Obudził mnie ból głowy.
Otworzyłam oczy i zorientowałam się że uderzyłam głową o oparcie łóżka.
Ał.
Usiadłam drapiąc się w miejsce gdzie się uderzyłam.
No, nie pomogło.
W sumie bolało jeszcze bardziej.
Wnerwiona chciałam opaść na łóżko ale ponownie uderzyłam się w tył głowy o oparcie łóżka.
- NOSZ KURNA - warknęłam masując się w głowę.
Ałałałałałała.
Rozejrzałam się po pokoju z uczuciem że coś mi tu nie gra.
Hmm.
A no tak przecież Edgar u mnie nocował.
A nie ma go tu.
Chyba się jeszcze dobrze nie rozbudziłam.
Spojrzałam za siebie dostrzegając śpiącego chłopaka.
Znalazł się.
Tym razem ostrożnie położyłam się koło niego przysuwając się bliżej żeby się ogrzać.
Piecyk.
Mój piecyk.
Kurde trochę za gorący ten piecyk.
Odsunęłam się od niego i przyjrzałam się jego twarzy.
Miał ją całą zalaną w rumieńcach.
Takie same kiedy powiedziałam mu że wiem, że mnie lubi.
Albo gdy wypytywałam go o jego crusha patelnie.
Dobra Colette, nie czas na wspominki.
Przyłożyłam mu dłoń do czoła jednocześnie przykładając drugą do swojego czoła.
Holy shit jego czoło praktycznie parzy.
Szturchnęłam go lekko.
- Edgar, pobudka .
Chłopak dalej spał jak zabity.
Szturchnęłam go nieco mocniej.
- Edgaaaaaaar słońce ty moje wiecznie zaćmioneeeeee.
Dalej spał.
NO CO JEST.
Wstałam i krzyknęłam:
- EDGAR, SHELLY MI SIĘ OŚWIADCZYŁA I URODZIŁY SIĘ NAM TROJACZKI!!!
Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie pół przytomnie.
- c-co?
- jestem w ciąży.
Edgar patrzył na mnie z "wtf?" wymalowanym na jego twarzy.
- dobra żartowałam - powiedziałam i usiadlam koło niego - masz gorączkę wiesz?
Chłopak przyłożył sobie dłoń do czoła.
- racja mam wysoką temperaturę ale raczej nie jestem chory - powiedział i popatrzył gdzieś w kąt pokoju.
Oho.
- czyżby śniły ci się sceny miłosne z twoją patelnią?
- że co?
- nie ma w tym nic złego młodzieńcze, miłość nastaje niezapowiedziana - westchnęłam i opadłam na łóżko dodając mojej wypowiedzi dramaturgii.
