Rozdział 26

19 3 1
                                    

Aria

9 miesięcy później...

Był grudzień. Za oknami było biało. Śnieg delikatnie prószył drzewa i chodniki Fort Collins. Z uśmiechem na twarzy wpatrywałam się w korony drzew oprószone białym puchem. Okryłam się cieplej płaszczem i pomyślałam: Uwielbiam zimę.

Ale coś było nie tak. Nigdy nie znosiłam zimy. Była to dla mnie najgorsza pora roku, bo na dworze było zimno. Czy ja śnię?

Rozejrzałam się wokół siebie. Ujrzałam go, idącego w moją stronę. Był piękny, seksowny, o aksamitnej emocjonalności wewnętrznej. Przynajmniej dla mnie wydawał się idealny.

Uśmiechnęłam się, gdy jego ramiona mnie otoczyły.

– Jak się czujesz, kochanie? – zapytał miękko.

– Teraz o wiele lepiej. – przyznałam, wtuliwszy głowę w jego tors.

Nie chciałam, aby ta bajka szybko prysła. Choćby miało okazać się to tylko zwykłym, niedorzecznym snem, chciałam aby trwał on, jak najdłużej.

– Bardzo cię kocham, Drake.

^^^

– Co tu tak ładnie pachnie?

W progu kuchni zjawiła się Brenda. Przeciągnęła się, ziewając, wciąż zaspana.

– Robię ciasto marchewkowe.

Wzięłam blachę z ciastem i wstawiłam do nagrzanego już piekarnika. Gdy Brenda usiadła przy wyspie kuchennej, nalałam wody do czajnika, który wstawiłam na gaz.

– Jest godzina 6. Ty już jesteś na nogach. Do tego robisz ciasto. Mów, co się stało.

Nienawidziłam tego, jak łatwo przyjaciółka potrafiła ze mnie czytać. Nie musiałam nawet nic jej mówić, aby wiedziała, że coś się stało. Znała mnie, jak nikt inny, więc nie było sensu przed nią udawać.

– Miałam sen. Może raczej koszmar.

Nim woda na kawę się zagotowała, opowiedziałam jej ze szczegółami sen, który miałam w nocy. Przez całą opowieść, uważnie mnie słuchała. Gdy skończyłam, siedziała jak zamurowana, nic nie powiedziawszy.

– Powiesz coś? – zapytałam po chwili milczenia. – Chociaż... może lepiej nie. Nie chcę nawet o tym pamiętać.

Czajnik zaczął wydawać charakterystyczny dźwięk, więc wstałam, by zalać nam kawy.

– Wiesz, co ja myślę?

– Chyba wolę nie wiedzieć. – odparłam, odstawiwszy czajnik z powrotem na palnik.

– To, że ci się przyśnił, to przeznaczenie. Wciąż o nim myślisz. Być może nadal coś do niego czujesz. Co, jeśli on też o tobie myśli, a ten sen to przepowiednia? Boże, to takie romantyczne. – teatralnie otarła łzę spod oka.

Przewróciłam oczami.

– Głupie, nie romantyczne. – skwitowałam. – Żadna przepowiednia. Chcę zapomnieć o tym człowieku. Cholera, tylko czemu nie mogę?

Byłam za to zła na siebie. Minęło tyle miesięcy, i akurat w takim momencie musiał mi się przyśnić. W momencie, kiedy już myślałam, że zapomniałam o nim na zawsze.

– Jesteś pewna, że chcesz o nim zapomnieć? To nie przypadek, że przyśnił ci się akurat teraz.

– To nic nie znaczy! – wybuchłam. – Chyba...

Miłość w żołnierskim styluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz