Rozdział 9

202 20 1
                                    

Robert

Kiedy wczoraj w nocy Natalia pobiegła na piętro, zostawiła mnie na tarasie z mętlikiem w głowie. Wiedziałem, że wspólne lekcje kitesurfingu nie są dobrym pomysłem, tym bardziej że ten sport interesował mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Dlaczego więc nalegałem?

Złośliwy głos w mojej głowie szeptał: „Znasz odpowiedź, tylko wstydzisz się jej. Chcesz znów zobaczyć ją w tym czarnym dopasowanym kostiumie kąpielowym. Albo asekurować i niby przypadkiem dotykać, kiedy straci równowagę na desce. Przyznaj się, masz na nią ochotę".

Potarłem dłońmi zmęczoną twarz, bo moje pojebane myśli nie dawały mi spokoju. Sam nie wiem, dlaczego tak się upierałem. Może faktycznie coś ciągnęło mnie do tej dziewczyny, a może po prostu zrobiło mi się jej szkoda, kiedy widziałem, jak bardzo boi się iść samotnie na ten kurs. Była kompletnym przeciwieństwem mojej Laury – wycofana, nieco sztywna, zdystansowana. Tak, byłem skłonny wmawiać sobie, że to mój altruizm i dobre serce sprawiły, że zaproponowałem jej wspólną naukę.

A jednak to, co wydarzyło się podczas pierwszej wspólnej kolacji, tego dnia gdy ledwo się tutaj zjawiliśmy, wciąż nie dawało mi spokoju. Chociaż czułem wstyd, wciąż odtwarzałem tamtą scenę w myślach. Te wspomnienia były jak brudny nałóg. Im bardziej chciałem się ich pozbyć, tym usilniej dawały o sobie znać.

Kiedy dzień po pamiętnej kolacji naszej czwórki obudziłem się z bólem głowy, uświadomiłem sobie, że uleganie Tomaszowi i mieszanie różnych alkoholi to nie był dobry pomysł. Ale poza kacem alkoholowym, miałem jeszcze kaca moralnego. I to przez coś, co wcale nie wydarzyło się na jawie. Dawno nie śniłem nic erotycznego i w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że przyśnił mi się ktoś, o kim nawet nie powinienem myśleć. Nie w ten sposób.

Tamtego wieczoru, chwilę przed zaśnięciem, kiedy sufit wirował mi nad głową, a ja obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie wypiję w jeden wieczór kombinacji whisky plus piwo plus wino, przypominałem sobie, klatka po klatce, jak to wszystko się zaczęło.

Gdy razem z Tomaszem wyszliśmy z knajpy i postanowiliśmy iść na plażę do naszych córek, jeszcze nie przeczuwałem, że tak wiele zaraz się zmieni. Pamiętam, że moją uwagę przyciągnęło coś połyskującego na kostce Natalii. Gdy podeszliśmy bliżej, sącząc piwo, wpatrywałem się w to jak zahipnotyzowany. To był zwykły cienki łańcuszek owinięty dookoła nogi. Nie mam pojęcia, dlaczego zainteresowało mnie coś tak prozaicznego. Tomasz opowiadał mi jakiś branżowy dowcip, a ja gapiłem się na ten delikatny kawałek metalu, który przesuwał się przy każdym ruchu nóg jego właścicielki. Tego typu ozdoba u kobiet zawsze wydawała mi się czymś infantylnym i tandetnym, ale nie tamtego wieczoru.

Pociągnęłam łyk piwa, a gdy oderwałem wzrok od smukłej łydki i podniosłem głowę, napotkałem utkwione we mnie oczy. Ogromne, niewinne i bardzo nieufne. Przez moment toczyliśmy bitwę na spojrzenia. Ona pierwsza speszona odwróciła wzrok, odgarniając z twarzy splątane kosmyki włosów. Laura coś do niej powiedziała, więc skupiła na niej uwagę. Roześmiała się, chwilę rozmawiały, ale nie minęła nawet minuta, a znów ukradkiem na mnie spojrzała. Kiedy zauważyła, że się na nią gapię, uśmiech spełzł jej z twarzy. Poczułem się jak kretyn, ale żeby zachować resztki godności, uniosłem butelkę w geście testu. Natalia pokręciła głową i powstrzymywała uśmiech, przygryzając wargę. Podobało mi się, że ją zawstydzam. Wiele innych rzeczy też mi się w niej podobało. Poczułem gorąco w dole brzucha i zrobiło mi się nieswojo, zupełnie jakby ta dziewczyna miała na mnie większy wpływ, niż tego chciałem.

Na szczęście, gdy dotarliśmy do restauracji, mojemu wspólnikowi skutecznie udało się zwrócić moją uwagę. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i jedliśmy. Delektowałem się wyśmienitym łososiem, białym winem i powoli zapominałem o tej przedziwnej fascynacji jego córką, która dopadła mnie na plaży. Być może wieczór minąłby bez emocjonalnych turbulencji, gdyby nie Laura, która zaczęła sprzeczać się z Tomaszem na temat tego, czy pizza z ananasem to wciąż pizza, czy raczej pizzowa profanacja. W sumie to nawet było mi go szkoda. Godząc się na wspólne wakacje, biedak nie miał pojęcia, jaką cierpliwością trzeba się wykazać, gdy moja córka usiłuje udowodnić swoje racje.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz