Rozdział 34

379 31 10
                                    

Sobota - wieczór

Kiedy po kwalifikacjach w końcu znalazłam się z Leclerkiem w naszym pokoju hotelowym jego humor był zgoła inny niż tego samego dnia rano. Uśmiech nie znikał mu z twarzy, tak samo jak towarzyszące mu dołeczki. Wyglądał trochę jak mały chłopiec, który dostał w końcu lizaka. 

Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozpinać guziki mojej koszulki polo z logo zespołu. Nie zdążyłam jej zdjąć, bo między moimi kolanami pojawił się Leclerc, który złapał za moją koszulkę i powoli zaczął ją ze mnie zdejmować. Kiedy byłam już w staniku, a moja firmowa koszulka poleciała gdzieś w stronę drzwi balkonowych, Charles zdjął swój T-shirt i założył go mnie.

- Masz na sobie moje nazwisko, Violet.

Jego głos był cichy, a ja dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Na jego koszulce na plecach było nadrukowane nazwisko Charlesa. Dał mi swoją koszulkę. 

- Nawet nie wiesz ile bym dał, żebyś jutro wyszła w niej do garażu i mediów. Nie wiesz ile bym dał, żeby wszyscy się dowiedzieli, że jesteś moja. 

Kiedy powiedział te ostatnie słowa poczułam jak zaciskają mi się płuca. Jakby zaczęło mi brakować powietrza, ale zarazem jakby on wypełnił je swoim zapachem. Jego. Już dawno się stałam jego. Leclerc delikatnie się schylił i pocałował mnie w usta. 

- Narazie jednak wystarcza mi świadomość, że jesteś moja w samotności. 

Powiedziawszy to uklęknął między moimi kolanami i zaskakując mnie, wtulił policzek w mój brzuch. Objął ramionami moją talię i trzymał mnie w swoich objęciach. Położyłam dłoń na jego głowie i powoli wplotłam palce w jego włosy, a kiedy byłam już na końcu pasma delikatnie je pociągnęłam. 

- Kocham kiedy mnie dotykasz. 

Wstrzymałam oddech w reakcji na jego słowa. KOCHAM. Nie ruszyłam się nawet o milimetr, a on to wyczuł. Oderwał się od mojego ciała i spojrzał na mnie z dołu. Jego lazurowe oczy odbijały światło lampki nocnej i patrzyły prosto w moje tęczówki. 

- Co...? - mój głos był ledwo słyszalny, ale on go słyszała. Słyszał każdy mój szept. 

- Kocham twój dotyk, Violet. - złapał moje dłonie w swoje i położył je sobie na sercu, które biło niesamowicie szybko. - Mówiłem ci, Vi... zakochuję się w tobie. W każdym szczególe ciebie. Pokochałem już twój dotyk i twoją obecność, a teraz pora na kolejny element. Kocham twoje dłonie, twój zapach i kocham twoje spojrzenie na mnie, kiedy myślisz, że nie patrzę. Nie powstrzymasz tego, że zaczynam się w tobie zatracać.

Chwilę siedziałam w milczeniu wsłuchując się w bicie jego serca, w jego oddech, wczuwałam się w dotyk jego dłoni i wpatrywałam w jego tęczówki, które w tamtym momencie były tak czułe jakby conajmniej były soczewką mikroskopu, który próbował mnie prześwietlić prawie na wylot. 

- Ja... - jego źrenice się delikatnie powiększyły. - Ja też się w tobie zakochuję, Charlie. Zaczynam dla ciebie przepadać. Z każdą sekundą oddaję ci mały skrawek mojego serca, więc mam nadzieję, że kiedy będziesz miał już wszystkie jego kawałki to go nie pokruszysz. 

- Nigdy go nie pokruszę, bo moje serce będzie tak samo w twoich rękach. 

Charles podniósł się z kolan i usiadł na materacu obok mnie. Złapał w dłonie moją twarz i wpił w moje usta, a następnie oboje opadliśmy na łóżko. 

***

Niedziela - Wyścig

Wyścig jak zwykle miał się rozpocząć o godzinie piętnastej czasu lokalnego, dlatego na padok przyjechaliśmy z Charlesem już w okolicach godziny jedenastej. Leclerc od rana zgonu był milczący, ale czasami zamienił ze mną jedno, czy dwa zdania. 

Drive to SurviveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz