14.Aldebaran

185 20 3
                                    

Moje życie od września stało się istną sinusoidą. Gdyby ktoś rok temu, ba, gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział mi, że swoją każdą wolną chwilę, będę spędzać z ludźmi, których jeszcze jakiś czas temu nazywałam "odpadkami bez przyszłości", zapewne wyśmiałabym go. Od zawsze wmawiano mi, że bez szkoły nic nie osiągnę, więc wolałam nie ryzykować i przyłożyć się do tego w stu procentach. 

Udało się. 

Od pierwszej klasy liceum byłam wzorową uczennicą ze świetlaną przyszłością, ale czy było warto? W dalszym ciągu uważam, że swoją przyszłość opiorę właśnie na studiach, lecz mimo to moje myślenie uległo zmianie. Teraz wiem, że dobrą przyszłość da się zyskać bez celujących ocen na świadectwie czy najlepszej uczelni. 

Do zyskania dobrej przyszłości wystarcza rodzina i przyjaciele. 

Szkoda, że nikt mi wtedy tego nie powiedział. 

***

Od mojej ostatniej poważnej rozmowy z Nicole minęło dziewięć dni, w których skupiłam się tylko i wyłącznie na nauce. Musiałam odrobinę ponadrabiać materiał z fizyki, która w czwartej klasie mnie naprawdę dobijała. Szczerze mówiąc, to przez ten czas zaniedbałam nie tylko kontakt z rudowłosą, bo ze wszystkimi moimi znajomymi. Wiadomo, osoby pokroju Aarona Lincolna nie dawały o sobie zapomnieć. Chłopak wydzwaniał do mnie minimum dwa razy dziennie z zapytaniem, czy dalej udaję, że się uczę. Po tygodniu moja cierpliwość się wyczerpała i przestałam odbierać telefon, co poskutkowało nachalnymi i niespodziewanymi wizytami w moim domu wraz z Nicole. Wiadomo, że było mi miło z tego powodu, ale obiecałam sobie, że nie opuszczę się w nauce, co było trudne, gdy ktoś cały czas mi w niej przeszkadzał. 

Oprócz nauki, moją głowę również zakrzątał pewien brunet, z którym miałam do wyjaśnienia jedną bardzo istotną kwestię. Mianowicie pierdolony pocałunek, który nie powinien mieć miejsca. Ciągle zadawałam sobie pytania pokroju: Co dla niego znaczył ten pocałunek? Dlaczego to zrobił? Czy miał w ty jakiś większy cel? 

Niestety, zamiast odpowiedzi na pytania, które tak bardzo nurtowały moją głowę, otrzymałam kopniaka w lewą stopę od Emily, z którą obecnie wracałam z targu warzyw i owoców.

- Słuchasz co do ciebie mówię?

- Co? A, tak słucham. - odpowiedziałam skołowana, poprawiając torbę z zakupami na ramieniu.

- Ach tak? To o czym mówiłam? - zapytała, unosząc brwi.

Muszę przyznać, że zagięła mnie.

- Noo - przeciągnęłam. - O tych marchewkach. - oznajmiłam z przekonaniem w głosie.

- Kłamstwo! Wiedziałam, że nie słuchasz. - burknęła z zadowoleniem. - Co cię tak gryzie?

Jakim cudem ta kobieta wszystko wiedziała?

- Nic konkretnego. - wzruszyłam ramionami. - Mam po prostu dużo nauki i przytłacza mnie to.

- To może znak, że trzeba trochę zluzować? Nie sądzisz?

- Został niecały rok. Już dobrnę do końca. - odparłam, posyłając kobiecie łagodny uśmiech.

- Nie przemęczaj się Madison, bo wiesz, że na głowie masz jeszcze pracę i inne obowiązki.

- Jest dobrze. - fuknęłam twardo. - Kiedy masz wizytę kontrolną? - zmieniłam temat.

- W poniedziałek na dziesiątą rano.

- Pojechać z tobą?

- Wiedziałam, że masz lekkie problemy z głową, ale nie, że aż takie, aby proponować starej babie wspólne pojechanie do lekarza. - odpowiedziała z ironią. - To nie park rozrywki.

What Would Be, If...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz