Rozdział 5

120 5 1
                                    

April

Pierwszy tydzień zajęć był jak tornado, minął szybko, ale zniszczył mi nerwy. Wszystko dzieje się naraz, a ja próbuję to jakoś ogarnąć. Dzisiaj piątek, więc czuć inną energię. Wszyscy gadają tylko o imprezie.

Mike'a nie widziałam od tej chorej kłótni z Cassie, bo wyjechał na pierwszy mecz drużynowy w tym sezonie. Jego nieobecność jest mi na rękę. Przynajmniej nie muszę się martwić, że wpadniemy na siebie.

Ta cisza między nami daje mi chwilę wytchnienia, ale jednocześnie nie daje spokoju. Boję się tego, co będzie, jak wróci. Nie wiem, co się wtedy wydarzy i to mnie przeraża najbardziej.

— Chyba założę czarną mini z Channel — mówi Cassie, zwracając moją uwagę. — I może szpilki Louboutin? Co myślisz?

— Po co chcesz się tak stroić? Nie możemy zostać w domu, odpalić maratonu Plotkary i najeść się McDonalda? — zrobiłam minę zbitego pieska, ale przyjaciółka puknęła się w czoło.

— Zwariowałaś? Ustawiłyśmy się już z Nico, że o 20 będzie po nas i zawiezie na befor'a do jego siostry — oznajmiła, na co miałam ochotę, się rozpędzić i wbiec w najbliższą ścianę.

— Nie dam rady, mama szykuje kolację. Mam poznać Jake'a i nie uwierzysz, kto jest jego synem — spogląda na mnie i szuka w pamięci. Przewracam oczami na jej Alzheimera. — Dan Hamilton.

— No ta! Zapomniałam, no to idealnie się składa.

— Ta... Podobno się spotyka z jego ojcem.

Cassie zagwizdała z uznaniem.

— No, no, no mamuśka bawi się lepiej życiem, niż ty — powiedziała, naśmiewając się ze mnie na co podstawiam jej haka pod nogi, o które się potyka i ledwo unika spotkania z ziemią.

— Chcesz mnie zabić! — Dramatyzuje, łapiąc się za serce. — Nie mogę być kaleką, na dzisiejszy wieczór — robi pauzę, mierząc mnie gniewnie. — Dojedziesz do nas później.

— No weź, już nigdy więcej cię o nic nie poproszę ale... — przerwałam, gdy uderzyłam barkiem, osobę przechodzącą obok mnie.

Wstrzymuję oddech.

Profesor Aderson patrzy na mnie, jakby chciał mnie ukamienować. Jego śnieżno-biała koszula, już nie jest taka jasna, przez ciemną ciecz, spływająca kroplami na podłogę. Jego wzrok jest lodowaty, a ja niemal czuję, jak napięcie rośnie.

— Ja... — zaczęłam, próbując zapanować nad swoim głosem — Naprawdę, przepraszam. Nie chciałam...

— To już kolejny raz, kiedy nie potrafisz zachować uwagi, gdy jesteś w pobliżu — wtrącił,  a jego głos jest pełen irytacji.

— To był przypadek! — protestuje, czując, jak robię się czerwona. — Naprawdę się nie spodziewałam, że...

— Naprawdę? — przerwał, patrząc na mnie z pogardą. — Zamiast bujać w obłokach, radziłbym zacząć używać mózgu, w końcu od czegoś je mamy.

— Może zacznie Pan korzystać z kursów z kultury, w końcu od czegoś je mamy — powiedziała dziewczyna, stojąc wyzywająco obok mnie.

Profesor wygląda, jakby chciał nas teraz zabić, łapie Cassie za rękę, by odpuściła. Dziewczyna spogląda na mnie, gdy kręcę głową, na co ona przewraca oczami i wzdycha od niechcenia.

Nie wiem co odpowiedzieć, patrzę na plamę kawy, która coraz bardziej rozlewa się po korytarzu. Cała ta sytuacja jest dla mnie tak niekomfortowa, że tylko stoję jak słup soli.

Zapisane w dniach przeszłości 18+ #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz