2

84 7 12
                                    


Dziewczyna miała ochotę przeżegnać się w momencie wejścia do jadalni, gdy tylko spostrzegła utkwiony w niej sądowniczy wzrok reszty. Idąc powolnym krokiem na niechybne pole bojowe którym tego ranka miał okazać się stół jadalny, zastanawiała się czy przez ostatni czas uczyniła coś co mogłoby rozgniewać Bogów, ponieważ wzrok blond włosego siedzącego tuż na przeciwko niej dawał jasno do zrozumienia iż tego ranka wyraźnie nagromadzone zgrzyty minionego tygodnia odbiją na niej dziś piętno.

Niech Mali ma ją w opiece...

Wiedziała co się szykuje. Wiedział to także brunet, któremu ostatniego czasu niemalże rutyną stało się ćwiczenie swej silnej woli aby to przypadkiem nie przetestować swych nowych umiejętności na Lancelocie Richmondzie II. Nie żeby nie miała ochoty obdarować się widokiem takiego zdarzenia, lecz Clay i jego nienaganne trzymanie emocji na wodzy nie pozwoliły wypełznąć... czemukolwiek co siedziało mu teraz w głowie na światło dzienne. Dobrze. Chociaż jedno z nich powinno trzymać tego dnia nerwy na wodzy, i być może powinno być jej z tego powodu wstyd gdyż to nie ona doznała na skórze przekleństwa okrutnego czaru z którym musiał się zmierzyć ich lider, ale dzisiaj nie miała siły by z ich dwójki być tą osobą. Mimo wszystko była właśnie po czterdziestu pięciu minutach snu i nocy pękania mózgu, więc samolubnie przyznała sobie ciche pozwolenie na ten zołzowaty akt.

Poza tym niegroźne i subtelne drwiny z strony pozostałych domowników Fortexu o ich mniemanym parowaniu od pewnego czasu nie miały kresu. Ku jej przerażeniu stało się to sposobem na finezyjną rywalizację między Lancem a Clayem. Czarodziej i on od pierwszego dnia w akademiku skakali sobie do gardeł, a ona miała teraz tym wszystkim płacić.

Z niebieskookim próbowali puszczać to koło uszu i często nie reagować na idiotyczne zaczepki. Ale jak mogła to robić? Jak mogła to robić gdy słowa wypowiadane w kontekście żartu były jej głębokimi pragnieniami? Wiedziała jak to wygląda z boku, oraz zdawała sobie sprawę z tego że reszta drużyny, wszyscy, bez wyjątku są jej przyjaciółmi i powiernikami... Co nie zmieniało faktu że raz na jakiś czas Lance był skończonym dupkiem a ona miała ochotę wydłubać mu oczy tępą wykałaczką. A dzisiaj wybrał okropny dzień aby zaleźć jej za skórę.

Spojrzała na wolne miejsca i wzięła dyskretny głęboki wdech. Oczywiście pewien brunet z natury był wirtuozowskim dżentelmenem i naturalnym ruchem odsunął jej krzesło zanim sam zasiadł do stołu. Przywykła do tego, zresztą w ten dziwaczny sposób tylko jemu na to pozwalała, co nie zmieniało stanu rzeczy że dzisiaj ten gest przykuł niechcianą uwagę tłumu. Udając że tego nie zauważyła zaczęła nakładać na pieczywo różnego rodzaju dobra, mając nadzieję że ktoś szybko wyjmie spod lady coś mocniejszego.

I Bogowie jej świadkiem jak bardzo starała się zignorować fakt że pewien tuman gapi się na nią z tym cholernym uśmieszkiem... lecz ona była głodna, zmęczona i zbliżał jej się okres, więc dorośle planowała olać temat. Przynajmniej do momentu w którym blondyn nie wypowiedział swoich słów.

- Tylko uważaj aby dzieci z tego nie było.

Kanapka na której zamierzała skupić całą swoją uwagę, właśnie zatrzymała się w połowie drogi do jej ust.

- Rozumiem że obrałeś sobie dziś za punkt honoru wyprowadzenie nas z równowagi nim odejdziemy od stołu, ale odpuść sobie, moje nerwy i tak są już zszargane tego ranka.

- Ktoś tu dziś wstał lewą nogą - gwizdnął Aaron na jej wypowiedź, jednak nieszczególnie zwróciła na nią uwagę.

- Marudna jesteś. Clay, czyżbyś nie potrafił dogodzić naszej księżniczce? Jak widać Cain nie władał magią a znacznie sprawniej posługiwał się różdżką ku upodobań naszej drogiej Macy.

Bound By Destiny - Nexo KnightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz