III

91 6 10
                                    



minęły dwa dni. od tego czasu nie widziałem suguru. nie miałem pojęcia co się tak właściwie stało, czy on mnie unikał? wysłałem mu dwie wiadomości na messengerze, a on ich nawet nie odczytal. westchnalem głośno, nie chciało mi sie nawet przebywac na terenie szkoły wiec postanowilem odejsc. nagle spotkalem masamichiego.

- a ty dokad sie wybierasz - spytal mnie, postanowiłem mu wyznać prawde, bo i tak pewnie nie miał ciekawego zycia.

- wracam do domu, nudy - odparłem beznamietnie, masamichi zmarszczył brwi.

- chyba w twoich snach. a tak poza tym to gdzie masz kolege

tym razem to ja zmarszczylem brwi. to był cios poniżej pasa, co on sobie myślał, chciał mnie wpienic?

- a bo ja wiem, czy my zawsze musimy wszedzie razem chodzić? nie jesteśmy jakimiś papużkami nierozłączkami - powiedziałem sfrustrowany.

- ?? tylko spytałem, wez normalnie odpowiadaj. poklociliscie sie?

- nie? po prostu... - westchnalem. postanowiłem się komuś zwierzyć, juz mnie nic nie obchodziło - suguru zaginal, nie widziałem go od dwóch dni.

- ze co

- no

- sprawdzales w jego domu? - spytal. co on gadal wgl

- czemu miałbym

masamichi tylko przewrócił oczami, o co mu teraz chodzilo? w każdym razie to już mnie nie obchodzilo, musiałem iść do KFC zajesc stres. postanowiłem zatem wyminac nauczyciela, ale on szybko mnie chwycił za łokieć.

- nigdzie nie idziesz satoru!

- ide. najpierw pójdę do KFC, a potem poszukam swoja zgube - odparłem z determinacja, nie zamierzałem bezczynnie siedzieć na tyłku i nic nie robic. test wrappera wciąż czekał. no i oczywiście suguru.

- jak tak o tym mysle to widziałem go wczoraj - gdy yaga to powiedział to az się zainteresowałem rozmową.

- serio, gdzie

- wychodził z McDonald's - oznajmił masamichi. myślałem że się przesłyszałem.

- co...? - spytałem niepewnie wpatrując się w swojego nauczyciela z niedowierzaniem. przecież to musiało być nieporozumienie, masamichiemu musiało się coś pomylić. to nie mógł być suguru prawda? no bo co suguru miałby robić w McDonaldzie?

- takie sa fakty - powiedział po czym odszedl. zostawil mnie samego z tym wszystkim... musiałem na spokojnie to wszystko przetrawic. moj kumpel mialby niby przebywac w tym obskurnym maku? przeciez to sie w ogole kupy nie trzymalo.

po chwili masamichi do mnie wrócił.

- satoru... - zaczal niepewnie. trzymal w reku jakis papier.

- co

- suguru zabił troche ludzi - powiedział nie patrząc mi w oczy. nie wiedziałem co o tym sądzić, az sciagnalem moje okulary żeby pokazać mu jak bardzo byłem zdziwiony.

- zarty sobie robisz?

- nie, co dziwniejsze wszystkie jego ofiary byly pracownikami KFC - odparł przygaszony, to brzmiało powaznie. cofnalem sie o krok, nie bylem w stanie mu uwierzyć, wyskoczyl z tym tak nagle, zupełnie jak filip z konopii. zacisnalem pięści.

- o czym ty gadasz, nie wierzę w to! - krzyknalem marszcząc brwi. to z pewnością były jakieś brednie, suguru nie skrzywdziłby nawet muchy, a co dopiero człowieka.

- błogosławieni ci którzy nie widzieli a uwierzyli, zabił nawet własnych rodziców. w każdym razie ja lece, muszę coś załatwić - masamichi powiedział ze stoickim spokojem po czym zaczął odchodzić, wyciagnalem za nim reke.

Złamane serce | SatoSugu | Jujutsu KaisenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz