★Rozdział 9★

6 3 0
                                    

-Witam! - przywitał się radośnie Ethan, gdy weszłam do jego samochodu.

-Mhm. Hej. - specjalnie dodałam do głosu jak najwięcej niechęci, by chłopak zrozumiał, że cały czas jestem zła za wczoraj.

Może chciał dobrze, ale mieszając się w moje życie, tylko mi przeszkadzał. Łatwiej jest z nikim się nie kumplować. Ma się wolną głowę i nie trzeba myśleć o innych ani o tym, że trzeba komuś odpowiedzieć. Młodsza ja cieszyłaby się z tych "problemów", ale starsza ja nie umiała i nie chciała relacji, bo każda zawsze się kończy.

-Podjedziemy do mnie poćwiczyć, czy do jakiegoś parku? Dodam tylko, że mam słodkie zwierzątko - zwrócił się na chwilę, by mi to powiedzieć, jednak szybko odwrócił się w stronę drogi, gdy ruszyliśmy ze świateł.

-Masz rodzeństwo? - zapytałam, skubiąc skórki przy paznokciach.

-Nie mam, ale zawsze chciałem mieć młodszą siostrę, za to mam dwóch przyszywanych braci.

-Kogo? - odwróciłam wzrok od dłoni i spojrzałam na profil chłopaka.

Włosy o kolorze ciemnej czekolady opadły mu na czoło, przez co usta wyginał w różnym kącie, by je zdmuchnąć.

-Pomóc? - z całych sił starałam się ukryć szeroki uśmiech, gdy kolejna próba zdmuchnięcia włosów zakończyła się niepowodzeniem.

-Proszę - odpowiedział lekko speszony.

-O mój Boże, czy ty się zarumieniłeś? - wykrzyczałam, gdy lekki róż pojawił się na jego policzkach.

-Moja droga - ucichł na chwilę, gdy ja delikatnie przesunęłam jego włosy na bok. Musiałam się nachylić i zbliżyć do jego ciała. - Dziękuję. I nie zarumieniłem się, tylko strasznie gorąco mi w tej bluzie - podkreślając swoje słowa, zaczął się wachlować dłonią.

-Ależ oczywiście - przytaknęłam, nie chcąc wprowadzać Ethana w jeszcze bardziej niekomfortową sytuację.

Każdy mógł się zarumienić. I to nie musiało być spowodowane moją osobą. Może przypomniał sobie jakąś krępującą sytuację lub coś podobnego.

Ale ważniejsze było to, że zaczęłam czuć się zbyt komfortowo. Pewnie teraz, wpatrując się w spiętego chłopaka, myślę o tym, jaki błąd popełnił. Byłam za bardzo sobą, a nie powinnam. Przecież wiem, że ludzie nie lubią, gdy tak się zachowuję.

Kiedy uświadomiłam sobie, jak znowu zjebałam, szybko pochyliłam głowę, skupiając wzrok na opuszkach palców, które były już mocno poranione. Mimo to zaczęłam ponownie skubać skórki. Gdy pojawiła się kropla krwi, pośpiesznie wytarłam ją w czarną bluzę, zerkając na chłopaka, upewniając się, czy na pewno na mnie nie patrzy.

-To tu - zatrzymał pojazd na podjeździe do... no właśnie.

-Czy ty mieszkasz w pierdzielonej willi!? - spojrzałam zmieszanym wzrokiem na chłopaka.

-To jest jeden z mniejszych domów w okolicy i ma tylko...

Ignorując jego słowa, skupiłam wzrok na budynku, gdy wyszłam. Patrząc na to dzieło, wiedziałam, że chłopak nie może dowiedzieć się, gdzie ja mieszkam. Przecież jak się o tym dowie, będę skończona. Na pewno będzie się wstydzić tego, gdzie mieszkam. Już wystarczy, że dzieci z młodszej klasy wytykały mnie palcami za to, jak chodziłam ubrana. Przynajmniej jako nastolatka dowiedziałam się, jak zarabiać, by mieć dobre ciuchy i nie być wyśmiewaną.

-Zapraszam - wskazał na drzwi wejściowe. - Pójdziemy do mnie. Dobra?

Przytaknęłam, oglądając się dokoła. Sam przedpokój był więcej wart niż mój pokój. Cały dom był wypełniony drogimi sprzętami, na które nigdy nie będzie mnie stać.

-A to jest mój pokój.

Z otwartymi ustami musiałam tak stać przez chwilę, bo chłopak zdążył położyć się na łóżku, które było większe od mojej sypialni. Cały pokój był w ciemnych barwach. Praktycznie na każdym meblu znajdowały się puchary oraz przeróżne nagrody za osiągnięcia sportowe.

-Chodź, usiądź - wskazał na łóżko, z którego sam wstał. - Przyniosę pani profesor przekąski i coś do picia. W porządku? - zapytał, gdy usiadłam.

-Mogę ciepłą herbatę z cytryną? Oczywiście, jak macie.

-Jasne, że mamy. Moja mama jest fanką herbaty, więc mogę przygotować ci jakąś ciekawą.

-Tak, chętnie.

Gdy zostałam sama, wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Madison, która prawie od razu odebrała.

-Hejooooooo! Myślałam, że mnie olałaś.

Bo tak zrobiłam i chciałam dalej, ale jak mam szansę, muszę spróbować zbudować jakąś relację.

-Wydawało ci się. Co ty na to, by jutro pójść o 4 na mecz Lwów?

-Jasne! A nie przeszkadzałoby ci, gdybyśmy jutro poszły z moimi znajomymi? Są co prawda z przeciwnej szkoły, z którą jutro gramy, ale twierdzą, że Sokoły tak źle grają, że będą wspierać naszych.

-Spoko. Sorry, ale muszę kończyć.

-Pa.

-Z kim gadałaś? - zapytał Ethan, który odstawił parujący kubek na stoliczku obok mnie. - Przyniosłem ci pianki, żelki i chipsy.

-Aż tyle? Ile ma trwać ta próba?

-Dopóki nie będziesz w miarę zadowolona z mojego wystąpienia.

-To ja stąd nigdy nie wyjdę.

-O ty potworze - chłopak ruszył w moją stronę, na co ja uciekłam, wchodząc na łóżko. Niestety, ten wybór okazał się tragiczny, bo Ethan zaczął mnie łaskotać.

I obiecuję, że nigdy nie wiedziałam, że mam łaskotki na żebrach.



Strzał MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz