Clay był wdzięczny Aaronowi i blondynce za to że skutecznie udawali brak swojej obecności przy jego napadzie emocjonalnym. I pewnie gdyby miał teraz luksus swobodnego karcenia się w myślach, robiłby to przez następne długie godziny. Nie miał jednak czasu na ten przywilej.Fakty pozostawały faktami, teraz musiał myśleć strategicznie. Duży problem leżał jednak w tym że owej strategii nie posiadał. Został wciągnięty w wir tak nagle i bez swej woli, że wszystko to wydawało się niemal mglistym koszmarem. Ileż on by oddał by to wszystko okazało się teraz tylko jednym z nich.
- Clay, musimy ruszać dalej. W tym miejscu prędzej czy później zostaniemy zauważeni. - Odezwał się cicho Aaron.
Brunet wiedział że Fox ma rację, nie wiedząc jednak jak bezpiecznie przeprowadzić przyjaciół przez Piekło, po raz kolejny miał wrażenie jakby grunt pod jego stopami zaczął wirować. Jak do cholery miał to uczynić?
Nie znał tego przeklętego miejsca, ani nie wiedział dokąd prowadzi jakakolwiek droga w nim. Na Świętą Mali i wszystkich innych okrutnych Bogów, on mógłby tu dobrowolnie pozostać, byleby pozostała trójka tylko bezpiecznie się stąd wydostała.
Wychylił się jako pierwszy. Z sercem głośno dudniącym w klatce, dał znać reszcie aby ruszyli za nim. Idąc na czele wyczulony był na najmniejsze docierające wokół nich dźwięki. Skądś kapała woda, a skądś w oddali jakby słyszał przytłumioną pracę kilofów. Były też krzyki. Zapierające dech w piersiach krzyki.
Próbował nie dopuścić do swych myśli ich źródła. Natura Niebieskiego Rycerza kazała podąrzyć za nimi. Nie mógł jednak tego zrobić. To co działo się w tych murach było dla niego tajemnicą, priorytetem była jednak księżniczka. Długo pozwalano bawić się jej w rycerza i sam czarodziej był pod wrażeniem jej zapału i umiejętności, to jednak nie było jej miejsce. Urodziła się z przeznaczeniem. Pierworodna i jedyna następczyni największego imperium. Wdzięczny był jej ojcu za to że choć na chwilę pozwolił zaczerpnąć jej życia którego pragnęła, będąc świadomym z jakim ryzykem się ono wiązało. Jej obowiązkiem było jednak co innego i choć łamało go to, przysiągł sobie że dopilnuje, aby to w co ją teraz wplątał było jej ostatnią misją. Jeśli w tym przypadku ceną jej ochrony była jej nienawiść... gotowy był ją zapłacić. Kochał tę dziewczynę zbyt mocno by pozwolić jej odejść w inny sposób.
Powinien się tym martwić jednak później, a pozostanie w swych zbłądzonych myślach było błędem. Pamiętał jedną z swych pierwszych lekcji w Akademii Rycerskiej, zajęcia po których jako mały chłopiec przysiągł sobie że będzie najlepszy na roku. Wspomnienie nauczyciela, który dał mu poniżającą reprymendę na tle klasy za brak uważności i śmiechy pozostałych dzieci. Od tamtego momentu w takich sytuacjach już nigdy więcej nie pozwolił na błądzenie w swym umyśle. Aż do teraz, i miało go to sporo kosztować.
- Hej, wy tam! Zatrzymać się!
Zawołał mężczyzna, który wyłonił się z jednego z szlaków przed nimi. Miał ten sam cholerny mundur co pozostali. Brązowe włosy były starannie przystrzygnięte, a oczy tego samego koloru emanowały chłodem. Clay automatycznie spojrzał na przymocowaną plakietkę, odczytać zdąrzył jednak tylko pierwszą jej część na której widniał napis Boris.
Szybko rzucili się do biegu w przeciwnym kierunku. Młody czarodziej przeklnął wszystkich w zaświatach za uznanie że genialnym pomysłem będzie teraz odebranie mu mocy. Od zawsze daleko mu było do uduchowienia i wiary, w tej jednak chwili gdy mógł zrzucić winę niefortunnych zdarzeń na cokolwiek konkretnego, z chęcią to uczynił.
W ogólnym rozrachunku był wkurzony, uczucie to jednak spotęgował fakt że mężczyzna podąrzający z nimi magią posługiwać się mógł bez problemu. Udowodnił to w momencie w którym kamienna ściana wyłoniła się z podłoża, brutalnie rozdzielając ich grupę.
CZYTASZ
Bound By Destiny - Nexo Knights
FanfictionAktualizowane tak często jak kot napłakał, ale ta opowieść wciąż żyje i jest pisana 🫶 Straciłam stare konto i fika na nim, lecz moje zranione serduszko nie mogło znieść że nie dokończyłam go, dlatego lecimy z tym od nowa