W momencie przekraczania muru zamkowego Macy czuła coraz większą gulę w gardle. Doskonale wiedziała że brunet cierpi bardziej aniżeli był skłonny się do tego przyznać. W trakcie jazdy mocno podupadł na siłach, co wprawiało ją w coraz mocniejsze uczucie niepokoju. Gdy usłyszał o jej planach w związku z nim, które obejmowały zabranie go w trybie natychmiastowym do najlepszych Uzdrowicieli Knighton, idiota buntował się. Chciał aby w pierwszej kolejności zobaczyli go medycy którzy zostali przydzieleni im na osobność w momencie rozpoczęcia służby dla Królestwa. Na wpół przytomny próbował argumentować to tym iż byłby na ustach połowy populacji tego mocarstwa przez następne dwa dni. Rzeczywiście dramatyczny powód dla którego warto odmówić swojemu zdrowiu. Jaka szkoda że księżniczka w chwili natychmiastowego kazania kierowania się do sal szpitalnych miała gdzieś ciche sprzeciwy bruneta.
A już na pewno nie żałowała swej decyzji w momencie w którym Uzdrowiciel rzucając oko na stan chłopaka, w trybie natychmiastowym zebrał grono współpracodawców bez zwłoki zabierając go na stół operacyjny.
Matulu... gdy adrenalina zaczęła powoli ustępować miejsce zrozumieniu sytuacji co tu się właśnie działo, debatowała czy tego dnia właśnie nie była blisko pobicia swojego żenującego rekordu wylanych łez w ciągu dwudziestu czterech godzin.
Równie szybko co reszta drużyny, w pałacowej poczekalni znaleźli się również jej rodzice, niemal od razu zawiadomieni o następstwach dzisiejszego dnia. Stres Macy pogłębiał się z każdym padającym pytaniem. Bo przecież jak miała powiedzieć własnemu umartwionemu ojcu że to ona była na celowniku wroga, jak miała mu powiedzieć że straszliwe przeczucie podpowiadało jej że gdyby niebieskooki nie odwrócił przypisanych im ról w boju, ona nie leżałaby teraz na zimnym stole zabiegowym, a przykryta od stóp do głów białą tkaniną.
- Jak długo znajduje się już za tymi drzwiami? - spytała królowa.
Macy rozpuściła i przejechała dłonią po swoich długich włosach, jednocześnie siadając na plastikowych krzesłach ustawionych wzdłuż ścian. W tem momencie pragnęła jedynie chwili spokoju i izolacji od wszystkich i wszystkiego.
- Jakieś trzydzieści minut, nie dłużej. - odpowiedzią wyręczył ją Aaron, za co była mu dozgonnie wdzięczna.
- Może wyjdziemy z tego holu? Myślę że nam wszystkim łatwiej będzie zrelaksować się w swoich pokojach.
Wiedziała o co chodzi jej ojcu. Sam nie chciał rozważać nad tym że jego córka także brała w tym udział, że to mogła być ona, a serce łamał jej fakt że prawda której on nie znał była bliższa niż mógł się spodziewać. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego że jeżeli uczyniłaby o to o co prosi, gdyby rzeczywiście zamknęła się w swych komnatach bezpieczna, Król udawałby że nadal jest tylko i wyłącznie jego małą księżniczką. Że jego ojcowska miłość jest w stanie ochronić ją przed całym złem tego świata. Mimo tych wszystkich niezliczonych kłótni, kochała go. A im starszą była, tym częściej przez jej głowę przemykała słaba myśl że byłaby w stanie to dla niego zrobić. Lecz życie w pozłacanej klatce nigdy nie było tym czego pragnęła. W końcu to herb matki nosiła z dumą, to jej charakter i waleczność odziedziczyła. I choć wiedziała że któregoś dnia będzie musiała zrezygnować z życia które teraz prowadzi na rzecz Królestwa, to jeszcze nie dziś.
- Mimo wszystko zostanę, nie chcę przegapić czegoś ważnego. - posłała im najbardziej wyćwiczony uśmiech, na który było ją w tym momencie stać.
Widziała że gdyby nie jej matka, Król nadal próbowałby ją przekonywać, jednak pod ciężarem dłoni żony na swym ramieniu odpuścił. Spojrzenie którym ją obdarował było zamglone przez sytuację w której się znaleźli. Wiedziała że obydwoje jej rodziców lubią bruneta i darzą go czcigodnym szacunkiem. Cholera, jako jedyny dostał w przeszłości propozycje wstąpienia w szeregi w prywatnym oddziale jej ojca. Miała to być tajemnica, o której dość szybko się dowiedziała.
CZYTASZ
Bound By Destiny - Nexo Knights
FanfictionAktualizowane tak często jak kot napłakał, ale ta opowieść wciąż żyje i jest pisana 🫶 Straciłam stare konto i fika na nim, lecz moje zranione serduszko nie mogło znieść że nie dokończyłam go, dlatego lecimy z tym od nowa