- - - - TAKASHI
Siedziałem na kanapie w swoim mieszkaniu. Odkąd ta mała blondyna się obraziła praktycznie nie spotykam się z Ethanem czy Carterem. Otaczał mnie spokój, który jednocześnie mnie przytłaczał. Mój seans jakiegoś słabego serialu przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. W lekkim zdziwieniu skierowałem się do nich. Bez spojrzenia w wizjer otworzyłem je i zastałem... Ave?- Hej. - Odezwała się pierwsza.
- Cześć. - Szczerze nigdy bym się po niej nie spodziewał odwiedzin. Zawsze przychodziła z Carterem lub nawet Ethanem.
- Wpuścisz mnie czy mam stać na korytarzu jak głupia? - poczułem irytację w jej głosie. Otworzyłem szerzej drzwi na co od razu ruszyła w głąb mieszkania.
- Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz? - mruknąłem, gdy ta ruszyła do lodówki i nalała sobie wody.
- Nie jesteś zbyt dobry w goszczeniu ludzi. - rzuciła popijając ciecz ze szklanki. - to ty mi powiedz co ty odpierdalasz.
Stałem nadal w kompletnym szoku. O co jej do cholery chodziło.
- Nic? - mój głos zabrzmiał trochę pretensjonalnie.
- Dobra skoro nie rozumiesz... - spojrzała mi prosto w oczy, tak jakbym zaraz miał dostać od niej z liścia. - Co
odwalasz z Charlotte.Wszystko jasne.
-Smarkula coś wspominała miłego o mnie? - prychnąłem ironicznie. - to miło z jej strony.
- Takashi. - brzmiała jakby traciła cierpliwość, ale wsumie nie wiem kto tracił ją bardziej. - Miałeś ją zostawić w spokoju. Rozumiem, że nie dasz rady?
- Słucham? - zaśmiałem się.
- Okej, Kash w takim razie zepnij dupę i się postaraj. - westchnęła. - Może zamiast szantażu, zachęć ją?
- Przecież się nie zgodzi. - burknąłem zniechęcony tematem rozmowy.
- To twoje zdanie. Ja na przykład znam obie strony i wiem, że nadal coś jest na rzeczy. - zapewniła na co ponownie sztucznie się uśmiechnąłem. - Co się szczerzysz?
- Ethan by mnie zajebał, a poza tym ona wcale nie jest do niczego chętna. - już naprawdę nie chciało mi się z nią dyskutować.
- Dobra Kash, ja ci tylko mówię żebyś nie odpierdalał, tylko się postaraj. - wyjaśniła kierując się do drzwi.
Wyszła z mojego mieszkania zostawiając mnie z bałaganem w bani. Co ja miałem zrobić skoro ona ma we mnie wyjebane. Mam nadzieje, ze po przejebaniu wspólnego wyścigu kolacja wszystko wyjaśni.
***
Obudził mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Spojrzałem na zegarek i zauważyłem, że dochodzi dwudziesta druga. Zbliżał się czas wyścigów.
Od dawna nie gadałem z Ethanem, więc nie powiem zaskoczyłem się,gdy zaproponował mi powkurzanie jakiś kozaczących bachorów z bogatych rodzin, bo właśnie takie zazwyczaj podejmowały się z nami wyścigów.
Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Odświeżyłem się w formie szybkiego prysznica i przekąsiłem losowy jogurt, który znalazłem w lodówce.Mieszkanie samemu było... nudne. Miało to oczywiście swoje plusy i minusy, jednak od samego dzieciństwa odczuwam samotność, więc jestem już uodporniony na to uczucie. Brak kogokolwiek to moja codzienność. Moim najbliższym przyjacielem jest właśnie Ethan i nie mam pojęcia jakim cudem jego brak nie spowodował we mnie jakiś większych emocji.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk jakiegoś losowego powiadomienia, na które nawet nie miałem ochoty spojrzeć. Założyłem czarne buty i skierowałem się do wyjścia z mieszkania zakluczając je. Ruszyłem w kierunku parkingu zaglądając przy okazji w telefon.
CZYTASZ
Race with confidence
RomanceOpowieść o 18 letniej Charlotte z trudną traumą do przepracowania.