6

101 6 21
                                    

W jej odczuciu od tego feralnego dnia minęła cała wieczność. Dni upływały dłużąc się niemiłosiernie, kpiąc z jej tęsknego serca. Głowę natomiast nawiedzały natłoki myśli, które z czasem jak zauważyła, niosły za sobą cichą obawę o kolejną dobę. Nie miała co do tego podstaw, wiedziała o tym. Brunet był stabilny, a w tym przekonaniu utwierdzały ją godziny mozolnego wgapiania się kardiomonitor. 

Problem nie leżał jednak po tej stronie. Czuwający nad młodym czarodziejem zapewniali ją że to normalne, że musi uzbierać się w cierpliwość gdyż chłopak nabiera sił. Gdy po raz pierwszy usłyszała te brednie miała ochotę zmieszać ich z błotem. To nie było normalne, normalnym nie było to że poddali go śpiączce farmakologicznej gdyż sami obawiali się oddziaływania Cieni Nurtu. 

Tylko bogowie wiedzieli, trzymając ją na niewidzialnym sznurze by nie zrobiła jakiegoś głupstwa, jak wściekła była na Uzdrowicieli podejmujących tą decyzje ponieważ bali się odpowiedzialności zmierzenia się z nieznanym im przypadkiem.

Macy szybkim truchtem zmierzała właśnie do skrzydła na oddziale w którym leżał rycerz. Clara dała jej znać by jak najszybciej dotarła do sali przyjaciela, stwierdzenie iż była kłębkiem nerwów było zdecydowanie zbyt słabym określeniem.

Z dziewczyną znała się od najmłodszych lat. Była ona córką Uzdrowicielki u której mała Macy przebywała nadzwyczaj często. Księżniczka do czwartego roku życia była bardzo chorowitym dzieckiem, przynajmniej tak jej opowiadano. Podobno z łatwością łapała infekcje, a wizyty Uzdrowicieli były na porządku dziennym. Wszystko to pamiętała jak przez mgłę, z łatwością jednak mogła teraz stwierdzić że ponad połowa z tych przypadków na pewno wyolbrzymiona była przez jej ojca.

W głowie jednak szybko pojawiało się usprawiedliwienie jego ojcowskiej troski. Zdawała sobie sprawę dlaczego reagował tak na każde jej nawet najmniejsze osłabienie. 

Była wręcz wymodlonym dzieckiem.

Z różnych ust słyszała jak para królewska przez lata starała się o dziedzica dla Knighton. Była świadoma ich przeszłości i znała przypadek ich zaaranżowanego małżeństwa. Pomimo tego, patrząc na nich teraz, nadal nie mogła uwierzyć w to że ta dwójka żywiła do siebie kiedyś wyłącznie głęboko zakorzenioną nienawiść. 

Lubiła słuchać o ich przeszłości, a historie z pierwszych rąk były jej ulubionymi. Dzięki temu mogła ich bardziej zrozumieć, lecz o Bogowie... nigdy nie przypuszczałaby do czego byli zdolni. Starsza służba z uśmiechem na twarzy opowiadała jej o skandalach które wywołali jej rodzice w wieku siedemnastu lat, gdy dowiedzieli się o sojuszu zawartym przez jej dziadków i jego cenie. Słyszała o próbach niedopuszczenia do zawarcia świętego związku, oraz scenach które potrafili wywołać przy przedstawicielach wszystkich sześciu dworów. 

Może i była buntowniczką dzierżąc na sobie zbroje, lecz z historią o ich kompromitacji na tronie za panowania jej dziadka, której raczej wolałaby nie znać... Oh, była pieprzonym aniołkiem. No może nie do końca...

Jednak widząc jej ojca patrzącego na matkę z wzrokiem wypełnionym miłością, to zawsze wydawało się dla niej tak odległe... Nie umiała więc wyobrazić sobie co ta dwójka ludzi musiała czuć, gdy uczucie między nimi dopiero co zaczęło się powoli jarzyć, a wśród ludu rozpowszechniła się plotka że jej matka nie może począć dziecka przez karę Boską. Nie zważając na fakt jak irracjonalnie to brzmiało, tłumaczono im że to ich wina. Że za zaciekłe próby ingerencji w Boskie plany co do złączenia tej dwójki w przeszłości, teraz odbywają należytą im pokutę. 

Ludzi od zawsze interesowało to co dzieje się w małżeńskim łożu królewskim. Tak po prostu było. Macy jednak nie mogła wyobrazić sobie jak bardzo rozwścieczona by była, gdyby robiono jej to co robili jej rodzicom. 

Bound By Destiny - Nexo KnightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz