Rozdział 18

140 18 2
                                    

Robert

Lokal przy plaży miał dwie zalety. Po pierwsze, był przy plaży, więc można było popijać drinki i patrzeć na morze; niezbyt odkrywcze. Po drugie, dziewczyny przychodziły tutaj ubrane w góry od bikini i krótkie spódniczki.

Usiadłem przy barze i zamówiłem coś, co barman nazwał śródziemnomorską wariacją na temat Cuba Libre. Brzmiało podejrzanie, ale zaryzykowałem i poinstruowałem go, by nie dawał za dużo lodu. Tomasz nie przyszedł ze mną, bo jak powiedział, nawet na wakacjach musi kibicować swojej ulubionej drużynie hokejowej, a ta grała dziś mecz o wszystko. Szanowałem to i nawet po cichu się cieszyłem. Jeśli miałem kogoś wyrwać, wolałem robić to bez widowni. Cholera, to zabrzmiało, jakbym był zdesperowany, i chyba było w tym trochę prawdy. Widziałem, że tylko inna kobieta może być antidotum na Natalię, ale nie czułem się dobrze z myślą, że muszę radzić sobie w ten sposób. To było tak, jakbym miał niewystarczająco silną wolę, by oprzeć się nieopierzonej osiemnastolatce, podczas gdy z pokerową miną potrafiłem dawać kosza pięknym, robiącym karierę bizneswoman w moim wieku. 

Co było ze mną nie tak?! Kryzys wieku średniego?! Nie, to nie było to. Nie ciągnęło mnie do młodych dziewczyn, choć przecież Laura otaczała się naprawdę urodziwymi koleżankami. Tylko ta jedna siedziała mi w głowie. Tylko te jedne usta, które smakowały truskawkowym błyszczykiem, były tymi, które w erotycznych fantazjach obejmowały mojego fiuta. Miałem nadzieję, że to była jedynie cielesna fascynacja, która minie, kiedy wrócimy do Polski – Natalia wyjedzie na studia, ja rzucę się w wir pracy. Bo gdyby chodziło o coś więcej... Nie chciałem nawet myśleć, jak bardzo skomplikowałoby się moje życie, gdybym zadurzył się w tej dziewczynie.

Tymczasem nie przyszedłem tutaj, by znów o niej rozmyślać. Przybrałem nonszalancką pozę i skanowałem wzrokiem otoczenie. Przy okazji uświadomiłem sobie, że wylałem na siebie za dużą porcję perfum, ale trudno, stało się.

Nim zdążyłem zamoczyć usta w alkoholu, usłyszałem głośny kobiecy śmiech i już wiedziałem, że namierzyłem swój cel. Obserwowałem ją. Właśnie wyszła z damskiej łazienki i rozmawiała z barmanem, chichocząc przy tym bez skrępowania. Nie była ubrana bardzo skąpo, ale sukienka podkreślała wystarczająco dużo, by kilku mężczyzn wodziło za nią wzrokiem. Przyjrzałem się jej dokładniej, gdy usiadła na sąsiednim stołku. Długie włosy w kolorze miodowego blondu. Szerokie biodra. Twarz upstrzona piegami, zupełnie jak u Natalii. Cholera, stop! Dzisiejszego wieczoru wykreślam z mojego słownika to imię i skupiam się na siedzącej obok mnie nieznajomej.

Kiwnąłem na barmana i zamówiłem dla niej drinka. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością i zobaczyłam w jej oczach błysk zainteresowania – pierwszy sygnał, który informował, że teraz będzie już tylko łatwiej. Miałem rację, bo po jakiejś godzinie obściskiwaliśmy się pod ścianą i nim zdążyłem ochłonąć, Alice, bo tak miała na imię dziewczyna, zerknęła wymownie na drzwi męskiej toalety.

Podobało mi się to, że jest pewna siebie i tak bardzo śmiała. W normalnych okolicznościach nie zgodziłbym się na szybki numerek z nieznajomą w klubowej toalecie, ale tu nie było normalnych okoliczności. Chciałem zapomnieć, a dziewczyna, która właśnie błądziła dłońmi pod moją koszulą, bardzo chciała mi w tym pomóc.

Na szczęście w łazience nikogo nie było, więc bez zastanowienia popchnąłem drzwi pierwszej kabiny i wpadłem tam z Alice, która wciąż nie mogła oderwać się od moich ust. Jej wargi nie smakowały truskawkowym błyszczykiem, za to whisky i colą, ale to też było okej.

Ledwo zasunąłem zasuwkę, już poczułem jej zwinne dłonie na wybrzuszeniu moich spodni. Nie ma co, nie lubiła tracić czasu.

– Weź mnie na stojąco – wymruczała, a potem sięgnęła po moją dłoń i położyła sobie na piersi.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz