3

252 21 2
                                    

Budzę się wcześnie rano. Przez żaluzje wpadają pierwsze promyki słońca. Wyciągam dłoń do światła i zachwycam się tą chwilą spokoju. Promienie ogrzewają moją dłoń, a ja z drżącym westchnieniem przypominam sobie wydarzenia wczorajszego dnia.  Przeciągam dłońmi po długich, brązowych włosach. Ponieważ nie obcinałam ich od sześciu lat sięgają mi już za pas. Ostatni raz byłam u fryzjera z mamą. A gdy... mama umarła, nigdy nie skróciłam ich ani o centymetr. Postanowiłam je zapuścić bo mama nigdy nie lubiła gdy je obcinałam.

Wspomnienia o mamie przekłuły ten chwilowy balonik radości i przypomniały o wczorajszym wypadku. Gwałtownie wstaję i idę do łazienki. Wchodzę pod prysznic z nadzieją, że  kąpiel odpędzi wszystkie ponure myśli. Patrzę na strumienie wody spływające po moim ciele i znikające w odpływie. Pozwalam sobie na jedną łzę która od razu miesza się z wodą. Koniec użalania się nad sobą. CZAS SŁABOŚCI MINĄŁ.

                                                                                               ***

Gdy Alice bierze mnie w ramiona prawię się rozklejam. Szybko mrugam by pozbyć się łez i oddaję uścisk. Zatapiam się w krótkich włosach dziewczyny i wdycham słodki zapach jagodowego szamponu.

-Calypso jeśli będziesz mnie tak ściskać, zmniejszy mi się rozmiar biust! Nawet nie wiesz jak trudno było wyhodować B. - odrywam się od przyjaciółki i patrzę na jej oburzoną twarz. Kopiuję jej minę udając, że zraniły mnie jej słowa. W końcu obydwie wybuchamy śmiechem.

Właśnie taka jest Alice. Ma proste rude włosy, które sięgają jej do ramion i niebieskie oczy, co jest bardzo rzadkie u rudzielców.  Dzięki uprzejmej, zawsze roześmianej twarzy łatwo zjednuje sobie ludzi, którzy uwielbiają przy niej przebywać. Alice ma też fantastyczny dar... Nawet ludzie z depresją, zapominają o swojej depresji gdy przebywają z nią w jednym pomieszczeniu. 

Idziemy razem na plaże i rozkładamy na piasku koc. Nie zdążam nawet usiąść, gdy Alice już zaczyna trajkotać.

-Pani Kędziorek powiedziała, że każdy musi zrobić jakiś projekt społeczny związany ze sztuką. - Na przezwisko naszej humanistki, na usta mimowolnie wypływa mi uśmiech. Wymyśliłyśmy jej je w pierwszej klasie liceum ponieważ od początku nam podpadła. Oczywiście tu pojawia się pytanie: A który nauczyciel nigdy nie podpadł uczniom? Ale to co innego. Pani Amanda Carter jest najgorszym i najbardziej upartym nauczycielem wszystkich szkół w tym wymiarze. Uczniom którzy ziewną każe wyjść z klasy, a po lekcjach zostać na dodatkowe lekcje które "na pewno zadziałają na was pobudzająco". A gdy nie nauczysz się na klasówkę wpisze Ci jedynkę nie tylko za prace ale i drugą, za lenistwo. Typowy nauczyciel z piekła rodem. -  Mamy wymyślić sobie temat, zaplanować wszystko i zrealizować. Rozumiesz to?! Mamy miesiąc na wykonanie całego projektu! Ta baba chyba myśli, że nie mamy własnego życia. Jeśli zapadnę na Karoshi w tak młodym wieku to będzie wyłącznie jej wina. Mam nadzieję że mój ubezpieczyciel nie da jej żyć. A zresztą nie po to codziennie smaruję twarz tym śmierdzącym świństwem żebym potem przez Kędziorka miała zmarszczki w wieku 17 lat... - Czekam, aż Alice wypluje z siebie swoje wszystkie dziwne i dziwniejsze rzeczy. W czasie gdy przyjaciółka opowiada o żylakach które ponoć wychodzą od stresu smaruję ciało olejkiem do opalania i wygodnie układam się na kocu.

-No a co ty o tym myślisz Cal?Masz już pomysł na ten zakichany projekt? - ściągam okulary i patrzę na przyjaciółkę i zastanawiam się dlaczego t a k  s z y b k o dopuściła mnie do głosu. Zajęło jej to jedyne 22 minuty...

-Biorąc pod uwagę t o, że dowiedziałam się o tym... z a n i m zaczęłaś mówić - nie jestem pewna ile trwała wypowiedź Alice - Nie. Jeszcze nie mam pomysłu. Ale może sobie to odpuszczę. I tak wychodzi mi bardzo dobry na koniec.

-No no no! Kochana, ponieważ nie było cię wczoraj w szkole chciałabym przekazać Ci najnowsze wiadomości. - Alice zaczyna mówić teatralnym grubiańskim głosem, naśladując reportera codziennych wiadomości - Z przykrością informujemy, że nie zrobienie projektu wiąże się z obniżeniem oceny końcoworocznej, aż o jeden stopień w dół. Tak proszę państwa. Jedna ocena w dół.

Wzdycham i teatralnie opadam z powrotem na koc. Tak jak mówiłam. Wredna. Tępa. Strzała. Trudno będę musiała coś wymyślić. Opalamy się całe 10 minut w ciszy gdy tuż przy uchu rozlega się podekscytowany głos Alice.

-A słyszałaś o tym strasznym, wczorajszym wypadku. Zginęły dwie osoby. Podobno było duuużo krwi, a z jednego faceta nie było co zbierać. - Żołądek podchodzi mi do gardła ale muszę udawać że jestem spokojna. Wzruszam ramionami i przybieram obojętną minę prosząc w duchu by Alice nie zauważyła że mój spokój to tylko maska.

 -No słyszałam. To prawdziwa tragedia. - czuję na sobie spojrzenie bystrych niebieskich oczu. 

-Calypso dlaczego jesteś spięta jak zasuszona dżdżownica? 

Wydymam wargi - Wypchaj się Alice. Wcale nie jestem. 

-Cal,  przecież widzę, że coś się stało. Możesz mi powiedzieć. Jako przyszła Pani Terapeutka mogę udzielić Ci uniwersalnej porady życiowej. - Wiem, że łzy w oczach zostały niezauważone za okularami, ale drżenia warg już nie przeoczy. Siadam na przeciwko Alice i ściągam okulary. Powoli wypuszczam powietrze z ust i równie wolno odpowiadam.

-Ja tam byłam... Auto uderzyło pół metra za mną. - słyszę jak przyjaciółka wciąga powietrze z sykiem i przytula mnie do siebie. Jak mogłam powstrzymywać się od powiedzenia jej o tym. To jedyna osoba na świecie która mnie rozumie i wie jak zareagować. Mogłabym podarować jej najgorszą część mojej duszy, a ona wzięłaby ją w ręce i powiedziała, że i tak mnie kocha. Otoczona zapachem jagód nie umiem dłużej tego w sobie dusić - Ale to nie wszystko... - I mówię jej o wszystkim. O  Aroganckim Palancie Prześladowcy, o jego ostatnich słowach i o pustce w głowie i kompletnym zwrocie myśli tuż przed wypadkiem. 

-Normalnie już bym cię ciągnęła do Bookshelf  żebyś mnie z nim poznała ale z tego co powiedziałaś wynika, że albo jest sexownym świrem albo bardzo, bardzo dziwnym, sexownym nie-człowiekiem. -milczy przez chwile - Ale nie jesteś ciekawa co tak na prawdę się wydarzyło? - Alice ma rację. Jako osoba która 25 godzin na dobę buja w obłokach ta sytuacja jest dla mnie potężną, niespotykaną inspiracją. Alice mruży oczy i z triumfalnym uśmiechem mierzy mnie palcem wskazującym. - Cal znam cię. Na pewno mimo niepewności i niecodziennych okoliczności będziesz chciała się z nim spotkać, by zdobyć informacje? P r a w d a?

Śmieje się na głos i ocieram łzy z policzków. Nie wiem kiedy podjęłam decyzję ale jestem już pewna co powinnam zrobić.

-Prawda.

PomyłkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz