17

37 6 2
                                    


Nieliczna gromadka pozostałych przy życiu dzieci nie świadoma wydarzeń podążała w wyznaczonym kierunku pomiedzmy ludzmi ktorzy ich eskortowali do nowego domu w którym według ich słów mieli prowadzić nowe szczęśliwe życie, zastanawiali sie co prawda a nawet pytali kiedy dogoni ich grupa która została z tyłu jednak w odpowiedzi usłyszeli że tamta grupa udała się do innego miejsca, nikt z nich nie słyszał szeptów dwójki na przodzie która od dłuższego czasu o czymś szeptała.

– Będziemy mieć przez ciebie kłopoty i nie zamierzam cię w żaden sposób tłumaczyć. –poinformował sucho lider. Mężczyzna miał twarz zakrytą w większości bandażami, odsłonięte pozostawało tylko lewe oko. Jego szerokie ponczo z długimi rękawami zakrywało jego sylwetke przez co mógł wydawać się większy niż był naprawde. Poruszał się niechętnym krokiem do przodu, jakby był więcznie zmęczony, jego przygarbionie natomiast sprawiało że wydawał się niższy niż był w rzeczywistości. 

– Daj spokój, nawet nie zauważy tego.. ubytku. – Odpowiedział mężczyzna podążający równo z nim.

– Jeśli jednak zapyta to wiedz że nie zrobie nic co miałoby cię ochronić, nie zamierzam ryzykować za twoją impulsywność i głupote – Oschle dodał lider. – A teraz bądź cicho, zbliżamy się do miejsca kontaktowego.

– Przyśpieszcie kroku! – krzyknał po chwili w strone dzieci które były zmęczone podróżowaniem ku górze, gdy te protestowały ze zmęczenia poprostu dodał surowym tonem który nie dawał możliwości sprzeciwu. – Odpoczniecie na górze, już niedaleko. 

Po kilku kolejnych metrach dotarli do punktu spotkania, które było zaraz za granica kraju z którego niedawno wyszli, nieopodal niewielkiego jeziora znajdującego się dość blisko szczytu góry na której byli stała średniego wzrostu postać, mężczyzna miał na oczach okulary i ubrany byl w fioletowego koloru ubrania. Jego popielate długie włosy zwinięte w luźną kitke powiewały na wietrze, przywódca prowadzący dzieci mógł dostrzec w jego onyksowych oczach iskre rozczarowania co odrazu dało mu znać że będą problemy. Gdy tylko podeszli do niego wystarczająco bylisko by mogli swobodnie rozmawiać zmarszczył nieco brwi widząc liczbe dzieci.

– Gdzie reszta? Z tego co wiemy miało być ich więcej – Zapytał spokojnie wpatrując sie w zabandażowanego ninja, nie okazując poza przymrużonymi oczami żadnych znaków wskazujących na to jak niebezpieczny był. 

– Nie przetrwali, zgineli. – Odpowiedział tak szybko jak mógł chcąc mieć to już za sobą, nie musiał długo czekać na reakcję osoby dla której wykonywali zadanie. 

– Oh? – ździwiony i rozczarowany ton wypełzł z jego ust. – Jak to się stało?

Lider długo nie czekając spojrzał kątem oka na osobe odpowiedzialną za te sytuację, nie zdążył nic powiedzieć ani tłumaczyć gdy mężczyzna przed nim uśmiechnął się w nieco szalony sposób przekrzywiając głowe w bok, jego dłoń pokryła niebieska czakra która formowała się w coś na kształ ostrza, w mgnieniu oka znalazł się tuż przy osobie która przekroczyła uprawnienia bez wahania i bez dania okazji na jaką kolwiek reakcję, głowa tej osoby poprostu upadła oddzielona od ciała na ziemie by wślad za nią poszła reszta ciała. 

– On nie będzie zadowolony, zdajesz sobię z tego sprawę Dosu-san? – Zabandażowany człowiek wzdrygnął się na sztuczny szacunek jak i nie specjalnie skrywaną groźbę. 

– Zdaję sobię z tego sprawę, jednak to nie do końca nasza wina. Szło wszystko zgodnie z planem do momentu aż dzieciaki nie chciały się pożegnać z jakimiś przyjaciółmi, ten.. nie wytrzymał i po próbach przekonywania poprostu został z tą grupą w jaskini pozbywając się "dowodów" jak to sam określił. 

– Nie interesuje mnie jak i dlaczego to się stało Dosu-san.. Nie wywiązałeś się z umowy i zmuszony jestem do poinformowania lorda o porażcze, nie mniej.. przynajmniej kilka bachorów udało się wam doprowadzić więc może pozwoli ci żyć zaraz bo ucięciu ręki bądź obu.. – Zawahał się na chwilę wyczuwając że ktoś się dość szybko zbliża w ich kierunku, odskoczył szybko w tył dając znać liderowi by poszedł w jego ślady, skryli się w dość sporym buszu chowając się przed osobą która przybyła, inni nie mieli tyl szczęścia. 

Blodn włosy dzieciak o krwisto czerwonych oczach wylądował w samym centru miejsca w którym się znajdowali pozostali, dzieciaki zwrócili na niego swoją uwagę tak jak i pozostali ninja którzy zostali pozostawieni sami sobie, dwójka która się wycofała uważnie obserwowała wszystko co się miało wydarzyć. 

– Dzieciak? – Dosu szepnął chcąć się ruszyć jednak osoba go powstrzymała mocnym chwytem za ramie. 

– Nie taki znów zwykły dzieciak, to jest chyba.. – Już miał coś powiedzieć jednak przerwał gdyż widowisko się rozpoczeło, na jego oczach widział jak chłopiec szalał niczym dzika bestia otoczona bezbronnymi ofiarami. 


Naruto - TożsamośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz