Rozdział 29

52 2 0
                                    

April

Przyspieszam, łapiąc jej rękę i ciągnę, żeby się zatrzymała. Mój ruch był zbyt szybki i mocny, by dziewczyna utrzymała równowagę i potyka się o własne nogi, upadając. Jej twarz wykrzywia się w bólu, gdy kurczowo łapie się za brzuch i ledwo oddycha, przez płacz.

— Dziecko... — zgina się w pół, a ja nie wiem co robić.

Boże, co ja narobiłam. Szukam telefonu, ale klnę, gdy przypominam sobie, że zostawiłam go w torebce przy stole.

— Cassie to nie tak.... — szepcze płacząc i unoszę lekko jej głowę.

— Nie mogę go stracić... — mówi ciężko, a ja niewiele myśląc zaczynam krzyczeć, by ktoś nam pomógł.

Słyszę szybkie i chaotyczne ruchy za mną, odwracam głowę i widzę, jak Nico upada obok mnie i przejmuje Cassie do własnych rąk.

— Perełko... Hej... — Szepcze, gdy dziewczyna przymyka oczy. — Zostań tu ze mną, dobrze? We dwoje zostańcie, błagam...

Spogląda w moje oczy i widzę zawód, zmieszany z wybaczeniem. Wie, że nigdy bym jej nie skrzywdziła i gdybym tylko mogła, wzięłabym cały ból na siebie, by ona mogła błyszczeć.

Jesteśmy we dwoje pełni tajemnic, przed nią, dlatego tak usilnie staramy się sobie wzajemnie wybaczyć.

— Trzeba jechać do szpitala — mówi Nikki, kładąc rękę na ramieniu chłopaka. — Chodź pojedziemy z wami.

Chłopak podnosi delikatnie ciało dziewczyny na ręce i kieruje się z Loganem, za którymi podąża ciężko Nikki.

— Pojadę z nimi — mówi Ver, spoglądając na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, gdy wciąż klęczę na brudnej ziemi. — Znając Nico, urządzi cyrk na oddziale.

Odchodzą, gdy nade mną stoją bracia Forester wraz z Rory i Dan'em. Z mojego gardła ucieka głośny szloch, wczepiam palce do włosów i ciągnę za końcówki, by zagłuszyć ból rozrywający mnie od środka.

— Już spokojnie, siostrzyczko... — mówi Dan, kucając przy mnie i biorąc mnie w ramiona. — Wszystko będzie dobrze.

Gładzi moje plecy, łagodnie zataczając kółka na nich. Przyjemne ciepło rozlewa się po mnie, gdy zaciągam się jego zapachem, który otula mnie tarczą bezpieczeństwa. Ciemność na chwilę ucieka, by zaraz wrócić ze zdwojoną siłą.

Szloch nabiera na sile, a dotyk robi się parzący, jakby ktoś przykładał mi do skóry gorący palnik. Odrywam się od Dan'a i odskakuję, upadając na tyłek. Sunę nim po ziemi, aż znajdę się na bezpiecznej odległości i dopiero wtedy unoszę spojrzenie.

Rora stoi zapłakana, wtulając się w Victora, a mnie przechodzi fala zazdrości. To mnie powinien trzymać w rękach i pilnować, bym się nie złamała doszczętnie. Archer przygląda się temu wszystkiemu, jakby była to dla niego tylko zabawa, a mój przybrany brat posyła mi łagodne spojrzenia.

Wstaję chwiejnie i bez patrzenia na nich, odwracam się i rzucam w stronę lasu. Biegnę, ile sił w nogach, zatracając się w gonitwie przed mrokiem, demonami i przeszłością. Przemijam lasy, a liście, szeleszczą pod moim ciężarem. Nie zatrzymuję się, pędzę by uciec od tego co zapisane w dniach przeszłości. To jest najlepsze wyjście z tego koszmaru. Koszmaru, który usilnie stara się mnie dogonić.

To wszystko za bardzo mnie pochłonęło. Gdzie jest ta April, która chciała szczęścia dla wszystkich, poświęcając swoje własne? Nie mogę stać się tobą, pożresz każdą cząstkę mojej duszy, jako swoja przystawkę czekając na więcej.

Zapisane w dniach przeszłości 18+ #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz