20.Mimosa

42 11 5
                                    

- Jesteś pewna, że niczego nie zapomniałaś? - zapytała stojąca w progu Emily, zakładając ręce na piersi. - Wiesz jak daleko znajduje się Vancouver, musisz być dobrze przygotowana szczególnie teraz, gdy w Kanadzie jest tak duża zima, jakiej nie było przez ostatnie pięć lat.

Westchnąwszy, spokojnym ruchem obróciłam głowę w stronę kobiety przyodzianej w brązowy, wełniany sweter oraz identyczne spodnie. Emily stresowała się moim wylotem, co nie dziwiło mnie, ponieważ miasto, do którego się wybieraliśmy nie znajdowało się najbliżej Ventury, lecz w dalszym ciągu nie była to Europa lub coś znacznie dalszego.

- Jadę tam na równo dwadzieścia-cztery godziny. - mruknęłam, przewracając oczami. - Nie wydaje mi się, abym potrzebowała czegoś więcej, niż bagażu podręcznego.

- No tak, ale to jest przecież tysiąc dwieście osiemdziesiąt mil! - rzuciła sfrustrowana. - To nie jest przecież wypad do Los Angeles, czy gdziekolwiek indziej w pobliżu.

- Akurat tam też będziemy, bo mamy wylot w Marriocie. - prychnęłam, zasuwając do końca różową walizkę.

W momencie, w którym to uczyniłam, wnętrze naszego domu wypełnił dźwięk dzwonka znajdującego się przy drzwiach wejściowych. Oznaczało to, że moi znajomi właśnie po mnie przyjechali, łącznie z Colterem, który jak się okazało wczorajszego dnia udawał bardzo zaskoczonego, gdy Aaron wyjawił mu, że musi się spakować na wyjazd niespodziankę. Niestety druga niespodzianka związana z kinem nie wypaliła, ponieważ administracja nie dała nam do niego dostępu, pomimo sporej ceny, jaką im zaproponowaliśmy.

- Madison przemyśl jeszcze raz, czy aby na pewno wszystko wzięłaś.

Z wyrozumiałym wyrazem twarzy zrobiłam kilka kroków w stronę kobiety, po czym lekko zarzuciłam dłonie na jej ramionach.

- Babciu, nic mi nie będzie. Wiem, że się martwisz, ale nie lecę tam sama. Lecę z sześcioma osobami w tym z Nicole i Braydenem.

Imionami przyjaciół zdecydowanie musiałam uspokoić kobietę, bo jej wyraz twarzy, jak i postawa ciała nagle uległa zmianie. W tym dobrym znaczeniu.

- No dobrze, ale uważaj na siebie. - westchnęła, rzucając mi pogodny uśmiech. - Koniec tego gadania. Uciekaj, bo już na ciebie czekają.

Równo ze słowami kobiety obróciłam głowę w stronę okna, w którym dostrzegłam dwa pojazdy - czarnego Mercedesa Ethana oraz tego samego koloru Jeepa Nicole.

- Faktycznie czekają. - odparłam, rozkładając rączkę walizki. - Nie przejmuj się, kupię ci coś ładnego. Może jakieś ubranie. Przydałoby się.

- Ty mała... - nie dokończyła, ponieważ w jednej chwili wybiegłam z salonu równocześnie opuszczając dom, śmiejąc się na cały głos.

W chwili, w której zatrzasnęłam za sobą drzwi, oczy wszystkich zgromadzonych na chodniku przed furtką wylądowały na mnie, co wywołało niemały uśmiech na mojej twarzy, spowodowany utwierdzeniem, że wszyscy daliśmy radę się zebrać i zmotywować do wyjazdu.

- Tak pokracznie poruszasz się z tą walizką, że aż nie wiem czy się śmiać, czy ci pomóc. - odparła opierająca się o maskę Jeepa - Nicole. - Chociaż nie, lepiej będzie jak się pośmieję, bo wczoraj pierwszy raz od roku zrobiłam paznokcie. Wiesz, zapewne połamałyby się.

- Przedłużałaś?! Pokazuj szybko. - wtrąciła się podekscytowana Charlotte, podbiegając do rudowłosej.

Z cichym westchnięciem równocześnie lekko kręcąc głową w końcu udało mi się dojść do bagażnika auta Nic, który jak się okazało był cały zajęty.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

What Would Be, If...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz