- Jesteś pewna, że niczego nie zapomniałaś? - zapytała stojąca w progu Emily, zakładając ręce na piersi. - Wiesz jak daleko znajduje się Vancouver, musisz być dobrze przygotowana szczególnie teraz, gdy w Kanadzie jest tak duża zima, jakiej nie było przez ostatnie pięć lat.
Westchnąwszy, spokojnym ruchem obróciłam głowę w stronę kobiety przyodzianej w brązowy, wełniany sweter oraz identyczne spodnie. Emily stresowała się moim wylotem, co nie dziwiło mnie, ponieważ miasto, do którego się wybieraliśmy nie znajdowało się najbliżej Ventury, lecz w dalszym ciągu nie była to Europa lub coś znacznie dalszego.
- Jadę tam na równo dwadzieścia-cztery godziny. - mruknęłam, przewracając oczami. - Nie wydaje mi się, abym potrzebowała czegoś więcej, niż bagażu podręcznego.
- No tak, ale to jest przecież tysiąc dwieście osiemdziesiąt mil! - rzuciła sfrustrowana. - To nie jest przecież wypad do Los Angeles, czy gdziekolwiek indziej w pobliżu.
- Akurat tam też będziemy, bo mamy wylot w Marriocie. - prychnęłam, zasuwając do końca różową walizkę.
W momencie, w którym to uczyniłam, wnętrze naszego domu wypełnił dźwięk dzwonka znajdującego się przy drzwiach wejściowych. Oznaczało to, że moi znajomi właśnie po mnie przyjechali, łącznie z Colterem, który jak się okazało wczorajszego dnia udawał bardzo zaskoczonego, gdy Aaron wyjawił mu, że musi się spakować na wyjazd niespodziankę. Niestety druga niespodzianka związana z kinem nie wypaliła, ponieważ administracja nie dała nam do niego dostępu, pomimo sporej ceny, jaką im zaproponowaliśmy.
- Madison przemyśl jeszcze raz, czy aby na pewno wszystko wzięłaś.
Z wyrozumiałym wyrazem twarzy zrobiłam kilka kroków w stronę kobiety, po czym lekko zarzuciłam dłonie na jej ramionach.
- Babciu, nic mi nie będzie. Wiem, że się martwisz, ale nie lecę tam sama. Lecę z sześcioma osobami w tym z Nicole i Braydenem.
Imionami przyjaciół zdecydowanie musiałam uspokoić kobietę, bo jej wyraz twarzy, jak i postawa ciała nagle uległa zmianie. W tym dobrym znaczeniu.
- No dobrze, ale uważaj na siebie. - westchnęła, rzucając mi pogodny uśmiech. - Koniec tego gadania. Uciekaj, bo już na ciebie czekają.
Równo ze słowami kobiety obróciłam głowę w stronę okna, w którym dostrzegłam dwa pojazdy - czarnego Mercedesa Ethana oraz tego samego koloru Jeepa Nicole.
- Faktycznie czekają. - odparłam, rozkładając rączkę walizki. - Nie przejmuj się, kupię ci coś ładnego. Może jakieś ubranie. Przydałoby się.
- Ty mała... - nie dokończyła, ponieważ w jednej chwili wybiegłam z salonu równocześnie opuszczając dom, śmiejąc się na cały głos.
W chwili, w której zatrzasnęłam za sobą drzwi, oczy wszystkich zgromadzonych na chodniku przed furtką wylądowały na mnie, co wywołało niemały uśmiech na mojej twarzy, spowodowany utwierdzeniem, że wszyscy daliśmy radę się zebrać i zmotywować do wyjazdu.
- Tak pokracznie poruszasz się z tą walizką, że aż nie wiem czy się śmiać, czy ci pomóc. - odparła opierająca się o maskę Jeepa - Nicole. - Chociaż nie, lepiej będzie jak się pośmieję, bo wczoraj pierwszy raz od roku zrobiłam paznokcie. Wiesz, zapewne połamałyby się.
- Przedłużałaś?! Pokazuj szybko. - wtrąciła się podekscytowana Charlotte, podbiegając do rudowłosej.
Z cichym westchnięciem równocześnie lekko kręcąc głową w końcu udało mi się dojść do bagażnika auta Nic, który jak się okazało był cały zajęty.
CZYTASZ
What Would Be, If...
Teen FictionKto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie odemieni ich życia na zawsze. Niczego nieświadoma, siedemnastoletnia Madison Davis dostaje telefon od szefa, że musi pilnie pojawić się w pracy. Podczas jej zmiany, kawiarnie Palermo odwiedza grupka chłopak...