Rozdział 2

472 14 0
                                    

Minął miesiąc od mojej przeprowadzki. Zaczęłam świetnie dogadywać się z Avą i zaczęliśmy chodzić razem na imprezy. Poznałam tego całego Kash'a, ale nie wydawał się zainteresowany moją osobą. Wymieniliśmy z dwa zdania, więc nie mogłam go opisać bardziej niż wysoki brunet o ciemnych oczach. Ubiera się raczej wygodnie i przyjaźni się z moim bratem.

Jeżeli chodzi o mnie to nauczanie domowe idzie mi opornie, ponieważ nie ogarniam matmy ani innych przedmiotów ścisłych. Ciągle muszę prosić o pomoc brata, a on ledwo pamięta dodawanie i odejmowanie.

Dzisiaj w planach miałam właśnie męczenie się z zadaniami na egzamin końcowy. Miałam ciszę i spokój, bo Ethan codziennie gdzieś znikał i wsumie za bardzo mnie nie kontrolował. Wracał zazwyczaj wieczorami, podejrzewam, że po prostu pracuje. Zaczęłam robić zadanie z geometrii, ale szybko zorientowałam się, że nie mam linijki, ani nawet ołówka. Zakodowałam sobie w głowie żeby wieczorem pójść do sklepu po przybory, a następnie zaczęłam robić pozostałe zadania.

Po półtorej godziny walki nic nie udało mi się zrobić a ból głowy odczuwalny już na początku się nasilił. Było już późno, więc ogarnęłam się do snu i skierowałam do kuchni po jakieś leki. Czułam już mocne zawroty głowy z przemęczenia. Połknęłam tabletkę, nalałam sobie kolejną szklankę wody i ruszyłam do swojego pokoju. Czynność przerwało mi otwieranie drzwi wejściowych.

- Hejka siostra! - Krzyknął radośnie, a w mojej głowie zaczęłam czuć kłucie. - Coś słabo wyglądasz. Coś się stało?

- Tak. Matma. - burknęłam.

-Jutro ci Kash pomoże on jest zajebisty. - powiedział pewnie Evans.

- Słucham? - Oburzyłam się. - Czemu ty mi nie możesz pomóc?

- Bo on umie lepiej wszystkie przedmioty ścisłe. - Prychnął. - Wyluzuj nie zje cię.

- No dobra. - Burknęłam i skierowałam się do swojego pokoju.

Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale stało się to bardzo szybko.
***
- Char wstawaj zaraz będzie Kash. - Przetarłam oczy i spojrzałam na blondyna z nienawiścią

- Katujesz mnie matematyką o dziewiątej rano! - krzyknęłam z poranną chrypą.

Wstałam i przebrałam się w czarny dres. Nie widziałam sensu malowania się do nauki matematyki. Głowa już mnie nie bolała, ale wzięłam tabletki na biurku w razie czego. Dzisiaj w planach miałam matematykę oraz chemię. Zdecydowanie wolałam pisać eseje na angielski. Kash przyszedł około dziesiątej.

- Hej. - burknął.

- Hej. - poczułam, że robi się niezręcznie. - pomógłbyś mi z tą matmą a później jak damy radę to z chemią?

- Ta. - Usiadł przy biurku i zaczął oglądać zadania. - Przecież to jest banalne.

Prychnęłam cicho, bo te same zadania sprawiły u mnie migrenę. Brunet zaczął mi tłumaczyć sposoby na zadania i później kazał mi je robić i mówić wyniki. Powoli zaczęło mi wychodzić i nawet nauka matmy stała się przyjemna. Wkucie matmy nie poszło mi tak źle, ale przy chemii sam Kash chciał się już poddać.

- Co dostaniesz jak dodasz tlenek i wodorek? - Zapytał z nadzieją, że będę w stanie na to odpowiedzieć.

Cisza, która otoczyła pokój trwała tak długo jak zastanawiałam się nad odpowiedzią. Czyli długo.

- Woda? - Powiedziałam cicho.

- Kurwa Char to było w podstawówce! - krzyknął zirytowany na co ja sama się zirytowałam

- Ale możesz na mnie kurwa nie krzyczeć!? - Wrzasnęłam jeszcze głośniej.

- Nie no ja wychodze. - Westchnął. Przymknął oczy i oparł głowę o dłonie. - Sól. Powstaje sól.

Race with confidenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz