𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 𝟏𝟎

788 20 11
                                    

Siedzieliśmy na stołówce na przerwie obiadowej. Gadaliśmy i śmialiśmy się, nic nie wskazywało na to że coś się może stać.

Nic bardziej mylnego

Razem z Nicholasem i Mattem śmialiśmy się z żartów Maxa. Gdy po paru minutach podeszła do nas chyba największa szmata w tej szkole.

Amber. Amber Miller. Czyli najbardziej puszczalska dziewczyna z naszej szkoły.

- Czegoś tu szukasz? - zapytałam się jej, ponieważ nikt chyba nie miał takiego zamiaru a ona już chwilę z nami stała.

-Tak właściwie to szukam ciebie, mam pewne pytanie.- powiedziała dziewczyna.

Popatrzyłam się na nią znacząco, żeby powiedziała i sobie stąd poszła.

- Ile razy dałaś Nicholasowi dupy, że nagle się tobą interesuje?

- Ani razu, nie jestem kurwa tobą żeby ktoś się mną zainteresował, muszę mu obciągnąć w kiblu. Chociaż pewnie nawet po tym dalej mają cię gdzieś.

Gdy to powiedziałam, poczułam szczypanie na policzku i jak moja głowa obróciła się w prawo.

Amanda mnie uderzyła. W policzek. Pieprzona Amanda Miller uderzyła mnie w cholerny policzek.

Obróciłam się w jej stronę i patrzyłam na nią z nienawiścią.

- Nie masz prawa tak do mnie mówić, skoro sama się puszczasz. Ile oprócz Nicholasa zaliczyłaś? A może nawet nie umiesz tego policzyć. Nie dziwię się, że Asher cię zostawił, jak będąc z nim puszczałaś się na prawo i lewo. A może już wtedy robiłaś to z Nicholasem? A ta cała wasza nienawiść, to tylko wymówka?

I to był punkt kulminacyjny.

Jeden z powodów dla, których nienawidzę Amandy to to, że chłopak z którym byłam w 2 klasie zdradził mnie właśnie z nią, okłamując mnie że w tym czasie był u swojej babci. Nigdy nie czułam się gorzej niż wtedy gdy się o tym dowiedziałam tak naprawdę przez przypadek. Zobaczyłam jego wiadomości z nią na jego telefonie.

Nigdy nie czułam się większą szmatą.

Mimo że go nie kochałam a poprostu byłam zauroczona jego wyglądem, to i tak bolało.

Gdy tylko moja dłoń spotkała się z policzkiem Amandy, na stołówce momentalnie zapadła cisza.

Większość uczniów tej szkoły wiedziało, że się nienawidzimy. I że my obydwie razem nie może się skończyć dobrze.

I tym razem też się nie skończyło.

Gdy zobaczyłam że Amandzie leci z nosa krew, a ludzie zaczynają panikować poczułam jak z twarzy odpływają mi kolory.

Nie chciałam jej tak mocno przywalić. Mimo że jej się należało, to nie chciałam.

- Co tutaj się dzieje?!- usłyszałam głos nauczycielki od biologi.

No to mam przejebane.

Po chwili usłyszałam jednak inny głos, ten którego spodziewałam się w tym momencie najmniej.

- Nic się nie dzieje proszę pani, poprostu Amanda ma jakieś problemy ze sobą i uderzyła Rosie. Jednak już wszystko dobrze.- powiedział Nicholas, a mi zrobiło się cholernie miło na to co powiedział.

Mimo że pewnie nie zadziała to chociaż spróbował mnie obronić.

- Jak to dobrze jak Rosalie nic nie jest, a Amandzie leci krew z nosa!

- Nie powiedziałem tego, że Rosie jej nie oddała.

Nicholas zamknij się już lepiej. Naprawdę.

- Amanda idź do higienistki z kimś, a ty - pokazała na mnie- idziesz za mną. Konsekwencje cię nie ominą.

To keep it as it always isOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz