6.Wega

213 25 4
                                    

Od ostatniego wydarzenia na imprezie minęły dwa dni. Jebane 48 godzin, podczas których próbowałam dogadać się z Nicole. Sobotni poranek był bardzo dziwny, bo dziewczyna w ogóle się do mnie nie odzywała, tylko zabrała swoje rzeczy i poszła do domu. Od tego dnia nie rozmawiałam z nią, chociaż bardzo chciałam wszystko wyjaśnić. Zresztą, dzięki mnie uniknęła wielkiej tragedii, ale dzisiaj miałam dość milczenia, bo właśnie stałam przed drzwiami jej domu i zamierzałam z nią porozmawiać. Po chwili drzwi się uchyliły a zza nich wyłoniła się moja przyjaciółka.

- Możemy pogadać? - zaczęłam spokojnie. - Od naszego ostatniego spotkania porobiło się trochę dziwnie, nie sądzisz? - zapytałam i uniosłam brwi ku górze.

- Tak, chyba trzeba wyjaśnić parę spraw. - westchnęła. - Wchodź. - powiedziała, po czym szerzej uchyliła drzwi.

W środku był jak zwykle nienaganny porządek. Na ciemnych meblach nie było ani grama kurzu, na oknach nie odbijała się ani jedna smuga, a zasłony były idealnie wyprasowane. Na dużej, jasnej kanapie smacznie spał Ares. Pies Nicole.

Nie pewniej niż zwykle weszłam do pomieszczenia, po czym skierowałam się w stronę fotela, na którym usiadłam.

- To od czego chcesz zacząć? - mruknęła siadając naprzeciwko mnie.

- Myślę, że to ty masz mi więcej do powiedzenia. - odparłam. - Ja zrobiłam to, co było słuszne. - wzruszyłam ramionami.

- Skończ Madison. - prychnęła pod nosem. - Musiałaś mnie tam przed wszystkimi ośmieszyć? - zatrzymała się. - Ośmieszyć przed nim?

Musiałam przeanalizować dwa razy jej wypowiedź, bo początkowo nie zrozumiałam jej.

- Chwila, czy ty żałujesz, że cię stamtąd zabrałam? - szerzej otworzyłam oczy.

- A wiesz, że tak? - sucho się zaśmiała. - Chciałam tego, bo to z nim spędziłam cały wieczór miło. To z nim przegadałam i przetańczyłam każdą piosenkę. Dobrze się przy nim czułam. - powiedziała nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wiem Madison, że jesteś bardzo uprzedzona do niektórych ludzi, ale to nie znaczy, że wszyscy są. - ponownie się zatrzymała. - Ja nie jestem.

Nie miałam pojęcia, co mam jej na to odpowiedzieć. Po prostu mnie zamurowało. Wpatrywałam się w jej rude włosy i pierwszy raz od dawna zabrakło mi języka w ustach.

- Nie będę ci tego wypominać w nieskończoność. - blado się uśmiechnęła. - Ale następnym razem nie decyduj za mnie. - cicho westchnęła. - I przez ciebie mi teraz nie odpisuje. - zrobiła groźną minę. - Nieźle musiałaś mu przywalić.

- Ręka piekła mnie całą noc. - cicho się zaśmiałam. - A z tym odpisywaniem, może uda mi się coś załatwić. - wzruszyłam ramionami.

- Nie musisz nic robić, to i tak by nie wypaliło. - powiedziała podnosząc się z fotela. - Jak mamy wszystko wyjaśnione, to idziemy napić się kawy mrożonej. - zarządziła.

Po tamtej rozmowie niby wszystko wróciło do normy, ale ja i moja niezrozumiała chęć naprawiania wszystkiego, nie dawała mi spokoju. Musiałam odwrócić to, co zjebałam. Postanowiłam napisać do Aarona. Tak, było to bezmyślne i głupie, ale to zrobiłam i z perspektywy czasu nie żałuje. Przeprosiłam go za tego liścia, którego mu sprzedałam i wyjaśniłam całą sytuację. O dziwo odpisał i zrozumiał to, że się najzwyczajniej w świecie martwiłam o przyjaciółkę. Teraz pozostaje mi tylko poczekać na rozwój sytuacji.

***

Po dodatkowych zajęciach biologii, w które wkręciła mnie pani Grace, mogłam wreszcie opuścić budynek szkoły. Nicole swoje zajęcia skończyła dobre 2 godziny temu, więc byłam zmuszona do samotnego powrotu do domu. Wkroczyłam na pusty, szkolny parking, gdy uderzyła mnie fala chłodnego wiatru. Niebo przykryły kłęby czarnych chmur, tak samo jak niecałe dwa tygodnie temu, kiedy to rozładował mi się telefon i nie miałam jak wrócić do domu. Pamiętam, jak na nogach z waty podeszłam do grupki nastolatków, w której znajdowali się Aaron i Ethan. Na samą myśl o tym wspomnieniu niekontrolowanie się uśmiechnęłam. Gdy kierowałam się w stronę wyjścia z parkingu, mój telefon zawibrował, a na jego wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Nicole.

What Would Be, If...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz