Rozdział 6

281 29 3
                                    

Natalia

Pierwszy poranek w Palavas-les-Flots przywitał mnie słońcem i silnym wiatrem. No i jeszcze kacem, ale to było do przewidzenia. Ból głowy odrobinę zelżał, kiedy podeszłam do okna i zobaczyłam ten niesamowity widok. Morze było dziś wzburzone. Spienione, wysokie fale uderzały o brzeg, a rosnące w oddali palmy gięły się pod naporem wiatru. Byłam pewna, że wszyscy są jeszcze w domu, a jednak kiedy zeszłam na dół, znalazłam tylko karteczkę z nabazgraną wiadomością:

Poszliśmy z Robertem szukać najlepszego espresso w tym mieście. Zjedz śniadanie.

Tata

Uśmiechnęłam się pod nosem. Nawet na wakacjach dbał o to, bym nie wychodziła z domu głodna.

Byłam niemal pewna, że Laura też już wyszła. Wczoraj swoim pijackim bełkotem oznajmiła mi, że niezależnie od tego, w jakim stanie obudzi się rano, idzie biegać. Kiedy zdziwiona zapytałam ją o powód, odpowiedziała z bardzo poważną miną, że naoglądała się na plaży szczupłych Francuzek i nie ma zamiaru zostać w tyle. Chciałam wybić jej to z głowy, w końcu byłyśmy na wakacjach, ale ona się uparła. Zresztą to dla niej typowe. Jeśli coś sobie postanowi, musi to zrealizować. Dlatego byłam pewna, że właśnie biegnie gdzieś brzegiem plaży i wylewa z siebie siódme poty.

Szczerze mówiąc, cieszyłam się na ten samotny, spokojny poranek. Moja introwertyczna dusza często szukała przestrzeni i samotności, a mieszkanie z czterema osobami, w tym z bardzo wygadaną i głośną przyjaciółką, sprawiło, że teraz potrzebowałam pobyć w pojedynkę jeszcze bardziej niż zwykle.

Na szczęście w lodówce znalazłam nieziemsko smaczny kozi ser. To wystarczyło mi za śniadanie. Jadłam, popijając ciepłą kawę i gapiłam się na morze. Ten widok stawał się uzależniający. Przyszło mi do głowy, że mogłabym odwiedzać to miejsce co roku tylko po to, by siedzieć na tarasie i patrzeć na wodę.

Kiedy już napełniłam brzuch, a kaca wyciszyłam dużą ilością soku pomarańczowego, ubrana w szorty i luźną koszulę, wyruszyłam na poszukiwania piekarni. Wprawdzie byłam najedzona, ale pomyślałam, że tata, Robert i Laura ucieszą się, kiedy znajdą w domu świeże, chrupiące pieczywo.

Chciałam iść przez miasto i w końcu zapuścić się w te małe, urokliwe uliczki, ale miłość do piasku i wody wygrała. Niewiele myśląc, wzięłam w dłoń klapki i ruszyłam szeroką plażą, odgarniając plątane przez silny wiatr włosy. Wdychałam pełną piersią zapach morskiej bryzy, który dziś był wyjątkowo intensywny. To był poranek jak z marzeń. Ja, plaża, woda i słońce. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie jeden mały drobiazg. Kiedy mój telefon zaczął wibrować, a na wyświetlaczu zobaczyłam imię mamy, dobry nastrój momentalnie się ulotnił.

Moje stosunki z nią były, delikatnie mówiąc, skomplikowane. I na pewno ochłodziły się po rozwodzie, kiedy bez pytania mnie o zdanie, choć byłam dość rozgarniętą dziesięciolatką, zadecydowała, że będę mieszkać z tatą. Koleżanki z klasy zawsze dziwiły się, że nie przeprowadziłam się do niej. Co miałam im powiedzieć? Że moja matka była wiecznie zajęta i wcale nie chodziło o pracę, raczej o zakupy, lunche z przyjaciółkami i zagraniczne luksusowe wakacje?

Kiedy przyszłam na świat, mama została w domu i zajmowała się mną, a tata pracował od rana do wieczora, żeby nas utrzymać. To był standard w tamtych czasach, więc nie protestowała, choć jak wyznała mi kiedyś – po kilku drinkach i, o ironio, na moich urodzinach – cały ten czas czuła się wypalona i marzyła o powrocie do pracy. Gdy w końcu mogła to zrobić, bo dumnie wstąpiłam w szeregi przedszkolaków, dała z siebie sto procent. Awansowała, robiła dobre pieniądze, a ja widywałam ją głównie wieczorami, kiedy tata mył mi zęby, a ona wracała w tych swoich eleganckich garsonkach, pachnąca popularnym wtedy Angel od Thierry'ego Muglera. Ledwo umiałam pisać, ale już wtedy zrozumiałam, że dzięki pracy odżyła. Siedząc ze mną w domu była... nieszczęśliwa. Bolało, ale przecież miałam tatę. Dwoił się i troił, by poza pracą mieć dla mnie czas i wynagrodzić mi brak mamy, która choć z nami mieszkała, coraz bardziej przypominała ducha. Pięknego i eleganckiego, ale jednak ducha.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz