minęło dużo dni odkąd megumi trafił pod moje skrzydła. jeśli miałbym być szczery to było całkiem niezle, nie wchodzilismy sobie w parade. megumi był całkiem zaradny jak na kida, to trzeba było mu przyznać.
szliśmy teraz przez miasto w stronę KFC na obiad. nasze tempo było dosyć szybkie ponieważ się spieszyliśmy, wtorkowy kubełek KFC nie mógł czekać.
- nie mogę się doczekać aż zjem chrupiace kurczaki z wtorkowego kubelka - powiedziałem zadowolony, idąc z rękami w kieszeniach.
- wybrales językiem faktów - odparł megumi z poważaniem. megumi uwielbial KFC, nawet tak bardzo, ze zgodzil sie robic ze mna testy nowości z KFC, ponieważ jak powszechnie wiadomo straciłem partnera biznesu.
bylem wniebowzięty ponieważ znów mogłem się spełniać, a podwyższona cena wtorkowego kubełka KFC w ogóle mi nie przeszkadzala. szczerze? mogła nawet wzrosnąć do 40 zl, i tak bym nie przestał tego kupowac. no bo jakby sie nad tym zastanowić to 40 zl za szczęście nie było chyba zbyt duża cena.
nagle na mojej drodze pojawił się kolo w kimonie, zmrużyłem lekko oczy, poznałem go... to był on.
- oh? satoru... hah... long time no see, co? - suguru uśmiechnął się z arogancja, od kiedy zaczął az tak zadzierac nosa? najgorsze w tym wszystkim było to, że był w towarzystwie jakichś dwóch dziewczynek.
- wow... kogo ja widzę? geto suguru we wlasnej osobie... to twoje kidosy? nieźle. widze ze szybko znalazłeś pocieszenie w ramionach kogoś innego... - powiedziałem z uraza co wprawilo suguru w zdezorientowanie.
- co... zdurniales do reszty?
- jeszcze mnie obrażasz. ciekawie się bawisz - przewróciłem oczami i spojrzałem na dwie małe panny. jedna odwróciła wzrok, a druga zaczela sie we mnie wpatrywać jak śliwka w kompot. ciekawe czy to ją bolało
- one nie są moje, przygarnalem je bo caly świat się na nie wypial, byly wyrzutkami - odparł suguru przyjmując postawę defensywna. wiedziałem jednak ze winny się tłumaczy.
- ale z ciebie syn marnotrawny - prychnalem sarkastycznie i ściągnąłem swoje okulary żeby pofleksowac się moimi niebieskimi oczami przed tymi dziewczynkami.
- dobra spierdalaj... - suguru mruknął ściszajac glos a następnie odchrząknal i przyjął bardziej nonszalancka postawę, a jego kąciki ust minimalnie się uniosły - a to kto? nie wiedziałem ze nianczysz dzieciaki... w końcu ty sam potrzebujesz jeszcze niańki.
posłałem mu lekceważące spojrzenie, oczywiście nie przejąłem się jego słowami i leniwie spojrzałem na megumiego.
- on? to mój... a w sumie co cie to obchodzi pajacu? - spytałem zuchwale, nie zamierzałem udawać milego, nie po tym co zrobił nie po tym co zrobił nam. naszej przyszłości, naszym planom i nadziejom.
- w sumie to nic. i tak wygląda jak wednesday - gdy te bezceremonialne słowa wyszły z ust suguru to myślałem ze go wsadze pod jadacy pociąg. co on w ogóle mówił, czy on wgl patrzył kiedykolwiek w lustro.
- sam wyglądasz jak taka wednesday, powiem nawet więcej, wyglądasz jak wednesday po przejściach - wypalilem bez ogródek, nie miałem ochoty owijać w bawełnę i wygarnalem mu co naprawdę o nim myslalem, a co?
suguru zmarszczył brwi i wziął głęboki oddech żeby się uspokoić, zapewne nie chciał mi dać satysfakcjonującej dla mnie reakcji, ale ja już dobrze wiedziałem ze go to ruszylo. co jak co ale znaliśmy się jak łyse konie.
- no chyba nie... - wydusil z siebie w końcu. no cóż, skłamalbym gdybym powiedział ze sie nie wybronił. postanowiłem więc zmienić temat.
- dokąd idziesz tak wgl? - spytałem mierzac go wzrokiem.
CZYTASZ
Złamane serce | SatoSugu | Jujutsu Kaisen
Saggisticageto i gojo byli najlepszymi przyjaciółmi. łączyło ich wiele rzeczy ale jedna z nich przewyższała nad innymi - zamilowanie do KFC. pewnego razu jednak gojo odkrywa mroczny sekret geto. czy ich przyjaźń przetrwa?