nazywam się gojo satoru. kilka minut temu wyszedłem z domu i powoli zaczynałem tego żałować, nigdy nie widziałem żeby świat opanowała taka ulewa, krople deszczu spadały z nieba jak szalone. westchnalem cicho zrezygnowany, moje życie czasami było naprawde śmieszne. w końcu wczoraj wieczorem pogodynka zapowiadała coś zupelnie innego. to znaczy ta... mogłem z łatwościa zatrzymac te krople deszczu zeby na mnie nie spadały, ale szczerze? nie chcialo mi sie.
już miałem zawracać gdy nagle zobaczyłem chlopaka idącego. wyglądał jak jakiś lamer, był zgarbiony, miał czarne, spięte włosy i... ooo to był mój kumpel. postanowiłem podejść natychmiast.
- siema suguru - powiedziałem znudzony, podchodząc do mojego przyjaciela z wielkim luzem. zawsze dbalem o to zeby nie wyjsc przed nikim na sztywniaka, nie chciałem bowiem mieć popsutej reputacji. w kazdym razie ten spojrzał na mnie kątem oka, nawet nie racząc odwrócić głowy w moją stronę.
- o, satoru. - odpowiedział swoim łagodnym tonem - co tam?
- spoko, a tam?
- dobrze. dokąd idziesz? - spytał. w odpowiedzi tylko przewróciłem oczami i westchnalem. nie byłem pewien czy istnialo głupsze pytanie od tego jakie zadał. przecież dobrze wiedział dokąd zmierzałem, w przeciwnym razie nie mógłby się nazwać moim przyjacielem.
- pytasz dzika czy sra w lesie? - spytałem podejrzliwie unosząc jedną brew. suguru posłał mi spojrzenie pełne politowania co sprawiło, że moje brwi mimowolnie się zmarszczyły - no co?
- nic, nieważne... - moj rozmówca odparł zrezygnowany, o co mogło chodzić? tego nie wiedziałem, ale uznałem, że nie muszę się dowiadywać toteż nie wszczalem śledztwa w tej sprawie. w moim mniemaniu byłaby to całkowita i niepotrzebna strata czasu, a mi nieszczególnie na tym zależało, zwłaszcza dzisiaj.
- aha no spoko. w każdym razie to chyba oczywiste że ide do KFC, dzisiaj wyszedł ten cały wrapper, trzeba zrobić test smaku - wyjaśniłem, a moje kąciki ust automatycznie uniosły się lekko w górę. już sobie wyobrażałem tę eksplozję smaków.
suguru chwilę milczał aż w końcu mi odpowiedział.
- a no tak, racja - mruknął, ściszajac nieco swój głos. trochę mnie to zaskoczyło, ale nie na tyle żebym się tym zainteresował, miałem bowiem ważniejsze sprawy na głowie. gdybym jednak miał zgadywać to obstawiałbym, że suguru poczuł się głupio, bo zapomniał, że dzisiaj wychodził wrapper. i oczywiście wcale mu się nie dziwiłem, sam poczułbym się jak skończony idiota gdybym zapomnial o tak podstawowej rzeczy. odkąd pamiętam chodziliśmy razem z suguru do KFC i robilismy testy każdych nowości, żeby później polecać lub odradzać je znajomym. byliśmy w tym fachu najlepsi.
tak czy inaczej postanowiłem mu pokazać, że nie mam mu niczego za złe.
- okej. no to let's go
- ale co
- no chodźmy do KFC, musimy zrobić test - odparłem przewracając oczami. ten suguru... niby był taki mądry, a czasami miałem wrażenie, że nic do niego nie docierało. w sumie jakby się tak nad tym zastanowić to ostatnio był jakiś nieobecny. zastanawiałem się o co mogło chodzić? czyżby miał depresje czy co? nie... to nie było w stylu suguru. chociaż... nie, jednak nie.
suguru westchnął cicho wlepiając wzrok w chodnik po czym skierował głowę w moją stronę.
- wiesz... - zaczal. postanowiłem go zachęcić do kontynuacji.
- co
- uh... nie nic, to nic ważnego - powiedział zrezygnowany. zmarszczylem brwi, czy on cos przede mna ukrywał? jeśli myślał ze moje bystre oko tego nie wyłapie to się grubo mylił.
CZYTASZ
Złamane serce | SatoSugu | Jujutsu Kaisen
Non-Fictiongeto i gojo byli najlepszymi przyjaciółmi. łączyło ich wiele rzeczy ale jedna z nich przewyższała nad innymi - zamilowanie do KFC. pewnego razu jednak gojo odkrywa mroczny sekret geto. czy ich przyjaźń przetrwa?