W wojnie łatwo się zatracić,
ważne, by głowy nie stracić.
I dosłownie, i w przenośni,
w mózgu nie mieć se narośli.
I nie uciec w jakiś nałóg,
ja rozumiem, dużo żalu.
Lecz alkohol, straszna rzecz,
on jest ostry tak, jak miecz.
Czy wygrana, czy przegrana
zawsze musi być oblana.
Lecz wy tego nie widzicie,
bo jesteście dziś na szczycie.
Lecz ten szczyt jest pozorniutki,
a wy w rowie swym, marnotłuki.
Wasza głowa przeorana,
i z alkoholem zabrana.
Nie umiecie żyć bez tego,
ja sam wiem, to mój kolego.
Ja nie piję, lecz to widzę,
czasem za was ja się wstydzę.
Nie wiem, jak rozmawiać z wami,
jak wy wszyscy tacy sami.
Wy nie widzicie problemu,
lecz pytacie: "Czemu, czemu?"
Póki sami do tego nie dojdziecie,
to wy z tego nie wyjdziecie.
Ja rozumiem, wojna wojną,
ale głowę miej spokojną.
Dziwne, że ja o was piszę,
jak rozmawiam, słyszę ciszę.

CZYTASZ
Z tarczą albo na niej
PoetryKażdy z nas codziennie staje na różnych frontach niektóre z tych bitew są widoczne, inne toczą się w ukryciu. W tych wierszach odkryjemy, jak każdy z nas, niczym wojownik, mierzy się z wyzwaniami życia, zarówno tymi wielkimi, jak i małymi. Czasem od...