu, a do śniadania sprawdza notowania giełdy – dla mnie i tak jest boomerem.

– Fajnie mieć takiego młodego tatę, co? Pewnie jest wyluzowany bardziej od mojego – powiedziałam, kiedy na jednej z przerw w szkole, tuż przed maturami, rozmawiałyśmy o tym z Laurą.

– Żartujesz?! Wiek nie ma tu nic do rzeczy. Kojarzysz ojca Kuby?

– Tego siwego z brzuszkiem? Przyjeżdża po niego czarnym volkswagenem, prawda?

– Taaa... Wygląda jak staruszek, ale w swoim biurze ma plakaty Tupaca i pali jointy, kiedy wydaje mu się, że Kuba tego nie widzi. No i pozwala mu na wiele. A mój tata? Może i dobrze się trzyma, ale te jego zasady... – Laura przewróciła oczami. – Powrót do domu o dwudziestej drugiej i inne takie. Pilnuje mnie z nauką, jakbym była pierwszoklasistką. Zresztą w jego słowniku nie ma czegoś takiego jak obijanie się. Uważa, że ciężka praca to przywilej, i skwapliwie z niego korzysta. Myśli, że ja też taka będę. I chociaż zarabia tyle, że mogłabym nie robić nic do końca życia, chce, żebym doszła do wszystkiego sama.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz