Rozdział 1

204 6 1
                                    

April

Zbiegam szybko po schodach, ledwo unikając spotkania z ziemią, gdy ktoś ponownie dzwoni dzwonkiem.

— Chwila! — Krzyczę, przytrzymując ręcznik, by nie spadł ze mnie.

Podbiegam do drzwi i otwieram je zamaszyście. Szybko rozglądam się wokół, ale nikogo nie ma. Wychodzę na ganek, potykając się o coś leżącego na ziemi. Chwieję się lekko, próbując utrzymać równowagę i opuszczam wzrok, by zobaczyć, co to było.

Marszczę brwi.

Na ziemi leży bukiet czarnych róż. Przez chwilę po prostu stoję i patrzę na nie, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Skąd one się tu wzięły? Czuję, jak dreszcz przechodzi mi po plecach, a serce zaczyna bić szybciej. Pochylam się, by przyjrzeć się im bliżej. Pachną słodko, ale jednocześnie dusząco, jakby kryły w sobie coś. 

Wciągam głęboko powietrze próbując uspokoić nerwy i unoszę bukiet. Jeszcze raz rozglądam się wokół, ale nadal nikogo nie widzę. Zaciskając usta, wchodzę z powrotem do domu.

— April? — Głos matki dochodzi mnie, kiedy schodzi po schodach. Spogląda w moją stronę, a jej oczy natychmiast przenoszą się na czarne róże w mojej ręce. — Co to jest? — Pyta, a w jej głosie słyszę napięcie.

Podchodzi bliżej, marszcząc brwi. Jej wzrok nie odrywa się od kwiatów, a ja czuję, jak robię się coraz bardziej zdezorientowana.

— Ktoś zostawił je pod drzwiami — mówię, wpatrując się w bukiet.

Matka milknie na chwilę, a potem jej twarz przybiera dziwny wyraz, jakby domyślała się o co chodzi. Widzę, jak stara się znaleźć słowa, ale żadnego z nich nie wypowiada. W powietrzu zawisa napięcie, jakbyśmy obie wiedziały, że te kwiaty nie wróżą nic dobrego.

Mogłaś powiedzieć mi prawdę, zanim było za późno. Zawiodłaś mnie, a ja nieudolnie starałam ci się wybaczyć, zapominając o tym, że przeszłość jest coraz bliżej.

Podchodzę do szafki i sięgam po wazon. Wrzucam czarne róże do środka, a z nich wypada biała kartka. Patrzę na mamę czy to zauważyła, ale ona jest wpatrzona w ekran telefonu, szybko zgarniam liścik i odwracam się, kierując swoje kroki na górę. 

Wchodząc do swojego pokoju, odczuwam dziwne wibrację w swoim ciele. Zamykam za sobą drzwi i drżącymi rękoma otwieram kartkę.

Kiedy dzień się skończy, uważaj na demony czyhające pod łóżkiem.

V.

Wstrzymuję oddech, zapatrzona w tekst widniejący na białym tle kartki. Co to ma znaczyć? Każde drzwi przeszłości zamknęłam na klucz, by nie mogły otworzyć się przez ciemność, która chciała mnie w ciągnąć do środka. To nie może zacząć się od nowa. Z mamą uciekłyśmy od tego wszystkiego zaczynając nowy etap w życiu, który nie mógł ulec zniszczeniu. Wrzucam kartkę do szuflady biurka mając nadzieję, że nie wróży ona nic złego.

Idę do łazienki, dokończyć to co zostało przerwane, przez wizytę jakiegoś nieznajomego i odkręcam kurek z woda by spłukać włosy i ciało, ze śliskiego płynu. Zakręcam ręcznik na głowie, mocno go ściskając i patrzę w lustro. Niebieskie oczy jeszcze nie do końca spokojne lustrują moją szczupłą sylwetkę i wywierają myśli co mogłabym zrobić, by być lepsza?

Nakładam podkład, który przyklepuję pudrem. Konturuję twarz, uwydatniając kości policzkowe i zaczynam podkreślać oczy, tuszując rzęsy. Kiedy kończę ściągam ręcznik i włączam suszarkę, przeciągając palcami przez długie, brązowe włosy.

Zapisane w dniach przeszłości 18+ #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz