13.Altair

227 20 6
                                    

Znacie to uczucie, kiedy jesteście w parku rozrywki i wszystko jest dobrze, aż do momentu pójścia na tą jedną kolejkę, na której przy ogromnym zjeździe odbiera wam tlen i nie możecie krzyczeć?

To właśnie czułam tamtego październikowego wieczoru, siedząc na zimnym krawężniku przed kawiarnią Palermo z ustami złączonymi w głębokim pocałunku, którego w teorii nie chciałam, lecz podświadomie wyczekiwałam go, jak nadchodzącego Świętego Mikołaja w Boże Narodzenie.

Nigdy bym nie pomyślała, że będę wyczekiwać momentu w moim życiu, którego kiedyś tak bardzo znienawidzę.

Znienawidzę za to, że pewne uczucie, które siedzi gdzieś wewnątrz mnie, będę w stanie postawić na drugi plan.

Znienawidzę za to, że nasz koniec będzie moją winą, bo jestem pierdoloną Madison Davis, która jest egoistką, dba tylko o siebie i nie potrafi kochać.

Co by było, gdyby...

***

- Madison! - ten jeden krzyk spowodował, że w ułamku sekundy, jak oparzona odskoczyłam od bruneta, a następnie zerwałam się na równe nogi. - Aaron wylał twoją kawę na siebie! - ponownie krzyknęła rudowłosa, która w końcu odnalazła wzrokiem mnie oraz wciąż siedzącego na krawężniku Ethana. - Ou, przerwałam wam?

- Co?! - prychnęłam histerycznie. - Nie, coś ty. Już idziemy to załatwić. - oznajmiłam, pociągając przyjaciółkę za rękaw bluzy w stronę drzwi.

- Harris nie żyjesz. - wycedził przez zęby Ethan, którego w tamtym momencie miałam ochotę zamordować, ale to nic dziwnego, bo przecież u mnie to codzienność. Prawda?

- Powiesz mi co wy tam robiliście? - zapytała, marszcząc brwi.

- Nicole nie teraz błagam. - burknęłam męczeńsko, przyspieszając stawiane przeze mnie kroki. - Lincoln pawianie! Co zrobiłeś z moją kawą!?

- Ty mi lepiej teraz pomóż to sprać z mojej koszulki! - fuknął rozbawiony. - Kosztowała siedemdziesiąt dolców.

- Czemu ty taki Aaron jesteś? - prychnęłam, chowając twarz w dłonie. - Czemu ty się taki urodziłeś?

- Taki, czyli jaki!?

- Taki głupi! - dokończyła za mnie rudowłosa, która również jak ja nie zajęła ponownie miejsca. - Chodź baranie zbieramy się.

- Możecie przestać wyzywać mnie od zwierząt?!

- Nie. - odparł krótko Noel. - Poza tym też będziemy się zbierać, bo musimy jeszcze skoczyć do sklepu zrobić szybkie zakupy.

- No dzięki wiecie? Nawet kawy sobie nie wypiłam. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. - Spieprzajcie wszyscy.

- Ja mogę jeszcze zostać. - do moich uszu dotarł głos zza moich pleców. - W teorii też nie wypiłem kawy.

Nie, nie, nie. Błagam nie.

- Może dlatego, że jej nie lubisz? - oznajmiła Charlotte, mrużąc oczy.

- Mogę polubić.

- Wiecie co? - nerwowo odparłam. - Chyba jednak też muszę już wracać. Jest już późno, a ja zapomniałam, że umówiłam się z babcią na nocny seans filmowy.

What Would Be, If...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz