15

58 2 0
                                    



Uczucie to było słodko-gorzkie.

Nie śmiał ruszyć ani palcem, by tylko jej nie obudzić. W teorii powinien być już do tego przyzwyczajony, prawda była jednak taka że nigdy nie zdążył tego uczynić. Dzisiejszy poranek w jego odczuciu był jakiś inny. Patrzył na śpiącą kobietę skuloną obok niego i nie wiedział czy Bogowie mu błogosławili czy utępiali. Był to problem, problem sporego kalibru. To co obecnie działo się między nimi, nie miało prawa zaistnieć. Kiedyś karcił się za samo nieświadome fantazje o tym, dziś grzeszył naumyślnie. Na wojnie i w miłości podobno wszystko było jednak dozwolone, a on był niebezpiecznie blisko obu tych rzeczy. 

Odwrócił swą głowę ku szybkie, która pomału zaczęła wpuszczać do kwatery smugi porannego światła. I choć nie miał ochoty jeszcze wstawać, musieli to zrobić. Na jego usta wkradł się drobny uśmiech na myśl, że zanim zdoła wyciągnąć dziewczynę spod pierzyny miną zapewne dwa kwadranse. Prawdopodobnie nawet go przeklnie. 

Zazdrościł mężczyźnie którego będzie tak przeklinać co poranek.

Spojrzał na nią po raz kolejny, chcąc zapisać to wspomnienie w szufladach swej pamięci. Możliwości codziennego widoku jej takiej też będzie zazdrościł. Podniósł się z myślą że nie może pozwolić by jego tok rozmyślań zszedł na tą drogę. 

- Macy, musimy już wstawać. - Powiedział, odgarniając jednocześnie luźne kosmyki włosów z twarzy dziewczyny. 

Nie przyniosło to żadnego rezultatu.

Pochylił głowę i uśmiechnął się pod nosem, w zasadzie mógł jej dać jeszcze piętnaście minut. Sam jednak wstał, ruszając po cichu w kierunku drzwi. Nie było sensu zwlekać z czymś z czym i tak musiał się zmierzyć. Nie spodziewał się jednak że w kuchni oczekiwać będzie już na niego mężczyzna. 

- Mam nadzieję że noc była dla was choć w drobnej mierze przyzwoita. Wiem że nie są to warunki do których przywykliście w Knighton, mimo to...

- Nie ma się nad czym rozwodzić. - Wtrącił się szybko brunet. - Służba królestwu nauczyła nas funkcjonowania w wielu warunkach.

Z niepewnością przyjął podaną mu szklankę wody. Patrzył na nią mocno ściskając w swych dłoniach, próbując nie ugiąć się pod intensywnym spojrzeniem Brysona. Cisza która między nimi nastała, była dla młodego czarodzieja niemal zbyt krępująca.

- Anonimowo nakierowałem Merloka na ciebie, lecz nie wiedziałem jak sprawa ta potoczyła się dalej. Po raz pierwszy usłyszałem o tobie trzy lata temu, gdy musiałem udać się na targi i przez przypadek podsłuchałem o tym że w rodzimym imperium Królowej Charlloty jej brat urządził uroczysty egzamin Akademii Rycerskiej. - Przerwał na chwilę. - Możesz nie wierzyć, ale wnet chciano wzywać uzdrowiciela gdy w uszach mych rozbrzmiało twe imię. Za jedne z ostatnich monet kupiłem gazetę w której opisano to wydarzenie... i ujrzałem tam ciebie. Nie miałem żadnych wątpliwości że to właśnie ty. Po raz drugi chciano wzywać uzdrowiciela gdy przeczytałem o wydarzeniach które miały miejsce na tej gali. 

- Nie wspominajmy o tym. - Niebieskooki zamknął oczy i odetchnął głęboko. - Nie za bardzo lubię wracać do tego co się tam stało. 

- Znalazłem lokalną drukarnię w której opisywali dzieje z terenów całej Rady Pięciu i od tamtej pory kupowałem ją regularnie. Niemal z każdym nowym wydaniem czytając o tobie i twych przygodach, miałem wrażenie że przyprawiasz mnie o zawał serca.

- Mam za to przeprosić? - Zapytał z przekąsem większym niż miał w planie. 

- Nie, oczywiście że nie... - Mężczyzna umilkł. - Po prostu za każdym razem prócz okropnego strachu o ciebie, towarzyszyła mi również myśl... Jak ktoś taki jak ty, mógł powstać z kogoś takiego jak ja. 

Bound By Destiny - Nexo KnightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz