Rozdział 7

189 22 1
                                    

Robert

To było leniwe popołudnie. Wiedziałem, że Montpellier oferuje wiele urokliwych uliczek i miejsc wartych zobaczenia, nie bez powodu nazywano to miasto małym Paryżem. A jednak początek urlopu chciałem spędzić właśnie tak – bez planu, sącząc wino i wylegując się na leżaku z dobrą książką w ręku. Mieliśmy zostać tutaj na trzy tygodnie, może miesiąc, więc nigdzie nie musieliśmy się spieszyć.

– Chodź na zewnątrz, nawet jeszcze nie widzieliśmy basenu. – Tomasz poklepał mnie po plecach, kiedy kończyłem nurkować w lodówce w poszukiwaniu jakieś przekąski.

– To wszystko przez to, że wciąż załatwiasz jakieś służbowe sprawy – mruknąłem i wrzuciłem do ust kilka winogron.

– Nieprawda. Ja po prostu kompletnie zapomniałem, że na tyłach domu jest basen. Sam rozumiesz, nietrudno o to, kiedy ma się morze na wyciągnięcie ręki. Ale z tego, co słyszę, twoja córka właśnie go testuje. – Roześmiał się, gdy wyszliśmy na taras i usłyszeliśmy dziewczyńskie piski.

– Taaa, nie widać jej, ale doskonale słychać. Przez te wszystkie lata przywykłem.

– A ja nie i szczerze mówiąc, nie wiem, czy dam radę.

Wymieniliśmy z Tomaszem porozumiewawcze spojrzenia. W końcu kto lepiej zrozumie ojca osiemnastolatki niż inny rodzic osiemnastolatki.

Spojrzałem w kierunku plaży. Niebo było bezchmurne, intensywnie błękitne i niemal zlewało się z odcieniem oceanu. To miejsce z każdym dniem podobało mi się coraz bardziej.

Ruszyliśmy wzdłuż północnej ściany domu wąską kamienistą ścieżką, aż w końcu zatrzymaliśmy się wśród śródziemnomorskiej zieleni. Część roślin została umieszczona w ciężkich, zdobionych donicach, pozostałe rosły bujne i nieskrępowane, tworząc coś na kształt niewielkiego dzikiego ogrodu, o który właścicielka z pewnością pieczołowicie dbała.

Basen miał kształt ósemki i był niewielki, ale wystarczający dla naszej czwórki. A dzięki roślinności sprawiał wrażenie przytulnej oazy, ukrytej gdzieś w sercu dżungli. Pomyślałem, że musi wyglądać niesamowicie po zmroku, kiedy jest subtelnie podświetlony.

Popływać tutaj samotnie w środku nocy – odnotowałem w myślach. To było idealne miejsce, by odpocząć od problemów.

Oprzytomniałem, kiedy usłyszałem głośny plusk wody. Przysłoniłem dłonią oczy i spojrzałem w kierunku basenu. Moja córka leżała rozwalona na ogromnym dmuchanym flamingu, wymachując przy tym nogami, i dryfowała po lśniącej w słońcu przezroczystej tafli. Popijała jakieś różowe ohydztwo, jak się domyślałem, z zawartością procentów, siorbiąc przy tym głośno słomką. Miała na sobie ogromne przeciwsłoneczne okulary i koronkowe bikini, które najchętniej spaliłbym albo wysłał na dno oceanu, bo więcej odkrywało, niż zakrywało. Kiedy nas zobaczyła, roześmiała się i zaczęła do nas machać.

– Nie przesadzaj z alkoholem. Picie w wodzie jest niebezpieczne – rzuciłem tonem nadopiekuńczego tatuśka.

– Skąd wiesz, że to alkohol?

– Szósty zmysł wzorowego ojca – odparowałem, a ona wydała z siebie jęk dezaprobaty.

– Serio, tato? Mogłeś zapytać, jak mija mi dzień, a nie prawić kazania. Poza tym ten drink jest tak rozwodniony, że nic mi po nim nie będzie. To jakiś szajs ze sklepu.

– Wrzuć na luz, będziemy mieć je na oku – szepnął mi na ucho Tomasz.

Dopiero teraz zauważyłem Natalię. Częściowo ukryta w cieniu dużej palmy chyba czytała książkę. Gdy podeszliśmy do znajdujących się w pobliżu leżaków, mogłem przyjrzeć się jej dokładniej. Leżała na brzuchu pogrążona w lekturze. Zerknąłem, chociaż przysięgam, że starałem się z tym walczyć, na jej pośladki, niemal w całości zakryte czarnym jednoczęściowym strojem. Sunąłem wzrokiem po długich, smukłych nogach, którymi lekko poruszała. Słońce niemiłosiernie prażyło, ale jej głowa ukryta była w cieniu, w przeciwieństwie do reszty ciała.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz