Przewróciła kolejną kartkę, wertując pobieżnie tekst. Pismo było dość koślawe, miejscami mało czytelne, ale nie zamierzała się poddawać. Po ostatnich wydarzeniach wiedziała, iż tamten dziwaczny dom trzeba traktować poważnie. Działy się w nim rzeczy niezwykłe, a skoro Sheila zabrała z niego pozytywkę to może padła ofiarą niewytłumaczalnych zjawisk? Evelyn wolała myśleć, że siostra natrafiła na jakiegoś psychopatę po drodze, bo z takich tarapatów dało się ją uratować. Dziewczyna dotarła do jakiegoś czytelnego fragmentu.
„Dom wybudowali moi rodzice, zanim jeszcze przyszłam na świat. Nigdy ich nie pytałam o szczegóły. Wiem jedynie, że w tamtych czasach były deficyty materiałów, więc pozyskali ten gorszej jakości. Jednak konstrukcja trzyma się do dzisiaj, dlatego nie mam na co narzekać."
Świetnie, niekoniecznie satysfakcjonujące informacje, ale zawsze jakieś. Wątpiła, że jednak w tym tkwiło sedno problemu. Musiała znaleźć fragment odnośnie dziwnych wydarzeń, jakie mogły mieć miejsce. Właścicielka zapewne by o tym wspomniała, skoro zapisała tak mało istotne rzeczy.
Przerzucała kolejne strony, aby pominąć nudne szczegóły. Gdzieniegdzie pismo było naprawdę okropne. Pożółkłe kartki w połączeniu z jaśniejącym, niebieskim tuszem tworzyły połączenie, dodatkowo przeszkadzające w lekturze. Następny, nawet dobrze zachowany fragment traktował o wycieczce.
„Mój kochany Adam zafundował nam wspaniałe, zagraniczne wakacje. Francja to przepiękny, romantyczny kraj. Mogłam zobaczyć na własne oczy wieżę Eiffla, Luwr czy słynną Katedrę Notre-Dame! Przyznaję, że nie miałam odwagi spróbować gotowanych ślimaków i żabich udek, ale skosztowałam najlepszych, winnych bukietów. Adam dba o spełnianie moich marzeń. Kocham go."
Jeszcze lepiej. Naprawdę niczego dziwnego nie zauważyła? Opisywała takie pierdoły, a przerażające zjawiska pozostały bez echa? Evelyn pomyślała, iż załamałaby się, jeżeli były one opisane w tych nieczytelnych fragmentach. Przerzuciła kilka następnych, startych kartek. Ich zawartość została bezpowrotnie utracona. Dotarła do kolejnej czytelnej strony.
„Jestem przerażona. Ciąża, teraz? Całe życie przede mną, nie chcę bawić się w pieluchy. Co powinnam zrobić? Powiedzieć Adamowi i poczekać na reakcję? Usunąć po cichu, zanim będzie za późno? Nie chcę tracić młodości, bawiąc się w dom. Muszę coś wymyślić, czas ucieka."
Ta informacja wydawała się ciekawa. Czyżby kobieta usunęła ciążę i za wszystko odpowiadało to nienarodzone dziecko, które nie dostało szansy na życie? Nie, zbyt wczesny etap, nawet nie zdążyło się jeszcze rozwinąć. Taki zarodek mógłby zostać żądnym krwi duchem, grasującym po starej posiadłości? W każdej strasznej historii dzieci przynajmniej przychodziły na świat. Były porzucane lub zabijane przez wyrodne matki. Zaraz, a może właścicielka domu poczekała na ten moment? Evelyn musiała sprawdzić obiecujący trop.
Wertowała kolejne strony, próbując znaleźć słowa klucze. Skoro nie mogła odczytać zawartości, przynajmniej po kształcie starała się natrafić na „usunąć", „skrobanka", „zabieg" czy coś w podobnym stylu. Niestety, niczego takiego nie znalazła. Oczy pomału zaczynały ją boleć, ale nie zamierzała odpuścić. Kolejny, choć krótki fragment przykuł uwagę dziewczyny.
"Powiedziałam mu. Niestety, ucieszył się i chce stworzyć prawdziwą rodzinę. Nie zapytał nawet, czy ja tego pragnę! Mam prawo decydować o sobie! Nie wiem, co robić. Zawsze mogę pozbyć się problemu i powiedzieć, że poroniłam."
O mój Boże, pomyślała. Ta kobieta to potwór! Jak mogła być taką egoistką? Skoro zaczęła uprawiać seks to powinna wziąć pod uwagę ewentualne konsekwencje. Dziecko nie było niczemu winne. Ile podobnych historii miało miejsce na świecie? Wiele! Ta nie należała do wyjątków, choć jedynym nietypowym aspektem były dziwaczne wydarzenia w posiadłości tej wyrachowanej kobiety.
CZYTASZ
Widmo
Kinh dịStudia to nie tylko nauka, ale również głośne, zakrapiane alkoholem imprezy, przynależność do nowej społeczności oraz budowanie więzi. Trzy dziewczyny, chcące usilnie dostać się do najpopularniejszego bractwa na kampusie, muszą wykonać pewne zadanie...