Rozdział 2

249 24 0
                                    


Kwiecień

Natalia

– Dacie radę, tylko powtórzcie w domu międzywojnie. Będzie dobrze. – Wawrzyniak zacisnął kciuki i posłał całej klasie pokrzepiające spojrzenie. Chyba wierzył w nas bardziej niż my sami.

Stukałam zniecierpliwiona długopisem o blat ławki i wpatrywałam się w jego mocno wykrojone usta. Był młody jak na nauczyciela w liceum. I niezły. Kilka razy fantazjowałam o nim wieczorem, ale nic poza tym. Wiedziałam, że ma żonę i dziecko. Wzdychałam więc do niego z daleka. To była po prostu kolejna młodzieńcza fascynacja, a wszystkie gorące sceny między mną a nim mogły rozgrywać się jedynie w mojej wyobraźni. Tak samo było w pierwszej klasie. Nauczyciel matematyki wszedł mi do głowy i nie chciał z niej wyjść. Zdaniem moich koleżanek nie był nawet przystojny, ale ja lubiłam w nim wszystko – sposób, w jaki gestykulował, pisał na tablicy, nawet to, jak wymawiał moje imię, przeciągając zabawnie sylaby.

Dziewczyny śmiały się ze mnie, że gustuję w starszych facetach, chociaż bez problemu mogłabym mieć chłopaka w swoim wieku. Może było w tym trochę racji. Choć zwracałam uwagę na urodę kolegów i z zapartym tchem obserwowałam, jak poruszają się po boisku, a nawet miewałam sny erotyczne z nimi w rolach głównych, pociągała mnie w nich jedynie fizyczność. Ale żeby naprawdę stracić dla kogoś głowę, potrzebowałam czegoś więcej. Ten ktoś musiał mi imponować. I to nie głupimi żartami czy balowaniem w weekendy za pieniądze rodziców. Mężczyzna, o jakim marzyłam, miał klasę, inteligentny dowcip, umiał zgasić przeciwnika podczas dyskusji jedną ciętą ripostą, nie używając przy tym przekleństw. Do tego był pewny siebie, odrobinę władczy. Profesjonalista w swoim fachu, który dawałby mi poczucie bezpieczeństwa. Mężczyzna, którego pragnęłam, a którego jeszcze nie spotkałam, miał widzieć we mnie nie tylko piękne ciało, ale też kogoś, z kim można sensownie porozmawiać. Te kryteria był w stanie spełnić tylko ktoś starszy ode mnie. Cóż, prawdopodobnie byłam albo naiwniaczką, albo idealistką ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami.

Podskoczyłam, gdy ktoś szturchnął mnie w tył pleców.

– Hej, pobudka! Wszyscy już wychodzą. – Laura pokazała mi język, a potem szeroko się uśmiechnęła.

Dziś wyprostowała swoje ciemne kręcone włosy i zaczesała je gładko do tyłu. Zazdrościłam jej olśniewającej, nieco egzotycznej urody. Ja byłam typową Słowianką z bladą cerą, niebieskimi oczami i włosami w mysim odcieniu blondu, które na szczęście latem jaśniały od słońca.

Rozejrzałam się oszołomiona po klasie. Ostatni uczniowie opuszczali salę, Wawrzyniak też już wyszedł.

– Za miesiąc matura, a ty bujasz w obłokach na lekcji, młoda damo. – Laura doskonale naśladowała głos mojego ojca, który lubił mówić do mnie w ten sposób.

Roześmiałam się i zgarnęłam podręczniki do plecaka.

– Dam radę. Wszystko umiem.

– Ech, żebym i ja mogła być tego taka pewna... Zaczynam się denerwować.

Laura przemknęła między ławkami i skierowała się do wyjścia, a ja poszłam za nią. Pokręciłam głową i roześmiałam się pod nosem, kiedy zauważyłam, że znów założyła tę samą krótką spódniczkę, z powodu której dwa dni temu odbyła rozmowę z dyrektorką.

– Przecież masz dobre oceny. I historię w małym paluszku. Wiem, bo tydzień temu cię odpytywałam, pamiętasz? – przypomniałam jej, przystając na korytarzu.

– Ale nerwy potrafią wszystko zepsuć. A co, jeśli zobaczę arkusz i będę mieć pustkę w głowie? – Laura przycisnęła książki do piersi i przygryzła pełne wargi. Kilku chłopaków, opierających się o szafki, wlepiało w nią oczy. – Poza tym czuję presję. Mówiłam ci, jaki jest mój tata. Myśli, że zdam najlepiej w całej szkole, a potem dostanę się na prawo.

Strawberry KissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz