VIII

46 3 5
                                    

moja sielanka wreszcie dobiegła konca i musialem wracać do sql. wiedziałem jednak ze moge zostawić megumiego samego w moim domu, wystarczyło mu włączyć tableta i bajke z elsa i spidermanem. tak czy inaczej.... siedziałem na korytarzu, bawiąc się długopisem, gdy nagle podszedł do mnie masamichi, ciekawe co ten stary pryk chciał ode mnie.

- satoru, no w końcu - powiedział, ale nie wydawał się być jakos bardzo podekscytowany moim widokiem. nie przejalem sie tym, pewnie ukrywal swoje emocje w srodku bo nie lubil pokazywac ich innym. na szczęście przy mnie nie musiał nic mówić, rozumiałem go doskonale.

- no hejka

- srejka. ty sie lenisz a suguru zabil kolejnych pracowników KFC, kiedy wreszcie zrobisz z nim porządek? - spytal posylajac mi zirytowane spojrzenie. a kim ja bylem, chlopcem na posyłki?

- czemu akurat ja mam zrobić z nim porządek?! - rzucilem mu wyzywajace spojrzenie, utrzymujac glowe prosto i pokazując ze umiem się postawic. nie zamierzalem stać się popychadlem tej placówki, koniec końców to ja byłem najpotężniejszy. ja, gojo satoru.

- bo motyw friends to enemies jest moim ulubionym w literaturze - masamichi wyznal szczerze. nie wiedziałem zbytnio jak to skomentować, zarty sobie ze mnie robił czy co

- ogarnij się, to nie jest literatura, to sa fakty

- to nie sa fakty satoru, to jest sen. obudz sie - powiedzial a mnie zamurowało. jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć to się obudziłem. rozejrzałem się zdezorientowany po korytarzu. super, czyli zasnalem. nagle podszedł do mnie masamichi, poczułem deja vu...

- a któż to sie wielce zjawił? - spytał patrząc na mnie z dezaprobatą, przewróciłem tylko oczami. oczywiście...

- witam - odparłem swobodnie. nauczyłem się już żeby nie mówić do niego "hejka".

- ja ci dam witam. wiesz w ogóle co sie stało

- niech zgadne, suguru zabił kolejnych pracowników KFC? - zadalem to pytanie od niechcenia spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.

- ...właściwie to tak, skad wiedziales?

- mialem sen proroczy - powiedziałem z duma. wiedzialem ze będzie mi zazdroscil.

- co? a zresztą nieważne, zrób z tym wreszcie porządek - powiedział a we mnie sie zagotowalo.

- wiesz ze teraz nie moge! muszę wyleczyć rany - przyjąłem postawę defensywna, czy on nie rozumiał ludzkich uczuć? nie mogłem przecież od tak schwytać suguru i oddać go w ręce policji. bog jeden wie co by z nim zrobili.

- satoru. mi tez jest ciężko, to był mój ulubiony uczeń.

- ...no wła- ze co proszę?? - spytałem, ale masamichi mnie zignorował i odszedł. aha a wiec to tak, więc ta faworyzacja na przestrzeni kilku lat nie była tylko moim wymysłem. a psycholog mi nie wierzyl, świetnie...

potrzasnalem tylko glowa, to bylo jakies szaleństwo. wstalem i wtedy zobaczyłem nanamiego ktory szedł korytarzem. wystrzeliłem do niego jak z procy.

- czesc emosie - powiedziałem nonszalancko i zagrodzilem mu droge. musiałem z kims pogadac żeby wyładować emocje więc padło na tego gbura, który tylko westchnął.

- potrzebujesz czegoś? - spytał, niechętnie wdając się w rozmowę. co za szuja, przecież ja byłem fajny

- tak, na przykład tlenu zeby oddychać - powiedziałem i zaśmiałem sie wniebogłosy a następnie spojrzalem z duma na nanamiego. nie miał beki.

- wiec korzystaj z niego póki mozesz - powiedział a mnie zamurowało. czy on mi groził? pozwoliłem mu się wyminąć, nie chciało mi sie juz z nim gadać, byl nudny jak woda z kibla.

Złamane serce | SatoSugu | Jujutsu KaisenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz