Rozdział 10

36 7 0
                                    

Drake

Odkąd wróciłem do mieszkania, nie potrafiłem przestać myśleć o Arii. Było w niej coś intensywnego, coś co mnie do niej przyciągało. Nie kłamałem, pisząc do niej tę wiadomość, naprawdę świetnie się bawiłem w jej towarzystwie. Dla mnie było to lekkim przerażeniem. Do tej pory traktowałem kobiety przedmiotowo, nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Jednak Aria... zdecydowanie była wyjątkowa. Myślałem o niej cały czas, odkąd tylko się rozstaliśmy.

Dopiero po wysłaniu tych wiadomości, uświadomiłem sobie, że powinienem był wrócić po samochód. A to był dobry pretekst, by znów zawitać do Arii, ale czy w takim przypadku, nie wyszedłbym na nachalnego typa?

Pierwszy raz byłem w sytuacji, że nie wiedziałem, co powinienem począć. Nigdy jeszcze nie spotkałem kobiety, której nie traktowałem tylko na jeden raz. W takim wypadku nie musiałem się starać, jednak z Arią było zupełnie inaczej. Cieszyłem się, jak dzieciak na samą myśl, że miałbym ją znów zobaczyć.

Ubrałem kurtkę i buty gotowy do wyjścia. Z szafki zabrałem kluczyki do samochodu. Taksówka, którą wcześniej zamówiłem, już na mnie czekała. Wsiadłem do niej i podałem kierowcy adres. W tym czasie zadzwoniła moja komórka. Spojrzałem na wyświetlacz. To dziwne, że Olivia do mnie dzwoniła. Rzeczywiście mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale dopiero na obiedzie.

- Drake... - usłyszałem jej zapłakany głos. - Tata jest w szpitalu.

- Co?

- Miał wypadek. - wyłkała.

- Już jadę. - rozłączyłem się i podałem kierowcy adres szpitala.

Pod budynkiem byliśmy dość szybko, zważywszy, że od mojego domu to jedynie piętnaście minut drogi samochodem bez świateł. Zapłaciłem kierowcy za przejazd i wysiadłem z auta. Wpadłem do szpitala i zapytałem w recepcji o numer piętra, gdzie leżał mój ojciec. Nie chciałem marnować czasu na schody, więc wybrałem windę. Chwilę później już byłem pod salą, przy której siedziała moja mama i siostra.

- Gdzie on jest? - zapytałem.

Olivia się we mnie wtuliła, nie wypowiedziawszy ani słowa. Zawsze była mocno zżyta z tatą. Miała dopiero dwadzieścia sześć lat i rozumiałem, że nie była gotową go stracić. Kurwa! Nawet ja nie byłem gotowy stracić ojca. Zawsze mnie wspierał, choć wybrał dla mnie inną drogę, ja wybrałem po swojemu, ale nigdy mnie nie zostawił. Nie był zły o to, że nie postąpiłem tak, jak on chciał. Wspierał mnie w moich pasjach i za to byłem mu wdzięczny. Liczyłem jednak, że nie był to poważny wypadek i szybko z tego wyjdzie.

- Operują go. Na razie nic nie wiemy. - wydukała przez łzy mama.

- Jak to w ogóle się stało? - zapytałem, wciąż tuląc do siebie zrozpaczona siostrę, która nie była w stanie nic powiedzieć. Cały czas płakała w moje ramię.

- Miał zielone, gdy jakiś pajac z ciężarówki wymusił pierwszeństwo z lewej strony. - jąkała się. - Uderzył od strony kierowcy.

Kurwa, tylko nie to.

- Mówili, że uderzył z dużą siłą... - zawiesiła się mama, również nie dowierzając w to, że tata mógłby z tego wyjść. Wszyscy jednak na to liczyliśmy.

Czekaliśmy tam chyba jeszcze z godzinę, aż czegokolwiek moglibyśmy się dowiedzieć. To chyba były najgorsze minuty w moim życiu. Wszyscy nie mogliśmy znaleźć sobie miejsca w tym cholernym szpitalu, czekając, aż ktoś wyszedłby z sali operacyjnej.

Drzwi w końcu się rozsunęły, a z nich wyszedł lekarz.

- Doktorze...

Jego mina mówiła wszystko.

Miłość w żołnierskim styluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz