Prolog. Nawiedzony dom

44 8 30
                                    

— To ten dom, prawda? — Zapytała Lucy, która przeprowadziła się do skromnego miasteczka Ferny Grove zaledwie tydzień temu.

— Owszem — Sheila udzieliła odpowiedzi.

— Wygląda przerażająco, co nie? Dlatego tak mi imponuje — wtrąciła Victoria z entuzjazmem.

Poznały się zaledwie miesiąc wcześniej, podczas zgłoszeń do najpopularniejszego, żeńskiego bractwa uniwersyteckiego. Stały przed drzwiami rezydencji, stanowiącej siedzibę Omega Lota Delta. Upał doskwierał wszystkim zainteresowanym kandydatkom. Bezlitośnie palił skórę dziewcząt, aż do czerwoności. Sheila niemal straciła przytomność, lecz pomocy udzieliły jej dwie obce duszyczki, z którymi nawiązała nić porozumienia.

Lucy Clarke, rudowłosa, drobnej postury istotka o owalnej, bladej twarzy pełnej piegów, zielonych oczach oraz łagodnym usposobieniu. Trochę przesądna, bojaźliwa, jednak posiadająca ogromne pokłady życzliwości dziewczyna od razu złapała dobry kontakt z Sheilą. Lucy nie miała żadnych problemów w nauce, a także chętnie dzieliła się swoją wiedzą, co pozostałe jej towarzyszki niezwykle ceniły.

Victoria Adams była natomiast przeciwieństwem rudowłosej koleżanki. Wysoka, zgrabna, opalona brunetka o błękitnych oczach, podłużnej twarzy oraz zniewalającym uśmiechu. Pewna siebie, świadoma własnej atrakcyjności imprezowiczka mieszkała tutaj od dnia narodzin. Razem z Sheilą uwielbiały godzinami przesiadywać w kawiarni, rozmawiając o ciuchach, a także przystojnych chłopakach ze starszych roczników.

Całości dopełniała dość wysoka, szczupła brunetka. Miała piwne oczy, a także okrągłą twarz. Sheila Krueger lubiła imprezować, poznawać nowych ludzi oraz odkrywać ciekawe miejsca. Już od czasów dzieciństwa wszędzie jej było pełno. Swoim uśmiechem rozweselała nawet zatwardziałych pesymistów. Przyjechała do Ferny Grove jako mała dziewczynka, a teraz rozpoczynała nowy etap swojego życia. Nie brakowało jej pewności siebie, łatwości w nawiązywaniu kontaktów czy odwagi.

Dotarły wreszcie na wyznaczone miejsce. Ogromna posiadłość wykonana została w całości z czerwonej cegły. Imponujących rozmiarów, prostokątne okna o kolistym wykończeniu w białej framudze, pokrywała wielgachna warstwa kurzu. Dębowe drzwi wydawały się dość solidne, mimo upływu siedemdziesięciu lat, odkąd wybudowano ten dom. W dachu z czerwonej blachy Sheila nie dostrzegła żadnych dziur. Budowla była obszerna — dwuskrzydłowa. Po lewej stronie podobno stworzono część rozrywkową, a prawe służyć miało jako skrzydło wypoczynkowe. Sypialnie umiejscowiono na piętrze. Do domu powinna prowadzić nieutwardzona ścieżka, ale cały plac opanowały zielone źdźbła. Trawa sięgała dziewczynie aż do piersi. Czarna, metalowa brama od lat była zamknięta łańcuchem z kłódką. Jednak na wysokości prawego skrzydła, siatka otaczająca dom została przez wielu śmiałków wyżyłowana. Wystarczyło ją mocno odepchnąć i przytrzymać, a można było bez problemu się pod nią prześlizgnąć.

— Wiecie, nie powinnyśmy tego robić. Jeszcze możemy się wycofać. — W szmaragdowozielonych oczach Lucy dostrzegła zdenerwowanie. — Oni nie są tego warci, bractwo też — dodała.

— Chyba żartujesz! Mamy szansę zostać członkami najpopularniejszego bractwa na kampusie i zaimponować najgorętszym chłopakom! — Victoria nie zamierzała zrezygnować. — Musimy tylko tam wejść, zabrać jakiś przedmiot, jako dowód, a potem wrócić. Dzięki wskazówkom od Olivii odnośnie wejścia, pójdzie nam szybko.

— Ale... Ten dom... Słyszałam wiele pogłosek na jego temat. Podobno jest nawiedzony! — Lucy zaczęła się trząść.

— Nie przesadzaj, to zwykłe brednie. — Westchnęła Sheila. — Załatwimy sprawę szybko, obiecuję. Potem wrócimy, wsadzimy przewodniczącej bractwa tę rzecz w łapy i zapewnimy sobie miejsce wśród sióstr. Chłopaki okażą nam szacunek, kto wie, może nawet zaproszą na randkę? Chyba nie chcesz nas teraz wystawić?

WidmoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz