Poszłam dość późno spać, przez co przespałam mój poranny budzik. Chociaż nawet dobrze, bo i tak nie zamierzałam iść dzisiaj do szkoły. Po cudownym poniedziałku (w pełnym sarkazmie) planowałam wylegiwać się na łóżku, obejrzeć jakiś serial i całkowicie odciąć się od innych ludzi. Byłam zła na Nataniela. Że wystawił mnie, nie przychodząc do szkoły. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała.
Po jedenastej zwlekłam się z łóżka, by pójść przymusowo do toalety. Potem nogi same zaprowadziły mnie do kuchni, gdzie z lodówki wyjęłam masło i jajka. Miałam ochotę na jajecznicę, więc też tak uczyniłam. Z talerzem gorącego śniadania i szklanką pełną soku pomarańczowego, poczłapałam do pokoju, gdzie zawinęłam się do pasa po kołdrę, a na wyprostowanych nogach położyłam posiłek. Włączyłam telewizor, którego jakiś czas temu przeniosłam z salonu do mojego pomieszczenia. Gdy moja babcia jeszcze żyła, wygrała w radiu pięć tysięcy i za to mogła kupić dobry sprzęt. Poprzerzucałam kanały, aż znalazłam emitowaną pierwszą część Harry'ego Pottera. Uśmiechnęłam się i pałaszując jajecznicę, wciągnęłam się w magiczny świat.
Gdy pojawiły się napisy końcowe, niemal jak na zawołanie, rozdzwonił się mój telefon. Widniał na nim nieznany numer, ale z lokalizacją w mieście, więc od razu odebrałam.
— Tak?
— Ravena Lancaster? Dobry numer wybrałam? — po drugiej stronie usłyszałam ciepły ton kobiecego głosu — Dobrze się miewasz?
— Miło panią usłyszeć, pani Thompson! — powiedziałam radośnie.
To od niej na moje piętnaste urodziny dostałam polaroida. Opiekowała się mną i kilkoma dziewczynami z mojego pokoju i tego za ścianą, gdy byłam w domu dziecka. Zawsze była dla mnie wsparciem i dużo mnie nauczyła, a przede wszystkim tej pewności siebie i kilku odzywek w razie ewentualnego zagrożenia od rówieśników lub starszych.
— Mi również. Ale Rav, pamiętasz, jak mam na imię? Nie musisz być oficjalna — zachichotała.
— Pamiętam. Ale tak już raczej z szacunku jako do dorosłego.
— Więc jak się czujesz? Samodzielne życie sprzyja? Nie brakuje ci niczego w lodówce?
— Daję radę. I nie, nie brakuje. Jestem oszczędna, więc z pozostawionych pieniędzy babci spokojnie dotrwam do mojej osiemnastki, gdy będę mogła szukać pracy. A przy okazji chciałam podziękować, że dokładacie się do opłat za prąd, wodę i Internet.
— Nie ma żadnych podziękowań! To był nasz obowiązek. Skoro sąd orzekł, że mogłaś wybrać powrót do nas lub zamieszkanie w domu zmarłej babci pod naszą opieką zdrowotną i finansową, a ty zdecydowałaś się na drugą opcję, więc musieliśmy ci to zapewnić.
— Ale tak czy siak dziękuję.
— Za dobre masz serduszko, kochanie. Za dobre — skomentowała — A jak w szkole?
— Poznałam kilka fajnych osób, więc z ich pomocą przygotowuję się do końcowych egzaminów.
— Cieszę się bardzo! Znalazłaś tego, który skradł twoje serce, tak jak zawsze o tym marzyłaś? Pamiętam, jak wymyślałaś mnóstwo historii o tym, jak miałoby wyglądać wasze pierwsze spotkanie, a potem pierwsza randka. To było naprawdę urocze.
Chwilę się zastanowiłam. Jedyną osobą, która przyszła mi od razu na myśl po usłyszeniu słów kobiety był blondwłosy i przystojny przewodniczący szkoły. Wiele wspólnych chwil mieliśmy za sobą. Nasza relacja była silna. No właśnie. A przez tą cholerną rozmowę...
— Ravena? Coś się stało? — dopiero wtedy ocknęłam się.
— Nie, zamyśliłam się.
— Czyli kogoś znalazłaś? — byłam pewna, że pani Thompson w tym momencie uśmiechnęła się łobuzersko.
CZYTASZ
Too close to falling in love ⦁ Nataniel Carello
FanfictionRavena Lancaster w szkole Słodki Amoris nie bez powodu pojawia się zaskakująco na koniec pierwszego semestru. Dziewczyna wydaje się w pełni przeciętna tak jak na pierwszy rzut oka pozostali uczniowie. Jednak kiedy musi załatwić ostatnie rzeczy związ...