Sobota - kwalifikacje
Kiedy nad ranem zjawiliśmy się na padoku od razu doszła do nas informacja, że bolid Leclerca jest już gotowy, po wszystkich kontrolach i czeka tylko na kierowcę. Charles od rana sprawiał wrażenie zamkniętego na otaczającą go rzeczywistość, tak w zasadzie to od momenty, kiedy późnym wieczorem FIA podała informację, że Sainz ma stracić możliwość kwalifikacji, a więc będzie startował z alejki serwisowej.
Kiedy zapytałam Charliego, czy dzisiaj również mam być w garażu wymruczał tylko pod nosem żebym zjawiła się na kwalifikacjach, dlatego teraz siedzę i czekam na rozpoczęcie trzeciego treningu.
Kamera już kilka razy została skierowana na Leclerca, który już od dobrej chwili czekał cierpliwie w swoim czerwonym bolidzie. Osobiście uważam, że czerwony to zdecydowanie jego kolor, niesamowicie mu pasuje, a nie każdy na takie szczęście. Ja kompletnie go nie mam.
Równo o dwunastej trzydzieści na wyjeździe z alejki zapaliło się zielone światło i kierowcy, którzy czekali zaczęli wyjeżdżać. W tym czasie Leclerc dopiero opuścił garaż. Kiedy był już ostatni do wyjazdu przed niego wcisnął się Oscar, który lubił zagrać rywalowi na nerwach, jednak po widoku z kamery dostrzegłam niczym niezmącone skupienie Charlesa.
W końcu kiedy po wyjeździe i okrążeniu przygotowawczym przekroczył linię startu zaczęły odliczać się sekundy. Kiedy wyjechał z czternastego zakrętu i czekała go ostatnia prosta, a liczba sekund była zaskakująco niska zaczęłam się zastanawiać, czy może to dziwne milczenie nie było jego sposobem na skupienie się w chaosie, który był dookoła niego. Miną linię mety, a zegar wskazywał 1:16.714 sekundy, co sprawiło, że wskoczył na na czoło listy.
Jak się okazało po godzinie i kilku zmianach opon... jego pierwszy przejazd w zupełności wystarczył, aby wygrać trzeci trening.
***
Muszę przyznać, że byłam zadziwiona zachowaniem monakijczyka od samego ranka.
Po skończonym trzecim treningu nie przyszedł do mnie, a zamiast tego zaszył się gdzieś z Lando i nikt nie umiał ich zlokalizować. Niespecjalnie się tym przejmowałam, bo przyznam, że cieszyło mnie to, iż Norris i Leclerc starają się nawiązać nić porozumienia w dzień kwalifikacji. Dodatkowo zdawałam sobie sprawę, że zapewne potrzebują chwili dla przewietrzenia głowy, więc nie dzwoniłam, ani nie wysyłałam do nich wiadomości, mimo że Fred z czasem zaczął się niepokoić ich nieobecnością.
Starałam się uspokoić myśli szefa zespołu, ale one definitywnie były na to zbyt rozbiegane, więc zapewniłam, że kiedy przyjdzie czas do do nich zadzwonię i sprawdzę co się z nimi dzieje.
W czasie oczekiwania na kwalifikacje odwiedziła mnie Lily, która wpadła z kawą biorąc pod uwagę zniknięcie jej narzeczonego. Jej nastrój był podobny do mojego. Nie specjalnie interesowało ją zniknięcie kierowcy.
- Dobra, ale serio musisz mi powiedzieć, gdzie oni do cholery są?
No coż... Nie interesowało, a przynajmniej tak mi się wydawało do momentu, kiedy nagle oderwała się od kawy i zaczęła się wpatrywać w moje oczy z taką intensywnością, że zaczęłam odczuwać niepewność.
- Ale ja naprawdę nie wiem. Daję im wolną rękę, bo najwyraźniej właśnie tego potrzebują... chwili wolności, która jest im ciągle odbierana. Potrzebują chwili wytchnienia. Może prowadzą męską rozmowę, a może po prostu gadają na luzie. Nie obchodzi mnie to Lily. Naprawdę daj im czas dla siebie.
Niska szatynka przytaknęła, ale nie wyglądała na przekonaną, aż do chwili, w której jej telefon śmiesznie zadzwonił sygnalizując przyjście wiadomości.
CZYTASZ
Drive to Survive
FanfictionŻycie pisze różne scenariusze, a Violet Hamilton przekonała się to tym wielokrotnie. Po trudnym dzieciństwie i latach nastoletnich w sierocińcu wszystko już zaczęło wracać na właściwe tory, ale na jej drodze stanął pewien szatyn o lazurowym spojrzen...