Rozdział 17

96 5 0
                                    

April

Wzdycham głęboko, próbując się uspokoić i wstaję z kanapy. Powolnym krokiem ruszam na górę. Rozglądam się dookoła, jakby chcąc doszukać się czegoś więcej, jakiegoś ukrytego niebezpieczeństwa czającego się w kątach. Ale niczego nie ma. Tylko pustka, w której wszystko wydaje się trwać wieczność.

Rzucam się na łóżko, a pamiętnik ląduje przede mną. Chwilę wpatruję się w okładkę, jakby miał mi zdradzić coś, zanim go otworzę. W końcu biorę głęboki oddech i zaczynam czytać pierwszą stronę.

Pismo Summer jest staranne, jakby nad każdym słowem się zastanawiała. Już po kilku zdaniach czuję, jak zaczyna rosnąc we mnie nie pokój.

***

23 Października 2019

Dzisiejszy dzień naznaczył moją duszę wysyłając ją prosto do piekła. Czuję jak łańcuch cierniowy oplata moją szyję, uniemożliwiając mi zdolność oddychania.

Pierwszy dzień w pracy u tego skurwiela, zabił cząstki mojego człowieczeństwa. Widok roztrzaskanej czaszki, wciąż wzbudza we mnie obrzydzenie. Kości przebijały się przez skórę, a krew wsiąkała w ziemię namaszczając własny krąg szatana. Nie było tam miejsca na łzy i ból. Krew kapała i mieszała się z błotem, a on patrzył na to wszystko, jakby to był kolejny dzień z jego żałosnego życia.

„Zrozum nikogo nie obchodzi co czujesz, zawsze będziesz sama." – te słowa Chuck wypowiedział obojętnym tonem, jakby były jedyną prawdą, która kiedykolwiek istniała. Jego twarz pozostała nieruchoma, oczy martwe, puste jak te, które widziałam u ofiar organizacji.

Uśmiechnął się, gdy zobaczył moje łzy. To było, jak widok krwi dla drapieżnika. Stałam tam nieruchoma, a jego słowa powoli zżerały mnie od środka, jak trucizna.

Wiedziałam, że miał rację. W tej chwili byłam tylko narzędziem, a kiedy przestanę być użyteczna, zniknę. Bez śladu. Jak każdy przed mną. Organizacja była strukturą bezlitosną, zimną i nieubłaganą, jak dobrze naoliwiona maszyna.

Na jej szczycie stali członkowie – elita, która pociągała za wszystkie sznurki. Oni rządzili w cieniu, kierując każdym ruchem i rozkazem. Wspólnicy, tacy jak ja, byli tylko narzędziami, pionkami w ich grze. Nasza rola była prosta, ale krwawa - karać tych, którzy odważyli się sprzeciwić organizacji.

Kiedy ktoś zawiódł, to ja była wezwaniem do ostatniego wyroku. Moje zadanie było jasne - nie zostawiać śladów. Każdy, kto zdradził wiedział, co go czeka, ale i tak próbował uciec. Naiwność. Nikt nie uciekał przed organizacją. Byłam tam po to, by przypominać im, że nie ma ucieczki, nie ma litości.

Jestem wspólnikiem, bo nie mam wyboru. Każda złamana kość, każdy strach w oczach to tylko przypomnienie, że spłacam grzechy. Moje ręce są brudne od cudzej krwi, ale wciąż nie są czyste od mojej własnej winy. Organizacja wie o naszej przeszłości wszystko. To właśnie dlatego jestem tutaj. Dopóki nie wyrównam rachunków, będę ich narzędziem, posłusznym i bezlitosnym.

***

Podążam dalej, a słowa na stronie zaczynają zlewać się w jeden mroczny, niepokojący obraz. Z każdą przewracaną kartką przerażenie rośnie, jakby wciągało mnie w wir przeszłości, który chciałam pozostawić za sobą.

Dźwięk wibrującej komórki wybudza mnie z czytania. Odkładam pamiętnik na bok i sięgam po nią zastanawiając się, kto mógłby o tej porze pisać.

Zapisane w dniach przeszłości 18+ #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz