Bez zbędnego myślenia, ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych do domu, ponieważ stwierdziłam, że przebiorę się w odrobinę wygodniejsze ubrania. W salonie nie spotkałam Emily, co oznaczało, że już spała, więc skierowałam się po schodach do swojego pokoju i zaczęłam przeczesywanie szafy w celu odnalezienia odpowiedniej, czarnej bluzy. Szukałam jej dobre osiem minut i nic. Wcięło ją. Parę przekleństw później, poddałam się. Zgarnęłam ze sterty ubrań pierwszy lepszy biały top bez ramiączek i szare dresy ze ściągaczami. Sprawnie nałożyłam ubrania na siebie, po czym wróciłam do poszukiwań bluzy, lecz przerwał mi je mój wibrujący telefon.
- Już jestem, więc wyłaź. - mruknął, po czym się rozłączył.
- Jeszcze pajac będzie stawiać mi warunki. - prychnęłam pod nosem i wróciłam do poszukiwań bluzy, bez której postanowiłam nigdzie nie wychodzić.
Minęło dobre pięć minut, a bluzy nadal nigdzie nie było. Nie myśląc więcej, chwyciłam jedne z drzwiczek szafy, po czym zamachnęłam się i z całej siły trzasnęłam nimi, przez co szafa lekko się zakołysała. Musiałam na czymś rozładować nerwy.
- Gdzie jest ta pierdolona bluza! - krzyknęłam tak, że przez sekundę zastanowiłam się, czy aby na pewno nie obudziłam Emily, ale zaraz przypomniałam sobie, że ma niedźwiedzi sen, z którego nie da się jej obudzić.
- Domyślałem się, że masz pewnego rodzaju problemy z agresją, ale tego się nie spodziewałem. - powiedział brunet, otwierając szerzej drzwi.
- Co ty tu robisz kretynie? - warknęłam. - Miałeś jedno zadanie. - zatrzymałam się. - Poczekać na mnie w samochodzie. - powiedziałam, kopiąc kolejne sterty ubrań.
- A ty miałaś 10 minut temu się w nim zjawić. - burknął, przenosząc wzrok na mnie.
- Miałam, ale nie mogę znaleźć nigdzie mojej ulubionej bluzy. - westchnęłam, zerkając na lustro, w którym odbijała się cała postura jego ciała. Wyglądał... dobrze. Na prawdę bardzo dobrze. Włosy idealnie ułożone, lecz nadal pozostawione w lekkim nieładzie. Biała koszulka z małym nadrukiem idealnie opinająca jego mięśnie, a do tego wszystkiego czarne dresy, z trzema paskami po bokach.
- Nie możesz ubrać jakiejś innej? - zapytał, opierając się o framugę drzwi.
- Nie, nie mogę. - burknęłam, przewalając kolejne sterty ubrań.
- Jak wygląda? - odparł, unosząc brwi.
- Czarna z kapturem na suwak, po boku miała.... - nie zdążyłam dokończyć, bo brunet wciął mi się w zdanie.
- O ta? - zapytał, podchodząc do krzesła przy biurku, na którym leżała moja zguba.
- Kurwa. Nie wierzę. - westchnęłam, chowając twarz w dłonie.
- Jeśli już wszystko masz, to radziłbym się teraz pospieszyć, bo zaraz zamkną nam galerię i będziesz miała kłopot. - powiedział, na jednym wdechu chłopak, wychodząc na korytarz.
- Ja będę miała? - uniosłam brwi, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Dokładnie tak. - odparł, rzucając mi mały uśmiech, po czym skierował się w stronę schodów.
- Głupek. - mruknęłam pod nosem, ruszając w jego ślady, szczęśliwa z bluzą pod ręką.
Po opuszczeniu budynku, skierowałam się w stronę czarnego mercedesa, który zapewne należał do Ethana.
- Wejdź i zapnij pasy. - zatrzymał się. - Ja jeszcze spalę papierosa. - odparł, opierając się o maskę pojazdu.
Nie odpowiedziałam, tylko posłusznie wykonałam polecenie. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera. W środku panował nienaganny porządek, a w powietrzu unosił się przyjemny zapach cytrusów. Obserwowałam przed sobą szerokie plecy bruneta oraz kłęby białego dymu, który unosił się w powietrzu. Po niecałych dwóch minutach chłopak dołączył do mnie, po czym odpalił silnik.
CZYTASZ
What Would Be, If...
Teen FictionKto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie odemieni ich życia na zawsze. Niczego nieświadoma, siedemnastoletnia Madison Davis dostaje telefon od szefa, że musi pilnie pojawić się w pracy. Podczas jej zmiany, kawiarnie Palermo odwiedza grupka chłopak...