Rozdział 7. Scyzoryk

24 4 22
                                    

Uwaga! Rozdział zawiera brutalne sceny!


Ruszyły w ślad za Olivią, chcąc poznać przyczynę jej zachowania. Znalazły się w niewielkim kawału zieleni za posiadłością. Trawa tutaj musiała zostać skoszona według linijki. Króciutka, niczym murawa piłkarska nie skrywała na swoim terytorium prawie niczego. Jedyną atrakcję stanowiło ogromne drzewo liściaste, przy którym stała niewielka ławeczka.

Obok potężnego pnia, twarzą do ziemi leżała dziewczyna, ubrana w obcisłą, białą sukienkę. Jej proste, długie blond włosy miejscami odznaczały różowe pasemka. Evelyn nie uznałaby tego za dziwne, gdyby nie fakt, iż ubranie nieznajomej przesiąknięte było czerwoną cieczą. Pod nią rozpościerała się szkarłatna posoka.

Druga uczestniczka zdarzenia, drobna, czarnowłosa istotka, skrywająca ciało za czarnymi szortami oraz kremową bluzką, krzyczała na całe gardło, prosząc o pomoc. Trzymała w ręku niewielki przedmiot, jednak Krueger dostrzegła jego ostrze. Musiał być to scyzoryk, o którym wspominała wcześniej Olivia. Ostry koniec co chwilę zatapiał się w ciele przerażonej dziewczyny, za sprawą jej ciosów.

— Alice, przestań! Co ty robisz?! — Smith wyciągnęła ręce przed siebie, chcąc załagodzić sytuację.

— To nie ja, błagam, pomóżcie mi! Zabierzcie ten scyzoryk! — Zielonooka nie zaprzestała wykonywanej wcześniej czynności.

Evelyn wiedziała, że pomoc nieznajomej, dźgającej się w dzikim szale dziewczynie była ryzykowna. Jeżeli dosięgłaby którejkolwiek z nich, skończyłyby jak Caroline. Właśnie, druga uczestniczka się wykrwawiała, a one stały w osłupieniu. Brunetka zyskała już pewność, że obydwa przedmioty z tamtego przeklętego domu były niebezpieczne. Pozytywka mogła zmusić Sheilę do podobnego zachowania. Mogłaby dowiedzieć się czegoś od Alice oraz Caroline, ale tylko pod warunkiem, iż udzieliłaby im wsparcia, zanim obie dziewczyny skończyłyby w trumnach.

— Annie, dzwoń po karetkę! — Postąpiła krok naprzód. — Olivia, potrzebuję cię. Przytrzymaj ją, a ja zabiorę scyzoryk.

— Mowy nie ma! — Blondynka zaczęła się cofać.

— Muszę ci przypominać, że za nieudzielenie pomocy czekają nas problemy prawne?! — Sięgnęła po ostateczną deskę ratunku.

White posłusznie zaczęła wykonywać polecenie przyjaciółki. Przewodnicząca Omegi wahała się przez chwilę. Przerażone, szmaragdowe oczy wpatrzone były w ostrze, raniące jej podopieczną. Skinęła wreszcie głową na znak, że zamierzała pomóc Evelyn.

Podeszły ostrożnie do zakrwawionej Alice. Zdenerwowane, przesuwały się powoli. Brunetka skupiła na sobie uwagę zielonookiej, która skierowała ostrze w stronę Evelyn. Olivia zaszła ją od tyłu, chwytając napastniczkę pod pachy, uniemożliwiając tym samym wykonanie jakiegokolwiek ruchu rękoma. Krueger wyrwała narzędzie z rąk czarnowłosej, po czym wyrzuciła je na ziemię. Akcja przebiegła szybko i bezbłędnie, choć dziewczyny trzęsły się, niczym galaretka. Nie miały pojęcia, co teraz zamierzała zrobić Alice.

Drobna dziewczyna upadła na ziemię. Nie potrafiła wydusić z siebie choćby słowa. Przykładała dłonie do podziurawionego ciała, lecz niewiele mogła zrobić. Krwawiących obficie miejsc było zbyt dużo, aby dwie, malutkie dłonie zatamowały wyciekającą z ciała, życiodajną ciecz.

— Jak długo kazali czekać?! — Zapytała przyjaciółkę.

— Wyczuwam puls, ale słaby. — Annie udzieliła odpowiedzi do słuchawki. — Przyjadą za dziesięć minut! — Poinformowała brunetkę.

Evelyn uklękła, przyciskając kawałek swojej koszulki do jednej z ran na brzuchu Alice. Olivia przyłożyła drżące dłonie do innego kawałka ciała poszkodowanej. Rzuciły sobie przelotne spojrzenie, po czym całą uwagę skupiły na słabnącej dziewczynie. Próbowała im coś powiedzieć, jednak nie miała już na to siły.

WidmoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz