Macy nie wiedziała czy kiedykolwiek w życiu poczuła się aż tak samotna i opuszczona. Była z tego powodu na siebie zła. Z drugiej strony obecność niebieskookiego w swoim życiu zawsze stawiała jako pewnik, może to właśnie w tym popełniła błąd. Zakładała że zawsze będzie. Na coś takiego pozwoliła sobie tylko względem niego, a to pozwoliło złamać jej serce.
To było głupie. Tak strasznie głupie, że spowodowało walkę między nią a tym aby nie wypuścić kolejnych łez. Poległa jednak na każdej płaszczyźnie na jakiej tylko mogła. Clay w końcu nic jej nie obiecał, nie należał do niej a ona zwyczajnie pomyliła jego dobroć i chęć pomocy z czymś więcej. Ależ była idiotką.
Usłyszała kiedyś że gwiazdy mają błogosławić każdemu kto zakocha się w swym najlepszym przyjacielu. Wtedy śmiała się z tego i uważała to za idiotyzm, teraz jednak...
Nie wiedziała jak poradzić sobie z odrzuceniem. Na dodatek była zła z powodu że chłopak zdecydował się jej posłuchać i nie odzywać się, choć wyraźnie czuła że chce to zrobić. Księżniczka wiedziała jednak że jest zbyt słaba by móc go teraz wysłuchać.
Gdy dotarli do wyznaczonego miejsca był prawie wieczór. W normalnych okolicznościach rozumiałaby że ktoś nie życzy sobie najścia o tej godzinie, w tym wypadku jednak i to jakie katusze przeżywać musiała przez ostatnie godziny sprawiło że weszłaby do tego domku nawet siłą.
A jako że Clay był prawdziwym dżentelmenem a ona rodowitą damą, to opuszczając pojazd Niebieski Rycerz oczywiście zaproponował rękę by pomóc jej zejść, a ona elegancko to zignorowała.
Przewróciła tylko oczami i odwróciła się w drugą stronę gdy usłyszała jak pozostała dwójka szepcze coś o ''gęstej atmosferze''. Niech ich diabli za to, i całą tą fascynację sobą. Szczęście Macy było takie że nie musiała tego długo znosić. Patrząc na nią i bruneta szybko rzucili że wyruszą znaleźć nocleg zanim się ściemni i za jakiś czas powinni wrócić.
- Posłuchaj mnie... - Zaczął gdy pozostała dwójka odjechała.
- To tamto domostwo? - Szybko wskazała palcem dom w oddali, nie chcąc zaczynać rozmowy.
- Tak. Macy...
- Chodźmy zatem, nie ma co tracić czasu. - Nie czekając na niego, wyruszyła polną ścieżką.
Za sobą usłyszała długie westchnięcie, lecz po chwili również i ciężkie kroki. Nie wiedziała jak długo uda się jej zachować tą postawę, lecz jak teraz wyglądać będzie miała ich relacja? Nie chciała o tym myśleć.
Gdy ustali przed drewnianymi drzwiami odważył się spojrzeć na nią tylko na jedną, krótką chwilę, po czym donośnie zapukał. Minęła minuta a on ponowił czynność. Już miała zacząć w swym umyśle przeklinać swój los, gdy po drugiej stronie usłyszeli ciche szamotanie. Spojrzeli po sobie w niemym pytaniu.
Macy spodziewała się mężczyzny, w swej wyobraźni przedstawiła go sobie jako samotnika, nie lubiącego towarzystwa innych,, może coś po pięćdziesiątce lub sześćdziesiątce. Kogoś kogo na pewno nie domniemała się spotkać to około dziesięcioletniego chłopca. Szczególnie wpatrzonego w Claya jak w obrazek.
- Jesteś tu sam? - Zapytał brunet sprawdzając adres.
Zgadzał się.
- Bogowie... A ojciec mówił że mam zakaz tak wysoko wspinać się po drzewach. Spadłem i nie żyję prawda? - Chłopiec mówił szybko z przerażeniem. - Myślałem że nabiłem sobie dziś tylko guza a nawet nic mnie nie bolało, dlatego nic mu nie powiedziałem. Ale racja, jakoś tak po powrocie nie zwracał na mnie uwagi. To dlatego że nie żyję, moje ciało zostało pod dębem a ja jestem tu tylko duchem. Jesteście aniołami które przybrały postać abym się nie bał pójść z wami prawda? - Spytał ich z przerażeniem, po czym głośno warknął i kopnął kamień znajdujący się na progu drzwi. - Ale siara! Przejść na drugą stronę bo poślizgnęło się na gałęzi! Jeszcze przychodzicie do mnie w cieleniu Rycerzy Nexo aby sobie ze mnie podrwić.
CZYTASZ
Bound By Destiny - Nexo Knights
FanfictionAktualizowane tak często jak kot napłakał, ale ta opowieść wciąż żyje i jest pisana 🫶 Straciłam stare konto i fika na nim, lecz moje zranione serduszko nie mogło znieść że nie dokończyłam go, dlatego lecimy z tym od nowa