Rozdział 27

29 4 10
                                    

-Werkantung salori!- z palców uczniów strzelały iskry.

Trenowali zaklęcia mrozu, które miały sprawić, żeby ich przeciwnik został przeszyty zimnem do szpiku kości.

Sofia przyglądała się swoim byłym kolegom z klasy, a teraz swoim studentom jak w skupieniu szepczą lub wykrzykują zaklęcie. Od przywrócenia Akademii Dobra minęły dwa miesiące, co wszyscy powitali z ulgą. Jednak życie niektórych z nich wcale nie było teraz sielanką.

Miesiąc temu nastąpił podział na postacie. Królowa z ulgą przyjęła wiadomość, że Dot udało się zostać sługusem, ponieważ wolałaby nie przyjaźnić się z czekoladową krówką. Anadil i Hester zostały oczywiście głównymi złoczyńcami, tak samo jak Hort.

Resztą tak naprawdę się nie przejmowała. Mona została sługusem a Vex monogryfem, ale nigdy nie przyjaźniła się z żadnym z nich.

Dzięki rozmowom z Dovey dowiedziała się, że Beatrycze została księżniczką. Na ustach Sofi pojawił się złośliwy uśmieszek na wspomnienie, jak dobrze zawszanka radziła sobie w Akademii Nowego Zła.

-To będzie niezła księżniczka, skoro w przeszłości bezlitośnie rzucała zaklęcia na swoich kolegów- pomyślała. -Całe to zlikwidowanie Akademii Dobra nieźle pomieszało ludziom w głowach i charakterach.

-Kończymy na dziś- klasnęła w ręce. -Pamiętajcie, żeby ćwiczyć to zaklęcie po lekcjach. W końcu jesteście na ostatnim semestrze i musicie być idealnie przygotowani do przeżycia w baśni- kiedyś tak niepewna swojej pozycji, Sofia czuła się teraz w roli nauczycielki jak ryba w wodzie.

Wszyscy zaczęli zbierać swoje rzeczy i pośpiesznie wychodzić oprócz jej ulubionego sabatu.

-Niezłe to zaklęcie- powiedziała Hester, co w jej ustach było ogromnym komplementem.

-Dzięki- Sofia uśmiechnęła się w odpowiedzi. -To Wy mnie zainspirowałyście do zgłębiania sztuki Zła.

-Ale teraz już nas nie potrzebujesz- zauważyła Dot, wciąż niezbyt zadowolona po lekcji, bo nie udało jej się nikogo zamrozić. (Ani nawet ochłodzić, jak uświadomiła jej wcześniej bezlitośnie Hester).

-Zawsze chętnie pouczę się z przyjaciółkami- zaprzeczyła złotowłosa nad wyraz podłechtana komplementami.

-A co do przyjaźni- zaczęła Anadil, kiedy we czwórkę przemierzały korytarz. -Dlaczego Agata wczoraj odwiedziła tylko Ciebie a nas nie?

-Czy wszyscy w tej przeklętej Akademii nic nie robią oprócz plotkowania?- zdziwiła się Sofia. Myślałam, że wpuściłam ją dyskretnie do wieży.

-Daj spokój, jesteś "Królową Sofią"- Hester złożyła palce w cudzysłów. -Cokolwiek zrobisz to jesteś na językach. -Sofia ubrała dzisiaj sukienkę z piór, Sofia uczy się w bibliotece, Sofia i Dyrektor polecieli z wizytą- zaczęła wymieniać. Nie zdziwiłabym się gdyby wiedźmy zaczęły omawiać, co dokładnie zjadłaś na kolację.

-Miło jest być popularnym- złotowłosa ani trochę nie przejęła się, że jest najbardziej gorącym tematem plotek- wręcz przeciwnie.

-Tia- mruknęła Anadil. -A to, że Twoja nemezis- przyszła królowa Kamelotu- wciąż jest Twoją przyjaciółką i odwiedza Cię w wieży to już w ogóle ich ulubiony temat. Większość myśli, że woda sodowa uderzyła Ci do głowy i łamiesz święte zasady nigdziarzy.

-Bywa- Sofia już dawno przestała się przejmować opinią swoich uczniów. Cała jej historia w Akademii składała się z gigantycznych wzlotów i upadków popularności.

-No więc?- włączyła się Dot. -Czemu Aga nas nie odwiedziła?- spojrzała wyczekująco.

-Byłyście w trakcie zajęć a nie mogła długo zostać- wytłumaczyła Królowa. -Wpadła tylko na chwilę pokazać szkice sukien ślubnych i poprosić o radę.

-Bleh, śluby zawszan są obrzydliwe- Hester udała, że wymiotuję. -Ja nie wiem jak ona to wytrzymuje, ja bym chyba umarła.

-Właśnie nie do końca wytrzymuje- mruknęła Sofia trochę martwiąc się o przyjaciółkę. -Całe szczęście, że z nią tam będę...

-Zostałaś zaproszona na ślub pary królewskiej Kamelotu?- Anadil stanęła jak wryta a Dot na nią wpadła. -Chyba sobie żartujesz.

-Nie tylko zaproszona, ale jestem jedyną druhną- złotowłosa zdawała się nie przykładać wagi do reakcji członkiń sabatu.

-Chyba inne wiedźmy mają rację, Wasza relacja jest dziwna- skomentowała Hester kręcąc głową.

-Nic nie poradzę, że ja i Aga jesteśmy jedyne w swoim rodzaju- Sofia zaczęła bronić siebie i przyjaciółki.

-Jak tam uważasz- Anadil wzruszyła ramionami. -A teraz wybacz Królowo, ale nas, zwykłych śmiertelników czekają następne lekcje.

Nigdziarki pożegnały się i złotowłosa udała się do wieży. Wiedziała dokładnie nad czym będzie pracować.

Całe życie wyobrażała sobie suknie ślubne księżniczek, więc wiedziała, że zaprojektowanie jednej dla Agi będzie pestką.

Uznała, że postawi na zimny odcień bieli (aby nie podkreślać żółtawej cery przyjaciółki), bufiaste rękawy, dekolt do obojczyków i szeroką tiulową spódnicę do ziemi.

-Strasznie skromna- przechyliła głowę, przyglądając się swojemu szkicowi. -Ale skoro właśnie taką sobie zażyczyła...

A teraz coś dla mnie- wzięła do ręki kolejną kartkę. Różowy czy czarny? Ciężki wybór. Jeżeli wybierze czerń, to będzie to jasna deklaracja jej odmienności od reszty gości. Różowy to bezpieczniejszy wybór, chociaż i tak nikogo nie oszuka kolorem- wszyscy będą wiedzieć kim jest druhna królowej- w końcu na dworze plotki rozchodzą się pewnie jeszcze szybciej niż w Akademii.

-Niech będzie różowy- podjęła implulsywną decyzję. -Przed kolano, ale nie za krótka, rozkloszowana, trochę bardziej zachowawcza niż zwykle- idealnie.

Wybierała się na ślub księżniczki jako druhna, ale wiedziała że wszyscy będą się na nią patrzeć jakby była Diaboliną.

-Tak jakbym chociaż trochę była podobna do tych źle wychowanych nigdziarek- pomyślała oburzona. -No cóż, dla Agi jakoś zniosę bycie krukiem wśród kaczek na zawszańskim weselu.

Akademia Dobra i Zła Evil LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz