-A więc jesteś aniołem, stworzyłeś świat, zabiłeś dinozaury i potrafisz latać. -Wyliczam na palcach. Olśniona otwieram buzie. - A co z tą twoją obsesją na punkcie dotykania? Zamieniasz ludzi w kamień?
Uśmiecham się i wpatruję w granatowy baldachim nad łożem Aarona. Zapewne to tak sypialni arystokraci. Teraz miałam pewność, że Aaron ma o sobie królewskie mniemanie.
Moje palce z przyzwyczajenia wędrują do wisiorka na szyi. Kiedyś należal do mojej mamy. Dała mi go na dziesiąte urodziny, w dniu swojej śmierci.
Często zastanawiałam się czy wiedziała co się stanie. Może ludzie podświadomie czują, że umrą i robią różne rzeczy które powinni zrobić przed śmiercią.Zimne srebro zdaje się pulsować w mojej rozgrzanej dłoni. I nagle uderza mnie, jak szybko przyjęłam do wiadomości, opowieści Anioła. To, że religia na której oparty jest cały świat, tradycje, literatura, sztuka, wszystko to jest kłamstwem. Zabieraniną baśni i opowieści przekazywanych z ust do ust.
A w dodatku znam osobiście Archanioła.-Nie zamieniam ludzi w kamień -odpowiada kwaśno i podąża za moim wzrokiem na baldachim. Leżymy obok siebie słuchając swoich oddechów.
Wdech.
Wydech.
Wdech.
-Ja z a b i j a m dotykiem.
Wydech.
Moje mięśnie są twarde od zmuszania ich by nie ruszały ciałem. Wkładam cała swoją silną wolę by leżeć obok śmierci.
-Jako anioł moje ciało jest bliskie materii gwiazdy. Tak jak mój blask tak i moja skóra zabija ludzi. Działam jak... promieniowanie. - Marszczy brwi widocznie zdegustowany swoimi porównaniem - Gdy dotykam człowieka moje ciało atakuje ciało śmiertelnika. Jego ciało walczy z duszą. Gdy traci siłę, granice otwierają się i dusza opuszcza człowieka. - Patrzę na ręce Aarona gestykulujące w powietrzu. Przychodzi mu to z taką łatwością...
Przeraża mnie.-Czy to boli? -Pytam mechanicznym głosem. Nie wiem dlaczego spytałam. Nie chcę tego wiedzieć.
-Ja nie czuję nic, a-ale ofiara - chłopak przeczesuje włosy nerwowym gestem. Może jednak nie jest, aż tak obojętny na ludzkie życie. Albo gra. - Ofiara najpierw odczuwa wewnętrzny opór, czuje, że coś w jego ciele walczy. Potem przychodzi zdezorientowanie, kręcenie w głowie i osłabienie. Po kilku sekundach mrowienie zamienia się w potworny ból. Człowiek czuje się jakby każda komórka, każda kropla krwi, c a ł e c i a ł o zamarzało. Trwa to chwilę po czym ból odchodzi i nie czuje nic. Po sekundzie jest martwy.Przełykam ślinę i liczę skaczące między nami sekundy.
256
257
258-Nie bój się Calypso. Nigdy cię nie dotknę.
Myślę o tym jacy jesteśmy naiwni Ludzie robią wszystko żeby przeżyć. Obsesyjnie chodzimy do lekarzy, kupujemy ubezpieczenia, przestrzegamy ograniczeń prędkości. Wszystko to by żyć jak najdłużej.
Podczas gdy po świecie chodzą istoty którym wystarczy dotyk jednego palca żeby wszystkie nasze starania poszły się piepszyć.
Umieramy bo tak chciało 4 ludzi. Stwierdzili, że żyjąc za długo dostajemy zbyt dużo więc odebrali nam nieśmiertelność.
Uśmiercają nas z kaprysu.
"Bo tak trzeba".Na raz spada na mnie cała powaga sytuacji. Wysłuchałam jego historii z nienaturalnym spokojem ale teraz całe moje ciało drży z przerażenia.
Zrywam się z łóżka i ląduje na puszystym dywanie. Szybko podnoszę się i patrzę zamazanym wzrokiem w miejsce gdzie zapewne siedzi Aaron.
-To dla mnie z-za dużo. T-to... - Zaciskam oczy, a słone łzy spływają wodospadami po policzkach i skapują na podłogę znikając w kolorowych włóknach dywanu. - J-ja w-wo, wolałabym nie wiedzieć.
Ale jest zapóźno. Raz zasiane
słowa nigdy nie zostaną wyrwane.Wiem.
Odwracam się i wybiegam z mieszkania. Nie zwracam uwagi na wołanie Aarona, krzyczy żebym nikomu nic nie mówiła... Ma tupet!
Zbiegam po schodach omal z nich nie spadając. Ale nie zatrzymuję się.
I nie oglądam za siebie.*
Do domu wracam na autopilocie. Nawet nie wiem kiedy z drugiego końca miasta znajduję drogę na moją ulicę.
Całą trasę podążam topiąc się we własnych myślach, więc nie od razu zauważam Willa, mijając go.
-Hej! Cal! Jest ciemno i nie widzę własnej dupy, ale żebyś t y nie zauważyła m n i e! Przecież ja promienieję blaskiem który rosproszy każdy mrok, przyciągam nie tylko ćmy i... - Nawet nie mam siły powiedzieć żeby się zamknął. Patrząc na niego nie potrafię hamować uczuć. Trzęsącymi dłońmi ocieram spuchnięte od płaczu oczy, ale nowa fala łez wypełnia je momentalnie pozbawiając mnie tchu. Przyjaciel przerywa swoje tyrady, podchodzi do mnie dwoma susami i zamyka mnie w ciepłym uścisku. Opiera policzek na mojej głowie, a ja wzdycham zapach jego ulubionych perfum które kosztują zapewne tyle co auto mojej ciotki.
Will pyta co się dzieje ale ja jestem w stanie tylko kręcić głową i wylewać nowe łzy.Kiedy w końcu się uspokajam, przepraszam go i tłumaczę, że nie mogę mu wyjaśnić co się stało bo sama tego nie rozumiem.
Zresztą jak miałabym przekazać mu wszystko żeby na koniec nie zaliczył mnie do czubków...? To mój przyjaciel ale sama też nie uwierzyłabym gdyby ktoś zaczął mi opowiadać o całym tym syfie.
-Jeśli będziesz gotowa, wszystko mi opowiesz. Okay? -Nachyla się i patrzy mi w oczy. Próbuję skupić się na zieleni jego tęczówek ale wszystko jest zamazane - Będę czekał Cal.
Całuje mnie w czoło i odchodzi, a ja odwracam się i wchodzę do domu.
Miejsca gdzie nie dopadnie mnie żaden Aaron...I jak??? Spadła aktywność a ja wiem, że to po części moja wina bo dodaję nowe części raz na 10 lat :p (no albo piszę nudne bzdury)
Ale czy ktoś wogóle to czyta? :D
