ROZDZIAŁ 10

479 26 4
                                    

Leclerc: Czy ty do chuja jesteś poważna?

Leclerc: Gdzie ty kurwa jesteś?

Leclerc: Dlaczego słyszałem Lando?

Leclerc: Co wy odpierdalacie?

Leclerc: Lepiej odpowiedz Hamilton!

Leclerc: Masz szczęście, że nie ma mnie w Londynie, bo już bym tam jechał.

Ostatnia z wiadomości przyszła dziesięć minut temu i to właśnie ona obudziła mnie i Norrisa.

Leclerc: Zadzwoń, jak się obudzisz.

Leclerc: Proszę

Możliwe, że bywałam wredną suką, ale nie byłam w stanie nie odpowiedzieć na jego wiadomość. Nie umiałam go ignorować, mimo że bardzo chciałam.

Violet: Lando u mnie nocował, jesteśmy cali i zdrowi. Przepraszam za ten telefon w nocy.

No cóż. Może nie do końca zadzwoniłam, ale przynajmniej napisałam, a to już coś. Wyłączyłam telefon na wypadek, gdyby chciał do mnie zadzwonić i ponownie opadłam na kanapę obok Lando.

- Wiesz, że teraz będzie dzwonił do mnie, prawda?

- Błagam cię, nie odbieraj...

Skinął tylko głową i podniósł się z mebla, aby skierować się w stronę toalety. Może to było tylko złudne uczucie, ale miała wrażenie, że zbliżyłam się z Lando. Nie chodziło mi o jakieś dziwne relacje sercowe, ale bardziej przyjacielskie. Jestem skłonna stwierdzić, że odnalazłam w nim przyjaciela, którego zawsze mi brakowało.

Po chwili wrócił do salonu i popatrzył na mnie z politowaniem. Prześledził mnie wzrokiem i oczywiście... skupił się na koszulce z numerem szesnaście.

- Jak zamierzasz mu spojrzeć w oczy za tydzień?

- Nie wiem, Lando... nie mam pojęcia.

*****

Wydawało mi się, że powrót do normalności nie może być trudny. Przecież te dwa dni były niczym, w porównaniu z całym moim życiem, a mimo tego... powrót do mojego dotychczasowego życia zginął bezpowrotnie w ciągu kolejnej doby w Londynie.

Tak jak napisał, tak zrobił. Charles nie miał zamiaru się poddawać. Ciągle pisał do mnie wiadomości. Kilkadziesiąt dziennie. Pytał, co robię, jak cię czuję i tym podobne, ale ja nie odpisałam na żadną z nich. Po pierwszym dniu... wyciszyłam jego wiadomości i przestałam je odczytywać.

W takich momentach, kiedy nie chciałam widzieć ludzi, bardzo cieszyło mnie to, że mogłam pracować z domu. Lando pisał do mnie co jakiś czas, albo wysyłał jakieś głupie filmiki. Próbował rozproszyć moje myśli, które nieustannie skupiały się na tej cholernej koszulce.

Nie wyprałam jej. Ciągle pachniała Leclerciem, więc pewnie powinnam to zrobić, a mimo wszystko nie umiałam się do tego zmusić.

Nieustannie próbowałam skontaktować się z managerem Sainza, ale ten nie odpisywał na moje maile. Portale plotkarskie zasypywały moją skrzynkę pocztową prośbami o spotkanie z Charlesem, Lando lub mną. Odmówiłam wszystkim. Po pierwsze Charles był prawdopodobnie w Monaco. Po drugie, Lando prosił mnie, abym nie angażowała go w nic, co nie jest związane z zespołem i przygotowaniami do Arabii Saudyjskiej, a po trzecie: powiedziałam już, że nie będę się więcej wypowiadać na temat ciągle płonącej ogniem afery Leclerca.

Mimo że byłam managerem zespołu, to każdy z kierowców miał swojego asystenta lub asystentkę. To oni powinni dbać o kalendarz Norrisa i Leclerca. Pomimo że obecnie to ja nadzorowałam wizerunek Charlesa, to jego asystentka dalej pracowała, a może nie powinna skoro, wszystkie maile spływają do mnie. Asystentka Norrisa wywiązywała się nienagannie, bo tylko kilka maili, które odnosiły się do kluczowych kwestii, było na mojej poczcie, ale co do asystentki Leclerca... tu miałam spore wątpliwości.

Drive to SurviveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz