13

136 8 2
                                    

Trzasnęły drzwi wejściowe.

Zgaduję, że skończyło się moje "tylko pięć minut" na spakowanie i ubranie czegoś "przyzwoitego co pozwoli przebywać Ci w mojej obecności.".
Niestety nie miałam habitu więc pod shorty ubrałam legginsy, a na ręce włożyłam spraną bluzę z długim rękawem. Będę umierać z gorąca ale czego się nie robi dla kontaktu z taką osobowością jak Aaron... Pan Śmierci i Władca Piekieł...
Wyszłam z pokoju zarzucając na ramię torbę.
-Aaron?! Już idę! -Krzyczę wychylając się przez poręcz - Tylko nie grzeb w moich rzeczach bo obetnę ci te śmiercionośne łapki! - Dodaję wracając do łazienki po szczotkę do włosów. Nie chciałabym żeby dorwał na przykład, album z moimi zdjęciami z dzieciństwa. Ja bez zębów. Ja goła podczas kąpieli. Ja upaplana kaszką, szczerząc swój pierwszy ząbek... Brrr.
Pakuję szczotkę do torby, ostatni raz sprawdzam fryzurę w lustrze i wracam na schody.

Staram się nie myśleć o tym, że zamierzam wyjechać z miasta tylko dlatego, że facet którego znam od kilku dni (to, że od miesięcy mnie śledził chyba nie zalicza się do znajomości) twierdzi, że anioł chce mnie zabić. Anioł. Przecież to normalna sytuacja... Niepotrzebnie dramatyzuję.

Noo właśnie dlatego, staram się o tym nie myśleć...

Zbiegam po stopniach pamiętając, że chłopak dał mi 5 minut, grożąc, że jeśli się spóźnię będzie wynosił mnie na rękach, gdy nieomal wpadam na niego u stóp schodów. Odbijam się od jego piersi i cofam o dwa schody.

-Jezu Aaron mógłbyś nie st...

Ale to nie mój przystojny prześladowca stoi przede mną. Cofam się o kolejne dwa schody w górę.

-Kim jesteś? - Pytam prostując się i naiwnie licząc, że jest jakimś  jego wspólnikiem.
Nieznajomy patrzy na mnie czarnymi oczami, a ja wiem, że zadałam złe pytanie.

Czym jesteś?

Daję sobie jeszcze sekundę na wpatrywanie się w zalane czernią białka i tęczówki i zanim utonę w mroku  t e g o  spojrzenia, opieram ręce na poręczach i mocno kopę go w brzuch. Nie upadł, na co liczyłam, ale by zapobiec upadkowi robi krok w tył, a to mi wystarcza.
Prześlizguję się obok nieznajomego, ale ten momentalnie odzyskuje rezon szarpiąc mnie za włosy. Upadam z krzykiem na podłogę. Szybko wstaję i biegnę do kuchni przewracając za sobą krzesła, kwiatki i wszystko co napotkam by spowolnić intruza. Chwytam za dwa noże ze stołu i opieram się o blat.
Ciężko dyszę i bolą mnie plecy od upadku, ale wiem, że muszę spróbować przerzyć do powrotu Aarona.
-Kochanie radziłbym odłożyć nóż zanim starcisz wszystkie palce. - Ilość jadu w jego głosie mogłaby wybić cały naród jedną falą...
Mocno ściskam kuchenne noże w spoconych dłoniach. Jestem zaskoczona, że bez mrugnięcia okiem chcę  z a b i ć  człowieka.
Nie! To nie człowiek. Powtarzam te słowa w głowie raz za razem.
To potwór. Albo ty zabijesz jego, albo on zabije ciebie.
Cholera! Waham się, czego na pewno nie powinnam robić. Ale skoro nie mam szansy wygrać z istotą nadprzyrodzoną muszę go opóźnić.
Gdzie jest, do cholery ten Aaron!

Przełykam ślinę i przypominając sobie jak robili to w filmach, niczym Lara Croft, rzucam w niego nożem.
Ostrze szybuje w powietrzu, lecz gdy mężczyzna unosi dłoń, nóż opada na podłogę.
Bardzo, bardzo wolno zbliża się do mnie, cały czas patrząc mi w oczy, szczerząc zęby w uśmiechu.

-Jesteś śliczna. Aż serce się kraja, że przeznaczone jest Ci umrzeć.

Gniewnie prycham poprawiając chwyt noża w drugiej ręce.
Mężczyzna zatrzymuje się w odległości kilku centymetrów. Czuję ciepło jego ciała. Nachyla się do mnie szeptając mi do ucha moje imię. Obrzydzenie wrze w moim ciele mieszając się ze strachem i adrenaliną krążącą w żyłach.
Czując, że to ostatnia szansa, robię zamach i z okrzykiem wojennym wbijam nóż w jego udo, napierając całym ciałem.
Mężczyzna klnie, a w jego czarnych oczach widzę śmiertelny gniew. Podnosi ręce, a ja lecę na ścianę, uderzając w nią z całym impetem. Z płuc ulatuje mi powietrze, lecz co dziwne zamiast upaść unoszę się w powietrzu. I to tyle jeśli chodzi i wojowanie...
Jestem przyszpilona do ściany niewidzialnymi rękami. Nie mogę się ruszyć.
Patrzę na zbliżającego się mężczyznę.
Krok.
Jeden.
Drugi.
Gdy stoi blisko unosi palec, a ja tracę oddech. Dusi mnie nawet mnie nie dotykając.
-Nawet nie wiesz, jaką siłę da mi twoja śmierć.
Próbuję zaczerpnąć powietrza ale jest tak, jakby nie było wystarczającej ilości tlenu. Duszę się, a on śmieje mi się w twarz.
Wiem, że nie potrwa to długo. Staram się nie panikować ale widzę już mroczki przed oczami. Ciemność otula moje ciało, a ja wciąż patrzę w jego oczy. Widzę w nich  moją śmierć.
Moje ciało wpada w dragawki ale w ostatnim momencie przed utratą przytomności, za plecami mężczyzny, widzę wściekłego anioła, który jednym pchnięciem sztyletu przebija mu serce. Upadam na podłogę, w tym samym momencie co on.

Leżę na podłodze nie mogąc się ruszyć. Moim ciałem wstrząsają spazmy. Łapę powietrze wielkimi chaustami.
Robię wszystko by poskładać się w całość.
Chcę krzyczeć z bezradności i bólu. Leżę jednak bez słowa i patrzę na Aarona który rzuca zakrwawiony sztylet i podbiega do mnie.

-Przepraszam, że musiałaś czekać. Miałem lekkie opóźnienie. - Mówi wypranym z emocji głosem. - Jeden mi uciekł. Ale znajdę i zabiję każdego kto próbował cię skrzywdzić. - Zaczynam płakać. Chociaż ten Aaron mnie przeraża czuję się z nim bezpieczna. I mimo łez i bólu jestem na tyle przytomna, by zrozumieć, że na swój, pokręcony sposób, to właśnie tak Aaron okazuje mi skruchę.

Na kilka chwil jego maska zimnego gniewu opada. Unosi rękę w czarnej skórzanej rękawiczce i gładzi mnie po policzku. To pierwszy raz gdy mnie d o t y k a. I mimo, że nasze ciała dzieli gruby materiał, moje serce uderza o pierś, niemal krusząc mi żebra. - Przepraszam.

Po tym dniu i po całym życiu, nie spodziewałam się dnia w którym Arael, arogancki Archanioł Śmierci będzie mnie
p r z e p r a s z a ł.

Pochyla się nade mną i bierze na ręce. Z ust wyrywa mi się jęk bólu ale zniosę każde cierpienie, byle czuć na sobie jego dotyk.
Wtulam twarz w materiał bluzy Aarona i wdycham jego zapach, rozumiejąc już co oznaczało to "przyzwoite" ubranie w jego towarzystwie.
Uśmiecham się i zamykam oczy.

-Jesteś moim aniołem. - Szepczę i zasypiam.

PomyłkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz