Przez ostatnie dwa tygodnie w moim życiu nie działo się zbyt wiele. Ponownie skupiłam się na nauce i odpuszczałam większość spotkań ze znajomymi. Egzaminy końcowe zbliżały się zdecydowanie za szybko, a perspektywa tego niewyobrażalnie mnie przerażała.
Przełom nastąpił w listopadowy poranek, gdy dostrzegłam, że temperatura nie schodzi poniżej siedemnastu stopni. Postanowiłam tego dnia udać się do obiecanego Emily parku rozrywki. Bardzo chciałam spędzić z kobietą odrobinę więcej czasu niż zazwyczaj, bo czułam, że ostatnimi czasy go zaniedbałam.
Nie rozmyślając więcej przy śniadaniu poinformowałam o moim pomyśle Emily, która bez żadnych sprzeciwów zgodziła się i w taki oto sposób znalazłyśmy się pod diabelskim młynem, który swoim rozmiarem przerażał mnie samą.
- Nie myśl sobie, że na to pójdę. - prychnęła, krzyżując ręce na piersiach. - Moje maksimum to wata cukrowa i ewentualnie ta zjeżdżalnia dla dzieci.
- Chodź będzie fajnie! - zaśmiałam się, ciągnąc kobietę za rękę.
Na reakcję Emily nie musiałam czekać długo, bo po sekundzie posłała mi mordercze spojrzenie, któremu momentalnie uległam i zmieniłam kierunek na budkę ze słodkim przysmakiem.
Muszę przyznać, że bawiłam się naprawdę dobrze, pomimo tego, że moja babcia nie była skora do wielu atrakcji, lecz mimo to zgodziła się na zmywalny rysunek na twarzy. Brokatowy jednorożec może nie był bardzo typowy jak na pięćdziesięciolatkę, ale już kiedyś wspominałam o tym, że Emily jest bardzo przebojowa.
- No faktycznie może wizyta tutaj nie była takim złym pomysłem. - skwitowała, zajadając się karmelowym popcornem.
- A nie mówiłam, że będzie fajnie? - odparłam, szturchając kobietę łokciem. - A tak z innej beczki, jak ostatnia wizyta u lekarza. Jakaś poprawa?
Na moje pytanie Emily momentalnie spoważniała, znacznie się przy tym prostując. Miesiąc temu lekarz zalecił podwojenie leków, co muszę przyznać, że lekko mnie zmartwiło, ale babcia uspokoiła mnie mówiąc, że to tylko i wyłącznie przez bardzo niskie cieśnienie.
- No nie do końca. - westchnęła, przyspieszając krok. - Dalej mam podwojoną dawkę.
- Ale przecież to miało być przejściowe. - burknęłam bardzo poważnie. - Mówiono o tygodniu, może dwóch.
- To prawda, ale teraz czuję się naprawdę lepiej. - mruknęła miękko, posyłając mi cichy uśmiech. - Wszystko będzie dobrze i zaraz znowu zmniejszą mi częstotliwość.
Wszystko będzie dobrze.
***
- Co jest źródłem energii słońca. - odparł leżący na moim łóżku Brayden.
- Reakcje syntezy? - mruknęłam niepewnie, upijając łyk kawy karmelowej. - Źle?
- W połowie. - westchnął, odrzucając podręcznik na drewnianą szafkę nocną. - Reakcje syntezy czego?
- Nie pamiętam. - fuknęłam zrezygnowana, chowając twarz w poduszkę. - Nie napisze tego pierdolonego testu.
Faktycznie w najbliższym tygodniu czekał mnie sprawdzian z reakcji termojądrowych, który musiałam zaliczyć na minimum B+. Całe szczęście Brayden również wybrał rozszerzenie z fizyki, a że chciał zaliczyć wszystkie egzaminy wcześniej, to oznaczało, że przerobił już cały materiał, więc dzisiejszego dnia zadeklarował się mi pomóc. Może nie do końca to robił, ale najważniejsze są chęci, prawda?
CZYTASZ
What Would Be, If...
Teen FictionKto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie odemieni ich życia na zawsze. Niczego nieświadoma, siedemnastoletnia Madison Davis dostaje telefon od szefa, że musi pilnie pojawić się w pracy. Podczas jej zmiany, kawiarnie Palermo odwiedza grupka chłopak...