Rozdział 18. Oskarżenia

7 2 6
                                    

Drobna blondynka siedziała po przeciwległej stronie blatu. Ubrana w czarną, dopasowaną sukienkę oraz tego samego koloru lakierowane półbuty dziewczyna była dla Taylora kluczowym świadkiem. Spojrzenie swych błękitnych oczu skierowała na stolik. Sprawiała wrażenie, jakby nie interesowały jej pytania śledczego. Szok związany z wypadkiem Olivii mógł nadal się w przesłuchiwanej utrzymywać. Mężczyzna dobierał słowa najostrożniej, jak tylko potrafił, lecz nic to nie dało. Annie zapewne kryła Evelyn, dlatego przedstawiała cały czas tę samą wersję wydarzeń. Funkcjonariusz nie zamierzał się poddawać — chciał uzyskać jakiekolwiek potwierdzenie swoich przypuszczeń.

— Jest pani pewna, że nikogo nie widziała na poddaszu? — Wałkował dalej ten sam temat.

— Ile razy jeszcze pan zada to pytanie? — Westchnęła. — Nikogo tam nie było.

Musiał zmienić taktykę. White nie dawała tego po sobie poznać, ale podejrzewał, iż się bała. Krueger mogła jej grozić, dlatego wolała trzymać język za zębami. Przedstawiała tylko wersję podaną przez koleżankę. Musiał jakoś zdobyć zaufanie blondynki, żeby otrzymać wymarzone oskarżenie z jej ust. Najlepszym rozwiązaniem było zapewnienie względnego bezpieczeństwa.

— Tyle, ile będzie trzeba. Pod wpływem szoku człowiek może wypierać niektóre obrazy — stwierdził. — Czasami ktoś inny mu w tym pomaga.

— Co pan sugeruje? — Spojrzała na niego zaskoczona.

Kroczył niebezpieczną ścieżką. Gdyby źle zrozumiała jego intencje, zamknęłaby się w sobie, a wtedy szansa przeszłaby koło nosa. Media cały czas naciskały, tworząc kolejne reportaże o nieudolności miejscowej policji. Bliscy zaginionych wyrażali żal w prasie, radiu oraz telewizji na brak jakichkolwiek rezultatów poszukiwań. Atmosfera coraz bardziej gęstniała. Niektórzy obywatele zarzucali funkcjonariuszom krycie sprawców. Spiskowcy twierdzili, że policjanci mogli być zamieszani bezpośrednio w zaginięcie trzech studentek. Zaufanie do organów ścigania spadało, a mieszkańcy traktowali ich jak wrogów. Niechęć opinii publicznej względem zawodu Taylora nie była czymś nowym, ale przybierała na sile. Starał się rozwikłać zagadkę stojącą za zaginięciem studentek, jednak niczego konkretnego nie znalazł. Wciąż jedynym elementem układanki wiążącym ostatnie wydarzenia pozostawała Evelyn Krueger. Philip nie wierzył w przypadki. Racjonalne podejście pozwoliło mu doprowadzić nie jedną sprawę do końca. Potrzebował tylko dowodów, a tych mogła dostarczyć Annie.

— Twierdzę tylko, że przywiązanie do kogoś lub obawa przed jego gniewem utrudnia dokonanie właściwych wyborów. Człowiek nie myśli racjonalnie i pomaga w tuszowaniu zbrodni. Nie warto tego robić, bo samemu można pójść do więzienia. Jako studentka prawa na pewno domyśla się pani, o czym mówię.

— Chce mnie pan o coś oskarżyć? — Pokręciła głową z niedowierzaniem. — Ciekawa jestem, jak pana zdaniem zepchnęłabym Olivię i zbiegła dwa piętra niczym jakaś wyścigówka, żeby zobaczyć jej upadek.

Nie do końca osiągnął zamierzony efekt. Zamiast zyskiwać sprzymierzeńca pomału kreował sobie wroga. Nie chciał od razu wysuwać oskarżeń przeciwko Evelyn, ponieważ White zapewne była z nią mocno związana. Wolał podejść ją od innej strony, ale podjął złą decyzję. Musiał skierować rozmowę ponownie na właściwe tory, zanim blondynka by się do niego zniechęciła.

— Spokojnie, o nic pani nie oskarżam. — Próbował załagodzić sytuację. — Przejdźmy dalej. Dobrze znacie się z Evelyn Krueger?

— Jaki to ma niby związek? — Prychnęła. — Jesteśmy przyjaciółkami od początku studiów. Uprzedzam kolejne pytanie, nie uczęszcza już na zajęcia, bo wzięła dziekankę. Nie wiem, kiedy planuje wrócić.

WidmoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz