Mogę na palcach wyliczyć ile razy byłam najbardziej zdziwiona i szczęśliwa zarazem.
1) kiedy mama powiedziała że będę chodzić do innej szkoły.
2) kiedy okazało się że przyjęli mnie do Gift Shopu.
3) kiedy Mandy i Chester się pocałowali. ( chodzi nie o prawdę i wyzwanie)
4) no i teraz.
Siedziałam zarumieniona patrząc na równie spalonego Edgara.
On mnie kocha.
OMK.
ALE ZAJEFAJNIE!
- Uuu mamy nowy ship! - powiedział Chester podpierając głowe na rękach.
- cicho - mruknął Edgar zasłaniając twarz rękami.
Resztę wieczoru graliśmy w prawda i wyzwanie póki nie zdecydowaliśmy się pójść spać.
*
Leżałam na podłodze koło Emoska wsłuchując się w swój oddech.
Obróciłam się na bok.
Potem na drugi bok.
Potem na plecy.
Potem na brzuch.
No i dupa nie zasnę.
Usiadłam patrząc na śpiącego Fanga, Janet, Chestera i Mandy po czym zdecydowałam się wyjść na balkon.
Chłodny nocny wiaterek zawiał na mnie kiedy otworzyłam drzwi.
Przymknęłam je żeby zimno nie leciało do środka i oparłam się o balustrade.
Patrzyłam na budynki które stały gdzieś w centrum miasta.
Szkoda że nie pale bo zapaliłabym sobie.
Przymknęłam oczy rozkoszując się ciszą nocną.
Życie jest ciekawe.
Nigdy nie wiesz co się stanie możesz jedynie polegać na losie.
Myślisz że doszedłeś do celu a życie znów każe ci ruszać w drogę.
To jest męczące.
Ale ciekawe.
Spojrzałam na telefon.
Była pierwsza dwadzieścia osiem.
Usiadłam sobie na krześle i patrzyłam w gwiazdy.
Ale ich dużo.
Moje samotnie przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi balkonowych.
No oczywiście Edgar.
- hej.
- hej.
- ty mówiłeś na serio z tym.. Kto ci się podoba?
Chłopak poczerwieniał i zapatrzył się w podłogę.
Urocze.
- czyli na serio? - spytałam
Edgar westchnął.
- mówiłem na serio. Colette może i mnie z nienawidzisz ale bardzo cię kocham... Nie wiem nawet od kiedy. Czy chciałabyś... Być moją... Dziewczyną? - spytał. Mówił to wszystko bardzo szybko.
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
Staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
W pewnym momencie Edgar przysunął się do mnie i pocałował mnie w usta.